Ubuntu.pl 🇺🇦️ - Forum Ubuntu

Pracując ostatnio nad ważnym dla mnie dokumentem w formacie odt na LibreOffice wyskoczył jakiś błąd i dokumentu już nie dało się już odzyskać za żadne skarby. Musiałem się sporo potem napracować aby to wszystko odtworzyć. Ta praca to normalny tekst (z pogrubieniami, kursywą, tekstami wyróżnionymi czerwonym kolorem, różnymi rozmiarami i typami czcionek) a do tego proste tabelki (dwa wiersze i jedna kolumna). Nie wnikam już w ten błąd ale na przyszłość jednak chcę zapobiec podobnym incydentom stąd moje pytanie jaki byłby bezpieczny dla zapisu format pomijając wspomniany już odt? Czy może to być na przykład rtf? Tak jak wspomniałem wyżej, to normalne teksty z pogrubieniami, kolorami czcionek, prostymi tabelkam ale żeby to był w miarę bezpieczny format.

Nie ma różnic w tak rozumianym bezpieczeństwie między formatami, jak już to jedynie poszczególne aplikacje i systemy operacyjne różnią się stabilnością.
Na przyszłość włącz w edytorze opcje autozapisu co określony interwał czasowy, powiedzmy co 3 minuty, wtedy w razie draki masz do nadrobienia 3 minuty a nie całość.

igotit4free pisze:Nie ma różnic w tak rozumianym bezpieczeństwie między formatami, jak już to jedynie poszczególne aplikacje i systemy operacyjne różnią się stabilnością.

Nie tylko. W ttf od Windows zaszyte są wirusy.

Pytanie dotyczy formatów plików tekstowych i to konkretnie pod względem stabilności, odporności na przypadkowe uszkodzenia i "trwałości", skąd więc odniesienie do fontów? Tak czy inaczej różne śmieci można podczepić m.in. także pod doc, docx, formaty prezentacji, gify czy jotpegi, skąd więc ten wytyk pod adresem akurat ttf?

Nie tylko. W ttf od Windows zaszyte są wirusy.

Nie uogólniaj. Masz statystyki mówiące, że każdy plik *.ttf jest zainfekowany?

Coś Ci powiem w tajemnicy, że format pliku nie ma tu wielkiego znaczenia Poza tym ludzie dzielą się na dwie grupy : tych, którzy robią kopie zapasowe i tych, którzy będą je robić a LO ma akurat to do siebie, że odzyskiwanie danych w nim działa tak, jakby chciało a nie mogło. Jeszcze nigdy nie udało mi się nic tym sposobem odzyskać, nawet z prostym "Ala ma kota" sobie nie potrafi poradzić w przypadku awarii zasilania, wiec na cuda bym tu nie liczył...

Ja już w to nie wnikam czy to wina LO czy czego tam. Dokument miał zapisane pare stron, zacząłem coś tam do niego dopisywać i ni z tego ni z owego wyskoczył jakiś błąd. Nie pamiętam już co to było ale nie dało się już odzyskać. A wspomniany dokument po tym błędzie okazało się że jest całkowicie pusty (0 kb rozmiaru). Magia??

Ja raz podobną sytuację miałam i nie musi być to wirus a np awaria dysku. lub systemu plików. wystarczy że nawali dziennik (journaling) zmian w systemie plików takich jak Reiser FS. u mnie było to spowodowane awarią dysku.

Jeśli nie mogłeś odzyskać pliku to możliwe ze to nie był Libre Office .bo Libre Office zawsze po awarii programu odzyska plik no chyba ze journaling nawiedzie w systemie plików. Nie poradzi z brakiem zasilania lub jego zanikiem.

Na przyszłość włącz w edytorze opcje autozapisu co określony interwał czasowy, powiedzmy co 3 minuty, wtedy w razie draki masz do nadrobienia 3 minuty a nie całość.

tak robi Libre Office co prawda do pliku tymczasowego.

linuxozaurus pisze:Jeśli nie mogłeś odzyskać pliku to możliwe ze to nie był Libre Office .bo Libre Office zawsze po awarii programu odzyska plik no chyba ze journaling nawiedzie w systemie plików. Nie poradzi z brakiem zasilania lub jego zanikiem.

Niestety nie zawsze. Dlatego rozsądnie jest dać backupowanie edytowanego pliku.

Akurat księgowanie w ext4 mam wyłaczone ale chyba nie ma to znaczenia skoro dokument był edytowany i zapisywany niejednokrotnie. Nie mniej, włączyłem w LO funkcje autozapisu co 4 minuty

jeśli masz wyłączone księgowanie to nie lepiej użyć ext2?
a co do autobackupów to ja mam mieszane uczucia i przykre wspomnienia... wyrobiłem sobie odruch wciskania ctrl-s co jakiś czas...