Tez sie witam

Ubuntu 8.10 zainstalowalam w piatek 6 bm po poludniu.
W sobote wpadlam w panike widzac cos co nie jest made in Microsoft. Coz - na Windowsach zeszlo mi ostatnie ~14 lat zycia.
Majac wiec przed soba cos zupelnie z innej bajki - mozna z lekka zglupiec.
Ale... Nic nie szkodzi sprobowac. Jakby sie okazalo ze ze mnie totalny ulung linuksowy - pokornie wrocilabym na lono Billa Gatesa.
I tak sobie probowalam w niedziele - w poniedzialek rano instalowalam juz indywidualne programy spoza repozytoriow.
Jeszcze ostateczny szlif - czyli troche konwerterow, jakies fotoszopy (Gimpa widzialam ale nie znam go dobrze, pracowalam glownie na AP ktory, jak wiesc gminna niesie, chodzi pod wine) i cos jeszcze co sie przyda.
Mozna rzec ze skonfigurowany mam sysop na jakies 80%.
Jak sie czlowiek przyzwyczai - proste niczym konstrukcja cepa.
Ubu postawilam na laptopie (Dell XPS M1530 zakupiony 6 mies temu; fabryczna wista wio juz powiekszyla grono aniolkow), na czteroletnim desktopie (Compaq Presario) mam nadal XP ale uzywa go czasem reszta domownikow wiec winde zostawie, moze pozniej przyjdzie czas na zmiany. Co za duzo to niezdrowo...
Ubu 7.10 mialam wraz z ksiazka o ubuntu ale zamowilam pod shipit - i przyslali 8.10.
Dolaczam niniejszym do grona bardzo kontentych, acz nowych, uzytkownikow.
I z pewnoscia bede korzystac z informacji forumowych tudziez dzielic sie doswiadczeniem jak juz go nabede.
Pozdrawiam wszystkich i obfitosci RAMu zycze
