Muszę sobie popłakać..
Problem który już raz mocno zraził mnie do Linuksa znów powraca, kiedy to się w końcu skończy. Kupiłem sobie daawno temu grę NATYWNĄ, próbuje ją odpalić i bach - brak biblioteki. Okej, włączam synaptic szukam tego co trzeba i.. NIEMA. No dobra, więc udaje się na żer do internetu gdzie temat tej biblioteki ostatni był poruszany na jaunty, na jaunty też są tylko paczki. Ryzyk fizyk w desperacji instaluję, oczywiście wypluwa masę niespełnionych zależności.
I ja się tutaj pytam - czy pieprzone Canonical robi sztukę dla sztuki czy dystrybucje dla użytkowników? Płaczmy ludzie, że brakuje oprogramowania ale twórcy sami sobie w nogę strzelają. Mam Windows, mogę sobie odpalić nawet program z Windows 2000 na obecnym, miłościwie panującym Windows 7. A na Linuksie muszę bać się, czy produkt który kupię za kilkanaście euro będzie działał za pół roku kiedy Mareczek sobie wymyśli kolejne jakże rewolucyjne wydanie Ubuntu i tego produktu już nie odpalę. To jest istny cyrk, nie potrafię tego opisać słowami.. Zamiast kupić na prawdziwych problemach święty Mareczek robi jakieś powłoki do Gnome3 (które miały być oryginalnością Ubuntu a tymczasem lądują też w Fedorze -czyli wychodzi na to ze to kolejne środowisko a zadna cecha Ubuntu).
Mareczek ciśnie Ubuntu gdzie się da, na lodówki, telewizory, telefony, samochody, zapominając że dekstopowa wersja jest choleernie niedopracowana. Niech zrobi jeszcze dystrybucje dla wegeterianinów którą można zainstalować na rowerze. To jest po prostu śmieszne.
Nadchodzi Steam a wraz z nim gry. Mam obawy czy to co teraz będzie działać za jego pośrednictwem za rok będzie niezdatne do uruchomienia.
Pakując walizki, życzę miłych wakacji