Rozmowa o licencjach 5


Fragment rozmowy dwóch osób A i B, na temat sposobu pisania aplikacji:

A: GPL to jednak świetny system rozwoju oprogramowania
B: NIE IDEALNY
A: Idealny dla oprogramowania, ale nie dla programisty
B: Nie, idealny dla użytkowników
A: Hmm, bo ja wiem
B: Czy idealny dla programistów, przekonasz się sam, jak będziesz pracować w zawodzie. To nie jest takie proste.
A: Myślę, że dla oprogramowania idealny – dla programisty przykry w sensie finansowym.
B: To nie chodzi tylko o kasę.
A: ?
B: Ty oddajesz coś za darmo, a ktoś na tym zarabia. Ładne?
A: Wiesz, ciężko zarabiać na OpenSource
B: Hehe, nie mówię że łatwo, czy też że powinno być łatwo, chodzi mi o to że użytkownicy powinni mieć świadomość, ze to nie jest utopijny świat, idylla
A: Chyba wiem co masz na myśli
B: 🙂
A: Ale póki co GPL pozwala na wiele…. A są licencje bardziej przykre w kontekście o którym mówimy..
B: I będzie pozwalał, bo to jest podstawa wszystkiego. Chodzi mi tylko o to, ze nie można zachwycać sie bezkrytycznie i pisać o idealnym świecie
A: Myślę, że póki co nie istnieje lepszy model rozwoju programu. Pewnie, że nie jest to świat idealny i nie będzie
B: Tu sie nie zgadzam. Å»aden model tworzenia nie jest idealny do tworzenia każdego oprogramowania. Do jednego projektu lepszy jest ten, do innego drugi
A: No to inaczej, ten jest najbardziej wypośrodkowany
B: Hehe, naciągany pogląd 😉 Na pewno najlepszy dla użyszkodników 😉
A: Tu się nie zgadzam „użyszkodnicy” chcieli by np żeby OO działał jak MSOffice, ale nie będzie i dobrze. Mniejsze środki finansowe nakładają inny model, który się użytkownikom nie podoba. Użytkownicy by chcieli, żeby Ubuntu działało i wyglądało jak Okna.
B: 🙂 jeśli chodzi o najlepszy dla użytkowników, to głównym kryterium miałem na myśli „cenę”, ale tak na poważnie nie widzę możliwości pisania specjalistycznego oprogramowania na przykład na potrzeby dużych instytucji w oparciu o ten model.. Tak samo wszelkie oprogramowanie księgowe nie może być tworzone w tym modelu, oprogramowanie projektowe dla inżynierów tez sie nie nadaje, dużo można by wymieniać. Praktycznie tylko oprogramowanie masowe i oprogramowanie specjalistyczne dla informatyków, bo tu chodzi to jak należy 🙂
A: Ale patrząc na to pod innym kątem…. Udało się w oparciu o ten model stworzyć świetny system operacyjny
B: Ale zobacz, ze dalej obracamy sie w kręgu informatyków: oni potrzebowali, oni zrobili!
A: No tak
B: Oni chcieli, oni zrobili za darmo
A: Tu się niestety zakłada, że ktoś zaryzykuje określoną kwotę na określony projekt i masz rację
B: Å»eby zrobić program specjalistyczny z innych dziedzin, potrzeba specjalistów z tej innej dziedziny.. Czy oni zgodzą sie pracować za darmo?*
* – pytanie retoryczne
A: Taniej kupić komercyjne rozwiązanie.
A: Miałem na myśli coś innego: nawet gdyby jakieś instytucje/firmy wpompowały środki w projekt tworzenia czegoś to i tak taniej im wyjdzie kupić gotowe rozwiązanie i aktualizacje na 20 lat do tego już sprawdzone.
B: Do tego dochodzi jeszcze jedna sprawa. Każdy projekt informatyczny obarczony jest ryzykiem, że zakończy się niewypałem. Trudno jest ryzykować pieniądze na projekt, który potem będzie uwolniony i może posłużyć konkurencji, tak na przykład. Dlatego miedzy innymi uważam, ze OpenSource nie jest idealny.
A: Przekonałeś mnie do jednego, że nie jest idealny dla oprogramowania
B: Są też tacy, nie tak znani jak RMS, którzy uważają ze OpenSource to nie wszystko, obok tego musi istnieć (współistnieć) zamknięty soft, i żyć sobie w zgodzie
A: Owszem ale w pewnym momencie trzeba przyznać że firma typu NVidia nie wypuści sterowników do wszystkiego na GPL, bo pompuje miliardy w swoje badania i nie zechce zdradzać wszystkich swoich tajemnic
B: I bardzo dobrze! dokładnie tak. Hehe, pisałem o tym na swojej stronie jakiś czas temu. Firma musi dbać o swój biznes przede wszystkim, a potem o użytkowników, a nie odwrotnie.
A: Właśnie ale świat powoli w tym kontekście idzie w dobrą stronę
B: jak wszędzie najlepszy jest kompromis 🙂

Zamieszczone, aby choć kilka osób zastanowiło się nad tematem, nawet przy całkowitej dezaprobacie.

Przem Kalicki
http://przemkalicki.pl/


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

5 komentarzy do “Rozmowa o licencjach

  • sylwester

    [quote]Zamieszczone, aby choć kilka osób zastanowiło się nad tematem, nawet przy całkowitej dezaprobacie.[/quote]

    Przy całkowitej dezaprobacie czego?
    Że programiści muszą zarabiać?
    Że architekt nie włącza się w tworzenie programów dla OS?
    Że GPL jest zły?
    Czy na odwrót?

    Ogólnie mam wrażenie, że tekst jest o niczym, że to kolejny flejm.

    To, że ludzie muszą cos do garnka włożyć to truizm. To, że licencja GPL jest jaka jest też wszystkim jest doskonale znane.

    I zapytam: i co z tego?

    Jest wiele projektów opartych na GPL, gdzie programiści zarabiają prawdziwe pieniądze.
    Jest licencja BSD jeszcze mniej korzystna dla programistów, a sztandarowym jej efektem jest wybitnie agresywny marketingowo Mac OSX, a nawet, o zgrozo, Windows XP.

    Temat można mielić bardzo długo, na wszystkie strony i efektem będzie (jak to jest obecnie) papka bez kształtu, nie dająca pojęcia o co chodzi.

    A należy zwrócić uwagę też na inny aspekt: licencja GPL obowiązuje tylko tych co chcą z niej SKORZYSTAĆ. Nikt nie może zabronić Ci napisać dowolnego programu, obarczenia go dowolną licencją i zarabiania na nim kasy – także dla systemu Linux.

    Więc o czym jest ten tekst?

    I jeszcze jedno:
    [quote]Firma musi dbać o swój biznes przede wszystkim, a potem o użytkowników, a nie odwrotnie.[/quote]
    Typowym przykładem takiego działania jest M$. Znienawidzony, a jednocześnie dominujący.
    Na normalnym rynku z wieloma równoważnymi dostawcami taki model biznesu błyskawicznie prowadzi do krachu pomysłu, firmy etc.
    Wszędzie tam gdzie klienci mieli wybór dbałość firmy o własne interesy odbijała się głównie na finansach tej firmy.
    Z przykładów: Sony i jej system zapisu Beta (lepszy od VHS, ale praktycznie nieistniejący), Atari (wspaniały mikrokomputer, który pozostał daaaleko z tyłu za PC-tami z winy jego twórców). Nie ma co nawet wspominać o takich przedsięwzięciach jak Enron, WorldCom itd. Wszędzie tutaj szefostwu firmy zależało głownie na dobru jej samej.

    Przykro mi, ale już użycie w tekście słowa „użyszkodnik” wskazuje na intencje autora – najlepiej byłoby, żeby taki „użyszkodnik” brał wszystko co Wielki Programista w swej łaskawości wymyśli i jeszcze bez szemrania za to płacił.

    A jest odwrotnie: „użyszkodnik” chętnie płaci nawet za produkty GPL (Red Hat jako firma, czy administrator sieci jako osoba zatrudniona przez „uzyszkodnika”) pod warunkiem, że odpowiadają one jego potrzebom. I, co najważniejsze, zdanie Wielkiego Programisty ma on gdzieś – program ma spełniać wymagania „użyszkodnika” nawet jeśli jest niezgodny ze standardami,a wg. Wielkiego Programisty istnieją lepsze rozwiązania.

    [quote]Czy oni zgodzą sie pracować za darmo?*[/quote]
    Oczywiście tylko Wielcy Programiści pracują za darmo, dla Idei. Pozostali ludzie to nędzne robaki, którzy wszystko co robią podporządkowują wyłącznie swojemu żołądkowi.

    Ech.
    Proponuję mniej zadufania, mniej pogardy dla „zwykłego usera” i więcej wiary w jego zdrowy rozsądek.

  • Arek

    Sylwester bardzo mądrze pisze zwłaszcza o „użyszkodnikach”.

    A GPL jest tak popularna tylko z jednego powodu. Lepiej zabezpiecza prawa autorskie programisty od innych modeli. Tylko programistom zależy by ich dorobek był publiczny i powszechnie znany, bo pomaga im to w znajdowaniu pracy w firmach czy różnego rodzaju konsorcjach standaryzujących itp.

  • kwalo

    Ja jeszcze powrócę do kwestii tych „biednych” programistów, których GPL pozbawi środków do życia. Ilekroć się rozmawia o wolnym oprogramowaniu, zawsze znajdzie się jakiś „spec”, który wysunie takie twierdzenie. Otóż jest to kompletna bzdura! Wolne oprogramowanie może przynosić dochody. Niekoniecznie ze sprzedaży programów (konkretniej licencji na nie), ale np. ze wsparcia technicznego. Firmy takie (Red Hat, Cannonical) będą pompowały grube pieniądze w rozwój wolnego oprogramowania, bo – jakby nie patrzeć, to jest ich źródło dochodu. Część z tych pieniędzy trafia oczywiście do deweloperów. Bez nich nie byłoby wolnego oprogramowania. Jakaś nagroda im się za to należy.

    Kolejna sprawa – jeśli ktoś tworzy oprogramowanie za darmo, to niekoniecznie robi to w nadziei, że kiedyś na tym zarobi, tylko dla przyjemności! Nie wszystko się kręci wokół kasy. Jeśli ktoś w wolnym czasie pisze programy, z których korzystają tysiące (miliony?) użytkowników i ma z tego dużo satysfakcji, to czy można go nazwać biednym?

    Dlatego w takich dyskusjach radziłbym nie uwzględniać programistów, a zainteresować się tym, co dla użytkownika jest najważniejsze – jakością oprogramowania, jego kosztem i dostępnym wsparciem, o ile jest nam ono potrzebne.

  • sylwester

    Dopiszę jeszcze dwa aspekty.

    1. Licencją GPL objęty jest kod, ale nie efekty działania programu. Można więc prowadzić normalną działalność zarobkową używając narzędzi GPL-owych: projektowanie stron, grafiki, dowolne teksty etc. etc. Efekty pracy nie są objęte licencją GPL mimo, że powstały przy jej „pomocy”

    2. Jestem zdania, że model zarabiania na „licencjonowaniu” jako nieefektywny, niewymierny i oszukańczy odejdzie do lamusa historii i że ten proces juz się zaczął. Płacenie za licencję na program (dowolny) kłóci sie bowiem ze zdrowym rozsądkiem. Czy to komercja Windowsowa czy Linuksowa każda obłożona jest ciekawym sformułowaniem brzmiącym mniej więcej tak: Program ten jest jaki jest, a firma XYZ nie gwarantuje, że zrobi on co ma robić, ani, że używając go nie stracisz resztek z tego co Ci zostało na dysku.. Zdecydowanie lepszy jest model płacenia za rzeczywistą pomoc techniczną.
    I to się już dzieje – trudno nie wskazać tutaj Red Hata, ale też tysięcy mniejszych i większych firm instalujących serwery, prowadzących nadzór sieci etc. etc – tutaj dostaje się kasę za RZECZYWISTE efekty pracy, a nie mgliste obietnice.
    Do wyścigu dołączył już nawet M$: VirtualPC kosztował początkowo krocie. Wobec sukcesów darmowych odpowiedników (Xen) zarówno linuksowy Vmware jak VirtualPC obecnie są darmowe i….
    Vmware nie ogłosiła bankructwa – żyje więc pewnie z płatnego supportu swojego bezpłatnego programu, a i M$ trudno posądzać o filantropię, więc na bezpłatnym VirtualPC pewnie tez zarabia.
    A w obu tych firmach pracują programiści mający żony, dzieci, może nawet kochanki – i na to wszystko zarabiający pracując nad darmowymi programami. Oczywiście, żeby nie było, że to nie GPL – od początku darmowy Xen też ma zastosowania komercyjne, a więc płatne.

  • Wstrętny Anomim

    Ten dialog zaczynał się rozsądnie, ale skończył na intelektualnej mieliźnie. Nie będę się już odnosił do kwestii wyżywienia deweloperów wolnego oprogramowania (ich liczba idzie w miliony, a w Teleexpresie jeszcze nie mówili o przypadku śmierci głodowej choć jednego z nich). Odniosę się do dwóch innych: konieczności istnienia zamkniętego oprogramowania i drogich badaniach, których rezultaty trzeba trzymać w tajemnicy.

    Dlaczego RMS twierdzi, że w idealnie by było gdyby istniało tylko wolne oprogramowanie? Dlaczego chce zastąpić zamknięte wolnymi odpowiednikami? Po prostu uważa, że każdemu odbiorcy oprogramowania należą się cztery wolności gwarantowane m.in. przez licencje GPL (używanie, badanie działania, modyfikowanie i dystrybucja zmian).

    Ale może każdy odbiorca nie chce wolności tylko działającego oprogramowania? Jest to jednak myślenie krótkowzroczne. Jeśli bowiem wyobrazimy sobie, że na bazie wspólnotowego kodu, może budować dosłownie każdy, to zobaczymy, że pada tym sposobem bariera „wynajdywania koła”, co oznacza przyśpieszony postęp.

    Być może dziś wolne oprogramowanie nie rozwija się tak szybko jak zamknięte w każdej dziedzinie zastosowań, jednak są już dziedziny, w których rozwija się szybciej (np. aplikacje webowe). Im większa będzie baza, tym więcej dziedzin zacznie przyśpieszać. Także kwestią czasu jest osiągnięcie i przewyższenie jakości oprogramowania zamkniętego. Po prostu w ilości siła. Do tego dochodzi aktywność użytkowników (zgłaszanie błędów, propozycji rozszerzeń, testowanie wersji alpha).

    Mamy tu więc kopię modelu sprawdzonego na przestrzeni setek lat w nauce. Dostęp do dokonań poprzedników, czyli do wiedzy, pozwala na szybszy postęp. Tak więc o ile w egoistycznym interesie producenta kart graficznych jest utrzymywanie wszelkich informacji w tajemnicy, o tyle nie jest to w interesie nikogo innego. Ani użytkowników, ani ogólnie rozumianej konkurencyjności. Bo jak można porównać dwa rozwiązania trzymane w tajemnicy? Pomijam już kwestię sensowności czynienia takich tajemnic w momencie istnienie prawa do ochrony patentowej.

    Sterowniki to tylko wierzchołek góry tajemnic. Co ze specyfikacją sprzętu, co z opisem architektury? Dwadzieścia lat temu takie informacje standardowo dołączał każdy producent sprzętu, jeśli chciał żeby ktoś coś od niego kupił. Dzisiejsi monopoliści nie muszą się o to martwić, bo nie ma dla nich alternatyw. Ale i na to jest sposób. Społeczność wolnego oprogramowania podjęła już kroki zbudowania otwartej architektury dla kart graficznych. Początek jest najtrudniejszy, trzeba zaczynać od wynajdywania koła. Ale po żmudnym okresie początkowym rozwój nabierze tempa i w pewnym momencie zmusi monopolistów do gry na tych samych zasadach w obawie przed utrata klientów.

    Dlatego zamiast wypisywać frazesy, że tak to już jest, że nic się nie da zmienić, że ideały to są dobre dla dzieci, że GPL to utopia, proponuje wspomóc społeczność. A nuż się uda i o oprogramowaniu zamkniętym będziemy uczyć dzieci na historii.