Może wyraziłem się nieprecyzyjnie. Paczki są fajne, zdecydowanie bardziej odpowiada mi dystrybucja oprogramowania w repozytoriach, niż ręczne pobieranie ze stron (jak się teraz na windowsa soft instaluje?). Tyle, że problemem jest rozrzut pomiędzy dystrybucjami i kilkoma systemami paczek - Arch ma swoje, Debian swoje, Ubuntu swoje (od biedy można kombinować z debianowymi), OpenSUSE swoje (od biedy można kombinować z innymi rpm'ami), i tak dalej. Pewnie nie byłby to żaden problem, gdyby programów dostępnych dla Linuksa było... 100, 200. Z tego 10 w ciągłym rozwoju i na bieżąco paczkowanych i udostępnianych użytkownikom. Ale zobaczcie na liczby. Ile już pakietów jest w repozytoriach? Ile programów istnieje poza repozytoriami oficjalnymi, a są szalenie istotne dla ludzi pracujących na Linuksie? I teraz patrzcie, każdy developer musi być (albo mieć) fachowca od robienia paczek dla Debiana, Archa, OpenSuse, itp. Mało tego, niekiedy, żeby program uruchomić, trzeba robić backporty nowszych bibliotek do stabilnego wydania dystrybucji. Albo namawiać ludzi do rewolucji systemowej co pół roku. I tak w kółko, co nowe wydanie dystrybucji, co nowe wydanie programu, czy bibliotek z których korzysta. Owszem, społeczność wykonuje lwią część roboty (choćby launchpad.net), ale wychodzi taki LibreOffice 3.5 i co... Dla Windowsa ściągasz exe i masz najnowsze Libre, czy masz Win7, XP, z SP1 czy SP2. A dla Linuksa ręczny instalator i wprowadzanie bałaganu w system. Za jakiś czas pewnie będzie to w nieoficjalnych repo, ale jak ktoś słyszy o programie dziś, to by go dziś chciał spróbować, czyż nie?ethanak pisze: No tak. Robi się speca dla rpm-a, pliki w ./debian dla deba a potem cała robota to wpuszczenie tego na buildery. Wielka mi armia ludzi potrzebna...
Przy czym w większości przypadków nowa wersja programu nie wymaga specjalnego gmerania w specach czy innych controlach poza podbiciem numeru wersji...
Rozumiecie? Jedna/dwa systemy paczek i w miarę ustabilizowane wydania dystrybucji i wtedy faktycznie, jest jakiś automat, albo co, wrzucasz źródła i masz paczkę. Dostępną dla wszystkich.
Dlaczego to jest istotne? A przynajmniej wprowadzenie jakiegoś konkretnego rozwiązania? Wyobraźcie sobie, że polecacie komuś Linuksa do wykonywania jakichś zadań. Instaluje np. OpenSUSE. I co? Okazuje się, że programów których potrzebuje, nie ma w repozytorium. Użytkownik nawet nie wiem, że jakieś repozytorium jest - jemu znajomy powiedział, że otwiera taki fajny menadżer i tam ma wszystkie programy. I jaka wtedy pada ocena systemu? Nie każdemu wystarcza wiedzy, czasu i zacięcia do przeszukiwania nieoficjalnych repo, a wręcz do samokompilacji

Skoro z exe jest taki problem (nie znam się na exe), to dlaczego wszystkie programy dla Windowsa są dziwnym trafem wydawane w exe? I to często dla każdej wersji Win z osobna? Nie gloryfikuję exe jako takie, tylko: spójność 'paczki' (jedna dla wielu wydań), spójność 'dystrybucji' (dla każdej w miarę prosto można dostarczyć program, który się nań uruchomi - w 90% przypadków z racji kompatybilności wstecznej).Co wyście się tak tego exe uczepili że taki fajny?
Kumpel swego czasu pisał program (komercyjny) na Windę. Powstały trzy chyba wersje (XP, Vista, Vista64) - każda inna nie dlatego że trzeba było przekompilować program pod dany system (jak w przypadku deb/rpm), tylko dlatego że jakieś 10% kodu było zależne od danego systemu.