Bardzo pocieszny wątek.
Debiana nie trzeba reinstalować co pół roku, można sobie bezproblemowo używać mikrofonu w Skype, nie wylatują w kosmos maile przy aktualizacji (KMail w 11.10), nie ma niebieskiego Youtube lub w ogóle nie działającego Flasha, uroczego instalatora, który często wita użytkowników kart innych niż Intel, pięknym fioletowym obrazem, nie trzeba mieć sources.list o długości 4 km i znać na pamięć dziesiątek PPA etc. O legendarnych (na szczęście już chyba byłych) problemach z PA czy Plymouth w Ubuntu i wiecznym statusie Beta nie wspomnę.
Poczucie łatwości dodatkowo wzmacnia świadomość pracy na stabilnym i dopracowanym systemie, czego dowodem jest co chwilę wyświetlający się komunikat:
Przepraszamy, wystąpił wewnętrzny błąd w działaniu Ubuntu 12.04
Debian owszem jest trudniejszy w konfiguracji, ale w używaniu jest zdecydowaniu łatwiejszy.
Wszystko zależy od punktu widzenia i świadomości użytkownika.