No to może i ja się dołączę. Ostatnio poczułem wielkie zmęczenie Linuksem. Zainstalowałem Windows i od dwóch dni go używam. W stosunku do Linuksa widzę to tak:
- nie muszę obcykiwać basha, poleceń konsoli, dokładnej rozpiski jaki plik konfiguracyjny gdzie się znajduje... Po prostu nie muszę być małym geekiem, by efektywnie używać komputera.
- nie muszę kombinować jak coś uruchomić, do modemu mobilnego kombinować i edytować pliki tekstowe... po prostu instaluję sterownik do danego sprzętu i działa, a sterowników dla Windows nie braknie do niczego...
- nie muszę się wkurzać na to, że moje ulubione gry nigdy nie będą mieć natywnej wersji, a Wine za choinkę ich nie rusza.
- nie muszę się zastanawiać, jakie niespodzianki przyniesie kolejna aktualizacja systemu.
- nie muszę się zastanawiać, czy system wstanie łaskawie po aktualizacji do nowego wydania, i co spieprzyło się po drodze, co działa mniej, co lepiej, co przestało działać w ogóle...takie kwiatki w GNU/Linux to nic nowego.
- nie muszę zastanawiać się co/jak/dlaczego - po prostu instaluję i działa. Bez zależności - jeden plik exe i na maszynie off-line działa bez problemów. Na Linuksie bez internetu zainstalować coś jest ciężko (zależności).
- wszystko co używałem na Linuksie, jest także i dla Windows. Społeczność niemal wszystko portuje dla Windows, ale niemal nic z Windows nie jest portowane dla Pingwina...
- Windows XP jest z roku 2001, a dopracowaniem i względną bezproblemowością pracy (cóż...jak się o niego dba, to nie wieki, ale długo pociągnie) przewyższa czasem GNU/Linux z 2010 roku...
- Na Linuksa sterowniki mojej ATi są niewspierane i zatrzymały się na Catalystach 9.3, podczas gdy pod Windows nie dość, że używam własnościówek, ale dla Windows mimo statusu Legacy są czasem aktualizowane, dzięki czemu mam do mojej karty Catalysty już nie 9.3...ale 9.11. Dzięki braku kompatybilności wstecznej Xorg nie mogę mieć własnościówek już w Linuksie, a otwarte drivery czasem o kant kuli roztrzaskać.
Ogólnie na Windows poczułem niesamowitą swobodę i wolność. Nie muszę łuskać co jest dla Linuksa i wpieklać się na Wine. Chcę coś to pobieram z www i instaluję, kompatybilność jest w 100% bez żadnego Wine

Ogólnie na tyle spodobało mi się na Windows...że zaczynam się zastanawiać nad wyłożeniem 250zł na OEM XP, przy czym powrót do Linuksa stanął pod wieelkim znakiem zapytania. Zwyczajne zmęczenie materiałem, czyli ostatnimi 3 latami wyłącznie z Linuksem, przy czym 10 lat w temacie pingwinka. Także przy Windows trzyma mnie...Windows.
EDIT:
I co spodobało mi się najbardziej. Aby mieć aktualnego Firefox nie muszę czekać, aż ktoś łaskawie wrzuci aktualizację do repo (co trwa czasem i miesiąc od wydania nowej wersji). By być na bieżąco z wieloma programami nie muszę ich kompilować - dla Windows są w wygodnym pliku .exe...