Re: Linuxowe wpadki, loża facepalmu
: 13 cze 2014, 08:31
Był rok 1998 bodajże. Do jednego z numerów Chipa, którego wtedy prenumerowałem dołączona była płyta z Red Hatem. Siedziałem wtedy jeszcze na Win95, miałem na komputerze sporo zrobionej muzyki ("remastery" różnych nagrań z winyli - odtrzeszczone, odszumione), pracy włożone wiele dni bo na sprzęcie 133 MHz z 64 MB RAM odszumianie 3 minut muzyki trwało ok. 7-8 godzin. O backupach jakoś nie bardzo myślałem...
No i pomyślałem, że może warto tego Linuksa spróbować. Poczytałem, że można go obok Win zainstalować, więc czemu nie. Płyta do napędu, restart komputera, instalacja obok... nie poszło.
No to restart komputera i ... brak systemu - ani windy ani kapelusza, dysk sformatowany czyli pusty. Pierwszy raz w życiu (i w sumie ostatni) komputer przyprawił mnie o łzy w oczach. Ponadto skutecznie odrzuciło mnie o Linuksa (miałem do NIEGO wielki żal) na jakieś 15 lat.
No i pomyślałem, że może warto tego Linuksa spróbować. Poczytałem, że można go obok Win zainstalować, więc czemu nie. Płyta do napędu, restart komputera, instalacja obok... nie poszło.
No to restart komputera i ... brak systemu - ani windy ani kapelusza, dysk sformatowany czyli pusty. Pierwszy raz w życiu (i w sumie ostatni) komputer przyprawił mnie o łzy w oczach. Ponadto skutecznie odrzuciło mnie o Linuksa (miałem do NIEGO wielki żal) na jakieś 15 lat.