Ja już ponad pół roku używam Minta i do tej pory nie widziałem większych różnic pomiędzy nim a Ubuntu. Ale wybrałem Minta dla wygody.
Przez krótki czas miałem też Debiana Lenny stable. Kilka dni go szlifowałem i o ile dobrze pamiętam wszystko mi działało, może oprócz kilku drobnostek. Nawet pokusiłem się o własną kompilację kernela. A potem skusiło mnie Ubuntu 9.10 i Debian ostał się tylko w postaci backupu partycji gdzieś na dysku...
LMDE? Na to czekałem! Niektórzy komentujący piszą, że system działa jak burza. (Ja jeszcze nie zainstalowałem, bo mam nadzieję, że wkrótce zrobią poprawki i wyjdzie wersja x.1 bez bugów, których obecnie jest kilka) System full-wypas i do tego dystrybucja ciągła. Skończy się nareszcie żonglowanie wydaniami
bo z tego powodu więcej razy przeinstalowywałem Linuksa niż Windowsa.
A w Ubuntu nie podobają mi się zbyt szybko idące zmiany (chociaż to bardzo dobrze, że się dynamicznie rozwija), które są 'na siłę' wciskane. W każdym razie ja odnoszę takie wrażenie, bo nie lubię jak mi się zabiera coś, do czego przywykłem (gimp, przyciski z prawej, synaptic) a wciska coś, co nie działa (wczesne wersje pulseaudio). Ale zaznaczam, że to tylko moje odczucia i proszę z nimi nie polemizować.
Nareszcie będę miał nudny system, prawie jak Mac OS X