luk1don pisze:Nie cierpię ludzi robiących pieniądze z czegoś wolnego. Jednak skoro istnieją jacyś naiwniacy, którzy kupują Ubuntu od nich, zamiast ściągnąć go za darmo jak piwo (lub dostać jak można było z Shiptit) to wciąż będą się pojawiać nowi "kombinatorzy", którzy za czysty obraz, nic nie zmodyfikowany i wypalony na płytce będą to wyceniać na wielkie kwoty...
Nie interesuje mnie zdanie FSF, ponieważ oni swoim terminem wolne oprogramowanie narobili sporo szkód:
"Założyciele ruchu byli niezadowoleni z tego, co nazwali "dążeniem do konfrontacji" ze strony ruchu na rzecz wolnego oprogramowania (free software movement) i uważali, że należy promować wolne oprogramowanie wyłącznie na gruncie jego wyższości technicznej (teza wysunięta przez Raymonda w eseju pt. The Cathedral and the Bazaa"
"Mieli oni nadzieję, że "open source" i jego promocja stanie się bardziej przekonującym argumentem dla firm. Komentarz Raymonda był następujący: "Jeśli chcesz zmienić świat, musisz zjednać ludzi, którzy wypisują duże czeki" (Cygnus Support od wielu lat stosował właśnie takie podejście, ale bez szerokiej reklamy)."
"Początki ruchu na rzecz otwartego oprogramowania zbiegły się z boomem dot-com w latach 1998-2000 i częściowo go napędziły. Nastąpił wtedy duży wzrost popularności Linuksa i powstało wiele firm sympatyzujących z open source. Ruch ten zwrócił ponadto uwagę kluczowych firm przemysłu produkującego oprogramowanie, prowadząc do utworzenia oferty open-source przez uznanych producentów, takich jak Corel (Corel Linux), Sun Microsystems (StarOffice) oraz IBM (OpenAFS). W 2001 dot-com boom skończył się, ale nadzieje zwolenników otwartego oprogramowania zdążyły już wydać owoce i ruch stopniowo rósł w klimacie recesji i redukcji kosztów 2001-2003."
Istnieje wiele modeli biznesowych i osobiście nie dostrzegam w tym nic złego:
"Istnieje wiele modeli biznesowych dla producentów otwartego oprogramowania.
Obok darmowego udostępniania może ono być sprzedawane i wykorzystywane w sposób komercyjny. Sposób osiągania zysków można także ograniczyć do sprzedaży dodatkowych usług, takich jak szkolenia z obsługi, wsparcie klienta czy dostęp do dodatkowych rozszerzeń, wtyczek, dodatków i modułów. Możliwe jest też wykorzystanie bezpłatnej wersji open source, jako sposób na zachęcenie do kupna bardziej rozbudowanej wersji dostarczanej na licencji komercyjnej.
Otwarte oprogramowanie, może być również wykorzystane jako sposób wprowadzenia klienta w inne, płatne produkty firmy. Kolejną możliwością jest darmowe dostarczanie samego kodu źródłowego, podczas gdy biblioteki wykonawcze dostarczane są za opłatą.
Niektóre firmy, pobierają opłatę wyłącznie za możliwość pobrania najnowszej wersji. Wśród niezależnych twórców oprogramowania, rozpowszechnione jest pobieranie dotacji. Przykładowo SourceForge, umożliwia przesłanie dotacji na projekty, które wybrały taką możliwość. Użytkownicy mogą też złożyć się na nagrodę za wdrożenie oczekiwanych przez nich funkcji programu.
Inne modele biznesowe opierają się na współpracy z innymi firmami. Niekiedy sprzedaż praw do wersji komercyjnej może służyć sfinansowaniu tworzenia wersji otwartej."
http://pl.wikipedia.org/wiki/Otwarte_oprogramowanie
Na szczęście oprogramownaie o otwartym kodzie zawdzięcza swój suckes wielu firmom oraz twórcom terminu open source. To bardzo przykre, że takie uwagi padają pod adresem osób sprzedających oraz kupujących aplikacje open source, ponieważ opinia FSF jest moim zdaniem bardzo skrajna, a powielanie jej jest dla firm oraz użytkowników aplikacji open source szkodliwe.