Wolne czy Otwarte? 25 lat GNU 3


Swój pierwszy artykuł chciałbym poświęcić Wolnemu Oprogramowaniu. Rzecz jasna, nie chodzi mi o programy, które można pobrać za darmo czy takie, które mają otwarte źródła. Chodzi mi o rozwijający się od ćwierćwiecza ruch społeczny, który osiągnął niezwykły sukces i obejmuje coraz większą społeczność. Dziś jest szczególny dzień do refleksji na ten temat, mija bowiem 25 lat od przedstawienia publicznie idei GNU przez Richarda Stallmana.

O historii tego ruchu i o samym Stallmanie można poczytać na Wikipedii, więc nie będę się nad tymi kwestiami rozwodził. Polecam również lekturę Manifestu GNU i książki „W obronie wolności”, która jest dostępna w wersji elektronicznej na stronie http://stallman.helion.pl. Inną pozycją, do której będę się w niniejszym tekście odwoływał jest esej „Katedra i Bazar” Erica S. Raymonda (polskie tłumaczenie również dostępne w sieci).

Wolne czy Otwarte?

Od około 10 lat zarysowuje się w tym niezwykłym ruchu rozłam, dzielący osoby tworzące i rozwijające oprogramowanie na tych, którzy są po stronie Free i na tych po stronie Open. Oczywiście pomijam programistów tworzących oprogramowanie własnościowe. Żeby uniknąć niedomówień podam współczesną definicję Wolnego Oprogramowania (za Free Software Foundation):

Wolne Oprogramowanie jest definiowane poprzez udzielanie odbiorcom następujących wolności:
0) wolność uruchamiania programu, w dowolnym celu (wolność 0)
1) wolność analizowania, jak program działa, i dostosowywania go do swoich potrzeb (wolność 1)
2) wolność rozpowszechniania kopii, byście mogli pomóc sąsiadom (wolność 2)
3) wolność udoskonalania programu i publicznego rozpowszechniania własnych ulepszeń, dzięki czemu może z nich skorzystać cała społeczność (wolność 3).

W tej definicji otwarte źródła są warunkiem sine qua non wolności oprogramowania, same jednak tej wolności jeszcze nie gwarantują. Patrząc zatem od strony przedmiotowej oprogramowanie „open” jest podzbiorem oprogramowania „free”. Tymczasem skupmy się jednak na kwestiach podmiotowych. Zasadniczą cechą społeczności free software jest „centralne zarządzanie” – Richard Stallman jest po prostu niekwestionowanym liderem tego ruchu. Co więcej, czytając jego wypowiedzi odnoszę wrażenie, że samo oprogramowanie jest niemalże jedynie dodatkiem do zasad moralnych, które to wysuwane są na pierwsze miejsce. Jednakże nie trudno zrozumieć, że w następnym pokoleniu hakerów kwestie prawne i moralne zostały przestawione na drugi plan. Oprogramowanie miało przede wszystkim działać, więcej – działać doskonale oraz przewyższać programy własnościowe pod względem technicznym. Jeżeli natomiast nie istnieje wolny odpowiednik, dlaczego nie skorzystać z produktu… choćby i Microsoftu? Na tym tle można zrozumieć zrozumieć słynną wypowiedź Linusa Torvaldsa o programie PowerPoint, a która to wypowiedź ciekawie jest zreferowana w „W obronie wolności”:

Podczas dyskusji o nadciągającej dominacji Microsoftu i jego systemu Windows Torvalds stwierdził, że podoba mu się PowerPoint, program Microsoftu do przygotowywania i pokazywania prezentacji. Dla hakerskich purystów ideologicznych było to jak chełpienie się mormona w świątyni swym zamiłowaniem do whisky, zaś dla Torvaldsa i jego zwolenników była to po prostu opinia zgodna ze zdrowym rozsądkiem. Dlaczego unikać wartościowych programów komercyjnych? Celem hakera jest wykonanie zadania, a nie cierpienie dla idei.

Od tego czasu rozłam stał się mocniejszy, co zresztą łatwo prześledzić we wspominanym eseju Erica S. Raymonda „Katedra i bazar”, do lektury którego gorąco zachęcam. Pogłębienie schizmy wiązało się również z założeniem Open Source Initiative i ogłoszeniem definicji otwartego oprogramowania:

Wprowadzenie
Open Source nie znaczy tylko dostępu do kodu źródłowego. Warunki dystrybucji oprogramowania Open Source muszą być zgodne z następującymi kryteriami:

1. Swoboda redystrybucji
2. Dostępny kod źródłowy
3. Licencja musi zezwalać na dokonywanie zmian oraz tworzenie dzieł pochodnych
4. Spójność kodu źródłowego autora
5. Niedozwolona dyskryminacja osób i grup
6. Niedozwolona dyskryminacja obszarów zastosowań (np. komercyjnych)
7. Dystrybucja licencji
8. Licencja nie może obejmować konkretnego produktu
9. Licencja nie może ograniczać stosowania innego oprogramowania

Być może lektura i porównanie obu „konstytucji” nie uwypukla różnic między oprogramowaniem wolnym a otwartym. Niemniej istnienie takich różnic podkreślają sami liderzy obu wzmiankowanych obozów. Czytając esej Raymonda widać fascynację nowym – wyraźnie przeciwstawianym koncepcji Stallmana – modelem tworzenia oprogramowania w konwencji Open Source: częste wypuszczanie aktualizacji, w dzieło tworzenia programu zaangażowani są beta-testerzy i programiści z całego świata, etc. Raymond porównuje doświadczenie tworzenia programu wg. założeń Linusa Torvaldsa do hałaśliwego bazaru, który jednak doskonale i owocnie funkcjonuje poprzez funkcję samoregulacji. Przeciwstawia to doświadczeniu współpracy ze Stallmanem, który wpatrzony w szczytny cel pracował z wąskim gronem wtajemniczonych hakerów (katedra!), którzy samodzielnie musieli wyłapywać i poprawiać błędy, co m.in. opóźniało wydawanie nowych wersji. Negatywnie ocenia wiodącą rolę rms uważającego siebie za najwyższy autorytet w projekcie GNU. W nurcie przeciwstawiania sobie dwóch opisywanych koncepcji wypowiada się zresztą sam Stallman. Pisze on, że Open Source i Free Software są jak dwa obozy w tej samej społeczności i chociaż nie zgadzają się co do spraw fundamentalnych (!) są zgodne w kwestiach praktycznych, co owocuje wielopłaszczyznową współpracą:

Oba ruchy, Free Software i Open Source, są jak dwa skrzydła polityczne w naszej wspólnocie (…) Nie zgadzamy się co do podstawowych zasad, ale jesteśmy mniej więcej zgodni jeśli chodzi o praktyczne zalecenia. Więc możemy współpracować i współpracujemy razem nad wieloma konkretnymi projektami. Nie uważamy ruchu Open Source za wroga. Wrogiem jest oprogramowanie prawnie zastrzeżone o restrykcyjnych licencjach.
Nie jesteśmy przeciwko ruchowi Open Source, ale nie chcemy by nas wrzucano do jednego worka. Uznajemy wkład, jakie wnieśli do naszej społeczności, lecz to my ją stworzyliśmy. Chcemy, by kojarzono nasze osiągnięcia z naszymi wartościami i naszą filozofią. Chcemy być słyszani, nie przysłonięci przez grupę o odmiennych poglądach. Wkładając wiele wysiłku w to, żeby nie uważano nas za część tej grupy, wystrzegamy się stosowania słowa „otwarte” w odniesieniu do wolnego oprogramowania lub jego przeciwieństwa, „zamknięte”, gdy mowa o niewolnym oprogramowaniu.
Dlatego mówiąc o pracy, którą wykonaliśmy i oprogramowaniu, które zbudowaliśmy, takim jak system operacyjny GNU/Linux, wspomnijcie o ruchu Wolnego Oprogramowania.

Czy zadowolony użytkownik to bezideowy pragmatysta?

Jestem zwykłym użytkownikiem GNULinux. Korzystam z komputera w celach naukowych (pisanie pracy magisterskiej), rozrywkowych (multimedia, czasem gry) czy informacyjnych (Internet). Zainstalowanie przeze mnie Ubuntu było przygodą: jak sobie poradzi system z moimi oczekiwaniami i jak ja poradzę sobie z systemem. Potrzebowałem sprawnego OS, który gwarantuje bezpieczeństwo i umożliwia mi realizowanie określonych zadań, i jak się okazało wybór Ubuntu był strzałem w dziesiątkę. Z czasem odkryłem, że szukanie po forach różnego rodzaju HOW-TO czy zabawa z konfiguracją wszelkiej maści oprogramowania mogą być przyjemne, co więcej Linux obudził we mnie uśpioną od czasów licealnych pasję programowania. Ale nie to było punktem wyjścia. Nie jestem cyber-anarchistą i nie cierpiałbym li tylko dla idei, gdyby GNU/Linux nie był dobrą alternatywą wobec Windows.

Oczywiście, z czasem coraz bardziej przekonuję się już nie tylko do samego software, ale i do idei Wolnego/Otwartego oprogramowania. Niestety, odnoszę wrażenie, że im mocniej mnie ta idea pociąga, tym wyraźniej zostaję postawiony przed sporem, który zaczął się gdy jeszcze nawet nie miałem komputera i który tak naprawdę dzieje się ponad moją głową. Bo przecież czy będąc zwykłym użytkownikiem GNULinux muszę się deklarować po którejkolwiek ze stron? Nie muszę, nie chcę i chyba nawet nie powinienem. Jestem wdzięczny Stallmanowi i jego ekipie za projekt GNU, tak samo jestem wdzięczny dla wszystkich którzy tworzą oprogramowanie w myśl założeń Open Source. To dzięki pracy wielu ludzi – czasem nawet sprzeczających się między sobą – mogę teraz korzystać z dobrego, wolnego systemu i mnóstwa oprogramowania dołączonego do niego. Dlatego też dziś, w 25 rocznicę ogłoszenia projektu GNU z radością podpisuję się pod słowami Manifestu Ubuntu:

Ubuntu ma zaszczyt być oprogramowaniem o otwartych źródłach. Niektórzy uważają oba ruchy – wolne oprogramowanie i otwarte źródła – za wzajemnie konkurencyjne. Ubuntu nie podziela tej opinii. Członkami naszej społeczności są osoby przywiązane do obu tych tradycji!


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

3 komentarzy do “Wolne czy Otwarte? 25 lat GNU

  • mrowa

    Tekst ciekawy i nawet refleksyjny, tylko odnoszę takie wrażenie, że autor nieco za bardzo uwypuklił tu te najbardziej jaskrawe z problemów, tworząc wrażenie sekty. Może się mylę, ale takie właśnie odniosłem wrażenie po przeczytaniu części „Wolne czy Otwarte?”. Lepiej by to chyba wyglądało jak by zmienić nieco kolejność wypowiedzi i kwestię sporu między „wolnym i otwartym” przedstawić na koniec.
    Tak czy inaczej, uważam tekst za bardzo interesujący.
    Pozdrawiam