Wątek który zakładam nie ma większej wartości. Spotkało mnie jednak coś co wywołało u mnie wielkiego banana na twarzy.
Wczoraj grzbiąc w magazynie podręcznym u mojej mamy, która postanowiła zrobić w nim nieco luzu, natknąłem się na prehistorycznego laptopa. Maszynę ową podarowałem lata temu mamie żeby jakoś ogarniała internet.
Zapomniałem o tym kompletnie.
Laptop jak to laptop, no może trochę odbiega od trendów współczesnych solidnością budowy bo nic w nim nie trzeszczy i nie wygina się pod własnym ciężarem

Czytam nalepkę na spodzie i na niej pisze>
E-system
Celeron 1,6 GHz - małolatom przypomnę że to ma aż jeden rdzeń i jest 32 bitowe, jak nie wierzycie to sprawdzić można w źródłach historycznych
512 ramu
40 Gb dysk
a bateria oczywiście zdechła na amen
Biorę sprzęta do domu, przeganiam zgrubnie robale które w nim zamieszkały i podłączam do prądu.
Ależ emocje -- wtykam kabel i lampka się zapaliła.
Po chwili przerwy naciskam wytarty power
Komputer rusza i z zadziwiającą szybkością nieosiągalną dla dzisiejszch kompów z zajefanymi systemami odpala się Ubuntu.

Skubany 9.04 Jurny Jarząbek czy jak mu tam było.
No chodzi jak przecinak normalnie w porównaniu z 20.04 i pod procesorem i5 na trochę nowszym komputerze.
Jest tylko jeden problem i gdyby komuś z dużą brodą chciało się pomóc to byłbym wdzięczny.
Mi już ze starości wyleciało ze łba jak w terminalu nakłonić system do pobrania jakichś aktualizacji żeby ruszyło np. You tube.
Bo stary komp z uporem maniaka nic nie chce z tym zrobić samodzielnie a w kółko twierdzi że jakoweś
zmiany na przestrzeni lat nastąpiły i trzeba się upgradować do nowszej wersji np. przeglądarki.