Przypominam sobie chyba tylko jedną taką sytuację. Było to lata temu, chyba Ubuntu 7.10. Generalnie nie byłem wtedy jeszcze zbyt oblatany, nie rozumiałem nawet do końca po co są te wszystkie zależności a na repozytorium mówiłem "respozytorium"
Wskoczyłem sobie zatem do Synaptica i postanowiłem odinstalować wszystkie programy, których nie potrzebuję (zostało mi to do dziś, że nie lubię sobie śmiecić w systemie nieużywanymi zależnościami lub symlinkami do aplikacji czy gier, których od dawna nie mam już na dysku). No to wskakuję do tego Synaptica, zaznaczam do usunięcia jakieś pythony, dodatki do GNOME 2, jakieś z czapki rzeczy i zatwierdzam usuwanie.
Przez chwilę było OK, ale w toku usuwania zaczęła mi znikać tapeta, ikony, zaczęły wyskakiwać tabliczki z błędami gdzie zamiast liter były kwadraciki itd. No ale dobrze myślę, teraz trzeba zrestartować system co by zmiany zaklepać. Po restarcie zastałem tylko czarny ekran terminala i tyle miałem z systemu

Oczywiście nie wiedziałem o co chodzi - skończyło się na ponownej instalacji systemu (jakoś nie miałem szczęścia do Gutsy Gibbona ale nie wiem, czy wina była po stronie systemu, mojej czy Catalystów co to mi X'y co chwilę wywalały).