Dlaczego nie chcemy propagować Ubuntu – druga odsłona pierwszego wywiadu ze zwykłym użytkownikiem
Kilka dni temu pewien zaangażowany w promocję Linuksa kolega zwrócił się do nas z prośbą o pomoc w załatwieniu 1600 (tysiąca sześciuset !!! – choć jest też wersja mówiąca o szesnastu tysiącach) tłoczonych płytek z Ubuntu.
Po co?
Noo, wiadomo: żeby rozdać wśród uczniów szkół, w których miały odbyć się prezentacje propagujące Linuksa. KAŻDY, każdy uczeń miał dostać płytkę.
Reakcja nasza pewnie go bardzo rozczarowała, a może też zdumiała: stanowczo bowiem odmówiliśmy nie tylko przekazania takiej ilości płyt (i tak z resztą nie mamy takiej możliwości), ale nawet wsparcia tak szczytnej akcji choćby przez poparcie prośby.
I tutaj należy postawić „pod tytułowe” pytanie: dlaczego nie zależy nam na propagowaniu Ubuntu?
Nie czujemy się lepsi tylko dlatego, że nasz Szef rozdaje każdemu chętnemu tłoczoną płytkę z Linuksem. Nie uważamy, że dystrybucje bez takiego olbrzymiego wsparcia finansowego są tylko z tego powodu jakoś gorsze od Ubuntu.
Owszem, ta sytuacja bardzo pomaga nam w popularyzacji „naszego” Linuksa, ale też czujemy się podwójnie zobowiązani, żeby i nasza praca została zauważona. Można przekornie rzec, że aby zaistnieć w sieci mamy nawet trudniej niż inni, bo nasz Szef poprzeczkę postawił niezwykle wysoko.
Sami więc staramy się wnosić coś od siebie – oczywiście na miarę możliwości. Nie czekamy, aż oryginalne płytki z Ubuntu zaleją świat i nie tylko one są naszymi narzędziami w propagowaniu Ubuntu.
I to jest odpowiedź na zaskakujące pytanie jakie zadałem na wstępie: nie zależy nam na wciśnięciu każdemu płytki z Ubuntu. Nie zależy nam na akcjach, których celem samym w sobie jest rozdanie jak największych ilości płytek z Ubuntu. Nie zależy nam na „działaczach”, którzy jako jedyny pomysł „na Linuksa” mają pobicie rekordu Guiness’a w rozdawaniu płytek z Ubuntu.
Płytki są i powinny pozostać przyjemnym pamiątkowym gadżetem, miłą niespodzianką, drobnym upominkiem dla ZAINTERESOWANYCH osób, a może też DOWODEM, że Ubuntu (czy w ogóle Linux) nie jest zabawką pryszczatych studentów, ale czymś poważnym, za czym stoją baaardzo duże pieniądze.
Szmal
I tak dotarliśmy do drugiej strony medalu: Open Source także potrzebuje pieniędzy!!
I, mimo, że dla normalnego człowieka kwoty jakimi obracają firmy zaangażowane lub choćby żyjące z Open Source są niewyobrażalnie wielkie, bo idące w miliardy dolarów to nie oznacza, że są niewyczerpalne, nie oznacza, że można z nich brać bez końca i tylko na nich budować swoją strategię działania.
Czy więc da się zrobić coś z niczego? Czy można propagować Linuksa skuteczniej bez znacznych nakładów finansowych? Czy wreszcie posiadane środki finansowe można wykorzystać efektywniej?
Odpowiedź brzmi: TAK
I tutaj krótka dygresja czyli druga odsłona pierwszego wywiadu ze zwykłym użytkownikiem
Dwa lata temu dostałaś swój pierwszy komputer z Ubuntu na pokładzie. O Twoich ówczesnych obawach wie już cała Polska, a jak jest teraz?
Sytuacja zmieniła się od tamtej pory diametralnie. W świetlicy mamy już 2 komputery z Ubuntu, za chwilę pojawi się trzeci (dziękujemy darczyńcom), a co najciekawsze na naszych komputerach w pracowni także pojawił się Linux!
Licząc latami szkolnymi to już trzeci rocznik, który przychodzi do Twojej świetlicy i tutaj napotyka Linuksa. Jak sobie z tym radzisz?
Dla dzieci „świetlicowych” (czyli najmłodszych) pracownia komputerowa jest jeszcze prawie niedostępna. W szkole więc bywa, że jest to ich jedyny kontakt z komputerem. Dla wielu, wielu dzieci jest to W OGÓLE jedyny kontakt z komputerem. Dzieci, nawet te „obciążone” przyzwyczajeniami, szybko się jednak uczą, a te, które przychodzą tutaj kolejny rok, mogą być nawet nauczycielami dla swoich młodszych kolegów.
Oczywiście, komputery pełnią w naszej świetlicy ważną funkcję edukacyjną, integrującą, a jako, że są (na razie) tylko dwa stymulują zachowania prospołeczne – dzieci muszą uczyć się nimi dzielić….
No tak, ale to nie zależy od zainstalowanego na nich systemu operacyjnego. Co więc Twoim zdaniem wniósł w życie świetlicy i szkoły Linux? Czy dzieci w ogóle wiedzą, że korzystają z Linuksa?
Oczywiście, że wiedzą. A teraz, kiedy Linux jest też na „oficjalnych” komputerach nikogo nie dziwi jego obecność u nas.
A co do pytania o „wkład” Ubuntu w życie świetlicy…
Cóż – mamy mnóstwo ciekawych gier (absolutnie niezmiennie hitem jest Supertux, a dzieci pytają o możliwość jego „zgrania”), ale też cieszymy się bogactwem programów edukacyjnych (wspomagają naukę przedmiotów szkolnych), graficznych czy multimedialnych.
Ważnym elementem edukacyjnym jest LEGALNOŚĆ tych wszystkich programów. Dzieci mogą zobaczyć, że można legalnie i za darmo znaleźć bogaty zbiór aplikacji na każdą okazję.
A z innej beczki. Pierwszy komputer jest u Ciebie już dwa lata. Jak poradziłaś sobie z jego serwisowaniem?
Ech, jestem zwykłą szarą użytkowniczką komputera i nie mam jakiegokolwiek pojęcia o czymś takim jak „serwisowanie” komputera. Nigdy też nie prosiłam naszego sponsora o jakąś pomoc. Pan Informatyk ma swoje własne, niezwykle ważne zajęcia…. Jednym słowem: ten komputer działa bez przerwy już dwa lata!!!
Jest to dla mnie jedna z najbardziej zdumiewających jego cech. Małe i niedoświadczone rączki uczące się i naciskające często zupełnie przypadkowo klawisze, uruchamiane często wręcz „taśmowo” programy, które w końcu całkowicie blokują jakąkolwiek możliwość zrobienia czegokolwiek i często używany w związku z tym RESET, nie pozbawiły komputera podstawowych funkcjonalności. Owszem, niektóre gry nie chcą już się uruchomić, ale wszystko poza tym działa dokładnie tak jak dwa lata temu!!
Zdumiewające!!
Jak wspomniałaś spodziewasz się trzeciego komputera w świetlicy. Jakie są najważniejsze Twoje oczekiwania wobec kolejnego sprzętu?
Ma dać się go podłączyć do Internetu, ma odtwarzać filmy i piosenki, chciałabym (i to rodzi moje największe wątpliwości) wykorzystać go też w pracy: pisanie konspektów, planów, list uczniów… Nie mam drukarki, więc muszę efekty pracy nagrać na pendrivie, zanieść do sekretariatu i wydrukować, a tam … Windows!!
Czy to będzie możliwe? Bardzo bym chciała….. To, że moi uczniowie będą szczęśliwi to już wiem. Nasze obawy sprzed dwóch lat zniknęły bezpowrotnie 😀
Wybacz, al zaintrygowała mnie Twoja uwaga o „oficjalnych” komputerach z Linuksem. Jakoś nie chce mi sie wierzyć, że dwie świetlicowe maszyny tak radykalnie zmieniły myślenie o technologiach informacyjnych…
W pracowni posiadamy baaardzo stare, przepięknej urody, kolorowe Makintosze. Nasz nowy Pan Informatyk uznał, że jedyną dla nich (i dla szkoły) szansą na „uwspółcześnienie” jest wgranie Linuksa – tylko wtedy da się na nich realizować program nauczania – zdecydowanie różny od tego z czasów ich świetności. Pewnie kiedy dostaniemy nowe komputera, będzie na nich Windows…. Ale kto wie….
Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że w naszej szkole już wszyscy wiedzą co to Linux i czym go „ugryźć”…..
Dziękuję za rozmowę
Dlaczego wróciłem do tego starego wywiadu?
Dlaczego „sprawdziłem” co się aktualnie dzieje w szkole?
Odpowiedź wydaje się aż nadto oczywista: przy pomocy niewielkich nakładów finansowych (de facto jedynie transport komputera do szkoły) oraz używając sprzętu normalnie skazanego na złomowanie osiągnęliśmy sukces większy niż zakładaliśmy na początku – obecnie wszyscy uczniowie tej szkoły znają i posługują się Linuksem.
Oczywiście dużą rolę odgrywa tutaj niedoinwestowanie polskich szkół. Komputery z Linuksem na świetlicy znalazły się dlatego, że nie szkoła nie kupiła innych. Linux na Makintoszach pojawił się bo szkoły nie stać na zakup kompletnej nowej pracowni komputerowej, gdzie moc komputerów pozwoliłaby uruchomić Vistę.
Jednak czy to właśnie nie powinno być wskazówką i dla nas, i dla decydentów oświatowych?
Czy właśnie w tym kierunku nie powinniśmy zdążać propagując Linuksa w ogóle, czy do zastosowania w oświacie? Czy uczniowie siedzący właśnie przed panoramicznymi ekranami LCD, na których beztrosko śmiga sobie interfejs Aero będą lepiej wyedukowani niż ci, którzy mają stare Makintosze? Myślę, że odpowiedź jest oczywista i jasna.
Mając ograniczone środki finansowe (my jako środowisko OS, ale i polska oświata) można je spożytkować lepiej i skuteczniej, a efekty mogą zaskoczyć nawet twórców akcji.
I dlatego chcielibyśmy odnowić pomysł jaki padł w czasie dyskusji nad pierwszym wywiadem ze zwykłym użytkownikiem
http://freegeek.org czyli http://freegeek.org.pl
Daleko, w bogatych Stanach Zjednoczonych grupa ludzi znających się na komputerach i systemach operacyjnych przywraca do życia zdawałoby się nikomu już niepotrzebny sprzęt i znajduje ludzi i instytucje, dla których jest to bezcenny i potrzebny dar.
Skoro w bogatych Stanach Zjednoczonych żyją ludzie, których nie stać na własny komputer, są instytucje, które nie mogą sobie pozwolić na nowoczesną edukację swoich podopiecznych to czy takie potrzeby nie istnieją również w Polsce?
Czy w Polsce każdy już jest właściwie przygotowany do życia w społeczeństwie informatycznym?
Czy wszyscy zdają sobie sprawę, że brak takowego przygotowania eliminuje człowieka z coraz szybciej pędzącego świata?
I wreszcie:
której z potrzeb zgłoszonych w wywiadzie powyżej NIE JEST w stanie zaspokoić Linux?
Na dobry początek uruchamiamy więc platformę freegeek.org.pl. Chcemy, aby stała sie ona miejscem do dyskusji, zgłaszania inicjatyw, pomysłów, ale też potrzeb i, mamy nadzieję, także ofert przekazania niepotrzebnego sprzętu.
Z całą świadomością stawiamy ten nasz pomysł poza serwisem ubuntu.pl, bo jeśli ktoś zechce zainstalować Slacka, Debiana, Mandrivę czy dowolną inną ulubioną dystrybucję także może i powinien włączyć się w tę akcję.
Jeśli nie możesz pomóc finansowo, nie masz zbędnego sprzętu zawsze pozostaje możliwość „adopcji” choćby tego świetlicowego komputera (jak widać nie potrzeba do tego codziennych wizyt i godzin pracy 😉 ) i jego „serwisowanie”.
Jeden (nawet stary) komputer pozostawiony w szkole po prezentacji na temat Linuksa, na którym każdy może sprawdzić, że nie taki diabeł straszny zdziała na pewno więcej niż kolejne setki i tysiące rozdanych płyt.
Więc zróbmy to!
Zespół Ubuntu.pl
Trafiliście w dychę, jestem za. Ostatnio nawet o tym myślałem, więc spadliście mi jak z nieba.
Świetne,
w swojej szkole trzy lata temu zainstalowałem w pracowni Linuksa (wtedy był to Aurox) serwer postawiłem na Ubuntu. Dzieci doskonale posługują się Scribusem w składzie gazetki, a nie było łatwo. takich inicjatyw jak najwięcej.
„Komputery z Linuksem na świetlicy znalazły” itd., a po Polsku to w świetlicy!
Warto o inicjatywie poinformować większe grono.
Nius o FreeGeek.org.pl zamieściłem na OSnews.pl: http://osnews.pl/inicjatywa-free-geek-po-polsku/
Osobiście także jestem przeciwny rozdawaniu (wciskaniu) płytek wszystkim, jak leci. Powody są dwa.
Pierwszy – czasem taki człowiek traktuje potem community jako darmowy helpdesk, który ma rozwiązywać jego wszystkie problemy (ze sprzętem, z systemem, z aplikacjami…) – „daliście mi płytkę i nie działa”.
Drugi – rozdawanie płytek wszystkim, kiedy wiadomo, że 90% tych płytek się zmarnuje jest po prostu nieekologiczne. To jednak jest plastik, chemia itd. Poza tym, tak naprawdę taka płytka jest na kilka miesięcy – potem wyjdzie nowa wersja i stara będzie… stara. Co innego jeśli osoba chce zainstalować i pyta o instalkę – wtedy warto mieć pod ręką instalkę.
Dlatego sam nie biorę płyt, jeśli nie mam pewności, że będę z nich korzystał (lepiej ściągnąć i wypalić na płycie RW). Wyjątek – projekty bez porządnego serwera, albo takie, które wydają najpierw na płycie, a dopiero po czasie do ściągnięcia (Knoppix z tego co wiem, chociaż na żywo nie widziałem płytek). Oczywiście w przypadku osób ze słabym łączem (w dzisiejszych czasach to chyba tylko osoby płacące za ilość przesłanych danych/czas połączenia się łapią) wygląda to trochę inaczej…
Dobrym pomysłem wydaje mi się dostarczenie pojedynczych płyt do bibliotek miejskich i szkolnych. Zainteresowani będą mogli wypożyczyć/skopiować płytę.
Jak dla mnie powinnien po swojej prezentacji powinnien rozdać płytki tym, którzy będą zainteresowani tzn. podejdą do niego i poproszą o nią. Jak wspomni, że ma ich mało to też zachęci, bo co niedostępne to atrakcyjniejsze.
A w samej prezentacji powiedzieć, że wystarczy pobrać ze strony albo zamówić do domu.
Osoba która wyszła z pomysłem rozdawania płytek z Ubuntu, na pewno miała dobre intencje. Chodzi o obniżenie barier w dostępności. Napisanie maila z prośba o przesłanie płytki, czy ściągniecie jej z internetu i nagranie, jest na pewno barierą która zatrzymuje wiele osób…
Tyle że dla nich samodzielne zainteresowanie systemu operacyjnego jest już na pewno barierą nie do pokonania. Oni często nie wiedza co to jest system operacyjny i że można go zmienić samodzielnie nie będąc informatykiem 🙂
Tak więc inicjatywa rozdawania starszych komputerów z zainstalowanym Linuxem jest na pewno cenna. To taki polski One Laptop Per Child 🙂
powodzenia
I w tym właśnie siła linuxa
[quote comment=”26947″]Osoba która wyszła z pomysłem rozdawania płytek z Ubuntu, na pewno miała dobre intencje.
Tak więc inicjatywa rozdawania starszych komputerów z zainstalowanym Linuxem jest na pewno cenna. To taki polski One Laptop Per Child 🙂
[/quote]
Hmm, nie odmawiamy nikomu dobrych intencji, ale chcemy aby jednak dać też coś od siebie, czyli np. „zorganizować” komputer dla szkoły, a nie tylko 400 płytek.
A co akcji OLPC – to jednak jest zupełnie co innego. freegeek.org istnieje już od bardzo dawna i ma zupełnie inne podstawy i założenia choć cel bardzo podobny: każdy powinien mieć dostęp do komputera, każdy powinien móc go używać we własnym języku, każdy niepełnosprawny……..
Nie przypomina Wam to czegoś? 🙂
mi przypomina 😉 coś na „U”
U mnie w szkole stoi 8 komputerów w workach na śmieci. Namawiam Pana Informatyka żeby zorganizował na nie przetarg 😉 To takie szroty, procek może 200MHz, 32MB ramu (tak na oko). Cztery z nich mają złącza PS/1 do klawiatur i myszek 😉 Jak myślicie, da się z nimi coś zrobić? Jestem gotów nawet zainstalować „goły” system i potem samemu dogrywać wszystko co trzeba.
Panie Rafale, jeśli Pan to czyta, to bardzo Pana proszę, niech Pan zrobi ten przetarg…
Co do rozdawania płytek z Ubu dla wszystkich to trochę przesada. Zainteresowani niech sobie sami z neta ściągną lub zamówią bo Ci co je dostaną to i tak pewnie nigdy ich do napędu nie włożą tylko gdzieś na półkę z starymi grami wepchną.
Oczywiście jestem „na tak” aby w szkołach pojawił się Linux np. takie fajne i proste Ubuntu. Osobiście sam nauczycielowi „truję dupę” aby zainstalował Linuxa w pracowni informatycznej nawet z windą na jednym kompie może się zgodzi
Jestem za. To oddawanie komputerów do szkół to może nie [quote post=”1434″]każdy powinien mieć dostęp do komputera, każdy powinien móc go używać we własnym języku, każdy niepełnosprawny……..[/quote] ale to i tak bardzo duża pomoc, nawet komp z Damn Small Linux był by dobry, aby jakiś prosty dokument napisać, potem np. zapisać na pendriva lub zajrzeć do Interetu…
Teraz coraz częściej na lekcjach są polecenia „Zobacz w Internecie” lub „Znajdź w Internecie to-i-to”…Ktoś by poszedł, zobaczył i skutek? Poszerzona wiedza.
Czemu? Szkolna biblioteka czy choćby klasa to całkiem dobre miejsce na takie stanowisko.
„Dobrym pomysłem wydaje mi się dostarczenie pojedynczych płyt do bibliotek miejskich i szkolnych. Zainteresowani będą mogli wypożyczyć/skopiować płytę.”
Tylko musieli by najpierw wiedziec ze te plytki tam sa.
[quote comment=”27078″]
Tylko musieli by najpierw wiedziec ze te plytki tam sa.[/quote]
Człowieku małej wiary siejący defetyzm!
To powinno być dawno rozwiązane i to bardzo prosto i małym nakładem kosztów.
Zamiast więc znowu bezprzedmiotowo „jęczeć” weź przykład z Novella, który tysiące Żabek oblepił nalepkami: Tutaj używamy systemu SuSE Enterprise Linux (czy podobnymi). Wystarczy na drzwiach od biblioteki nalepić: tutaj możesz bezpłatnie skopiować sobie Ubuntu/Mandrivę/Slacka/Debiana/cokolwiek”.
Jednak to wymaga nieco zaangażowania, a rozrzucanie płytek – nie.
Ja nie sieję defetyzmu ani nie wspominam nic o wierze. Po prostu stwierdziłem fakt.
Żeby ludzie szukali płyt z Ubuntu w bibliotekach muszą się najpierw o tym dowiedzieć.
[quote comment=”27093″]Ja nie sieję defetyzmu ani nie wspominam nic o wierze. Po prostu stwierdziłem fakt.
Żeby ludzie szukali płyt z Ubuntu w bibliotekach muszą się najpierw o tym dowiedzieć.[/quote]
Właśnie z powodu doświadczeń z takimi pseudorzutkimi pseudodziałaczami powstał ten artykuł. Nie wiem czy znowu powinienem Ci napisać: wydrukuj nalepkę, zawieś ją na drzwiach biblioteki i wszyscy się dowiedzą.
Trudne, nieprawdaż ?
Aaaale….. Wydrukowanie „ogłoszenia” wymaga już rzeczywistego wkładu pracy…..
Nie do pokonania przeszkoda 🙁
Sylwek, o co ci znowu chodzi? Masz coś do mnie? To napisz mi bezpośrednio na maila (jako admin czytelni zobaczysz go w wordpressie, w razie czego na moim techblogu jest).
Zaś co do nalepki na bibliotece to może się okazać nieskuteczna jeśli nikt zainteresowany nie będzie obok niej przechodził. Sama nalepka nie wystarczy, jeśli już to musi być częścią bardziej zorganizowanej akcji.
A co do twoich pseudo*-obelg, to ci którzy czytają mojego bloga mogą sami ocenić jakość moich działań.
[quote comment=”27131″](jako admin czytelni zobaczysz go w wordpressie[/quote]
1. Może Cie to zaskoczy, ale nie jestem adminem Czytelni
2. Nie zaglądam „pod kołdrę” i nie interesuje mnie kto pisze, ale co pisze
3. Już sam fakt, że podnosisz na forum publicznym bzdurny i błahy problem ma cechy trollowania, a nie merytorycznej dyskusji.
Rozumiem, że dla kogoś może być problematyczne zdobycie komputera, rozumiem, że niewiele osób potrafi załatwić salę w szkole na pokaz Linuksa (inna sprawa, że dyrekcja i tak woli rozmawiać ze „zinstytucjonalizowanym” prezenterem). Jeśli jednak zaczynasz od biadoleń nad powiadomieniem ludzi o płytkach w bibliotece…….
BTW> Z mojej strony to koniec tego „pseudowątku”. EOT
@Sylwester
Z ogłoszeniem typu „Tu skopiujesz Ubuntu”, dotrzesz do grupy docelowej, która już _wie_ co to jest Ubuntu, a nawet Linux. To Twoja droga? Sądzę, że więcej pożytku przyniesie praca u podstaw, która pozwoli Linuksowi/Ubuntu zaistnieć w polskim szkolnictwie, urzędach, instytucjach, innymi słowy – w najzwyklejszej pracy na co dzień, a nie w zaciszu domowego biurka pryszczatego geeka.
Taką pracą u podstaw może być właśnie dostarczanie kompletnego komputera z oprogramowaniem. Jednak, bez oficjalnego zatwierdzenia Linuksa w Ministerstwie Oświaty, taki komputer będzie taką ciekawostką w szkole, w świetlicy dziwolągiem na którym nie chodzi WoW, w urzędzie maszynką do pisania, która działa póki się nie pojawią błędy dysku, itp.
Dlatego nie bagatelizowałbym rozdawania płytek. Każdy sposób na rozruszanie skostniałej tkanki przyzwyczajeń będzie dobry.
@Azrael
Nalepka/plakacik, że tu jest 'Ubuntu Zone’ zaciekawi, pomoże, ułatwi. Niby nic, a przydatna sprawa, choć – jak pisałem wyżej, nie będącym w temacie, nic nie powie.
[quote comment=”27145″]Taką pracą u podstaw może być właśnie dostarczanie kompletnego komputera z oprogramowaniem. Jednak, bez oficjalnego zatwierdzenia Linuksa w Ministerstwie Oświaty, taki komputer będzie taką ciekawostką w szkole, w świetlicy dziwolągiem na którym nie chodzi WoW, w urzędzie maszynką do pisania, która działa póki się nie pojawią błędy dysku, itp.
Dlatego nie bagatelizowałbym rozdawania płytek. Każdy sposób na rozruszanie skostniałej tkanki przyzwyczajeń będzie dobry.
@Azrael
Nalepka/plakacik, że tu jest 'Ubuntu Zone’ zaciekawi, pomoże, ułatwi. Niby nic, a przydatna sprawa, choć – jak pisałem wyżej, nie będącym w temacie, nic nie powie.[/quote]
1. Ten artykuł mówi: nie ograniczajcie swoich działań wyłącznie do rozdawania płytek!
A nie: nie rozdawajcie płytek wcale! Więc bądźcie tak mili i nie przeinaczajcie moich słów.
2. Drugim przesłaniem z tego artykułu jest: zrób coś sam!! Nie jęcz!!
Więc wydrukujcie choć nalepkę, a nie tylko rozdawajcie płytki.
3. @Salvadhor – jak się zabiera głos na jakiś temat, to trzeba cokolwiek o nim wiedzieć. I znowu „jęczysz”, że Linux musi być „zatwierdzony” przez Ministerstwo, a tutaj niespodzianka: OD DAWNA JUŻ JEST. Ba, na maturze można już od wielu lat zażyczyć sobie komputera z Linuksem. Ba, choćby przykład z artykułu wyżej (szkoła, gdzie, to prawda – z biedy, ale jest obecnie wyłącznie Linux) świadczy, że można. Wiec nie wyważaj otwartych drzwi tylko weź się do roboty.
Nikt, nawet linuksowi fanatycy, nie lubi beksów 😀
„Linux musi być “zatwierdzony” przez Ministerstwo, a tutaj niespodzianka: OD DAWNA JUŻ JEST. Ba, na maturze można już od wielu lat zażyczyć sobie komputera z Linuksem.”
Jest, ale na papierze. Programy nauczania nabierają dopiero poprawności politycznej i w punktach nauczania nie używa się już konkretnych rozwiązań (Word, Windows, itp), ale zdarzają się nadal kwiatki, że gdzieś pojawia się 'program do prezentacji Power Point’. Czyli, szkoła może uczyć na jakim chce oprogramowaniu, a w domyśle na najpopularniejszych pakietach MS Office.
Ściemniam? To ułóż program nauczania dla gimnazjum wg. zaleceń MEN’u:
http://www.srodki-dydaktyczne.men.gov.pl/www/standard-frame.php?subject=12
Fakt, zmarnowałem swoje życie, że nie startowałem do Ministerstwa, by zmienić ten fakt z pozycji rządzącego.
A poza tym aspektem, to woda drąży kamień. Upowszechnianie Linuksa nie nastąpi, bo ktoś 'zorganizuje akcję’. Tylko całość ruchu społecznego może do tego doprowadzić.
[quote comment=”27170″]to woda drąży kamień. Upowszechnianie Linuksa nie nastąpi, bo ktoś 'zorganizuje akcję’. Tylko całość ruchu społecznego może do tego doprowadzić.[/quote]
Tym bardziej nie nastąpi po zasypaniu całego świata płytkami.
A ta pogardliwie przez Ciebie traktowana „akcja” ma właśnie zmobilizować ludzi do RZECZYWISTEGO działania (a nie tylko rozrzucania płytek), do wykorzystania ISTNIEJĄCYCH możliwości (a nie do czekania na zatwierdzenie zatwierdzonego), do lepszego wykorzystania OGRANICZONYCH (niestety) środków (w tym też, o dziwo, płytek) oraz do pokazania ludziom (nie tylko szkołom) Linuksa RZECZYWIŚCIE działającego (choćby na starych komputerach), a nie tylko w postaci plików binarnych.
@Sylwester
Po raz kolejny stosujesz swoje ulubione szturchania kijem każdego. Gdzie napisałem, że gardzę tą akcją?
EOT. Na freegeek.org.pl doczytam sobie, kto zbiera sprzęt, bo przygotowałem pudło szpejów, które mogę przekazać.
[quote comment=”27177″]
EOT. Na freegeek.org.pl doczytam sobie, kto zbiera sprzęt, bo przygotowałem pudło szpejów, które mogę przekazać.[/quote]
A może zamiast szukać „chętnych” do roboty po prostu SAM się zarejestrujesz, pozbierasz trochę sprzętu z okolic i ustawisz go w szkole/na rynku/domu dziecka/wherever, a obok ponalepiasz nalepki, że każdy chętny może dostać/skopiować sobie płytkę w pobliskiej bibliotece, gdzie przy okazji będziesz mógł co jakiś czas organizować prelekcje/pokazy/instalacje.
Polecam tę drogę 😀
[quote comment=”26968″]mi przypomina 😉 coś na „U”
U mnie w szkole stoi 8 komputerów w workach na śmieci. Namawiam Pana Informatyka żeby zorganizował na nie przetarg 😉 To takie szroty, procek może 200MHz, 32MB ramu (tak na oko). Cztery z nich mają złącza PS/1 do klawiatur i myszek 😉 Jak myślicie, da się z nimi coś zrobić? Jestem gotów nawet zainstalować „goły” system i potem samemu dogrywać wszystko co trzeba.
[/quote]
Da się coś zrobić. Trzeba postawić serwer LTSP na jakiejś „standardowej” maszynie, w rodzaju Pentium 4 1 GB RAM i zrobić z tych komputerów X-terminale. W ten sposób te 8 komputerów działa jak normalne komputery, można odpalić Firefoksa czy OpenOffice. Tylko z graniem jest ciężko 😉 Zrobiłem coś takiego w jednej szkole.
Trzeba tylko pamiętać włączyć swap po NBD (jeśli nie mają dysków, jeśli mają to na dysku), bo bez tego przy 32 MB mogą się wieszać przy wyświetlaniu bardziej skomplikowanej grafiki.
Szczegóły techniczne mogę podać przez e-mail: krzysiek MAŁPA lichota KROPKA net
Zgadzam sie z artykułęm w 100% co więcej na miejscu teog kolesia nie prsoiłbym o to bo to dla Cannocial tylko straty załużmy że nie każdy chciałby zamieścić u siebie na chałupie poczciwego ubunciaka i pozostał przy windowsie to pomyślcie że około 1200płyt w które zainwestował Cannoncial ląduje w koszy gdy na drugie tyle czekają uzytkownicy ubuntuczekajacy na takie same płyty co więcej poleciłbym tej osobiechcącej rozdawać ubuntu o inną rzecz podobnie jak autor tego artykułu polecam zorganizowanie demonstracji i opisu jak korzystać z linuxa, a w ogłoszeniu o tym wydarzeniu napisałbym żeby zainteresowani wzieli ze sobą czyste płyty(na pewno każdy ma jedną w domu) i w tkai sposób op demonstracji owy ktoś mógłby nagrywać ubutnu dla tych co chcą i dopowiedzieć że na strone https://shipit.ubuntu.com/ mozna złożyć prośbe o oryginalną płyte ubuntu
Chciabym dodac jedna rzecz, ktora moim zdaniem nie zostala wzieta po uwage. Wiekszosc tak zwanych 'zwyklych ludzi’ nigdy nie mialo kontakut z zadnym terminalem, komendami itd. Jest to po czesci wina systemow okienkowych ktore sugeruja ze wszsytko poza klokaniem w guziki jest zarezerwowane dla waskiej grupy specjalistow. Z linuksem jest odwrotnie i juz po roku uzytkowania odkrywa sie, ze nie taki diabel straszny i ze kilka prostych komend w okienku terminala moze zapedzic znajdz i zamien z worda w kozi rog. Problem polega na tym, ze aby sie tego nauczyc to jakos trzeba zaczac. Wielu pasjonatow informatyki nie zdaje sobie z tego sprawy (poniewaz wiekszosc ich znajomych rowniez jest jakos tam zinformatyzowana) ze dla wielu ludzi, o ile nie dla wszystkich, cos takiego jak przeinstalowanie systemu jest czynnoscia conajmniej przerazajaca. Idea live cd idealnie wpasowuje sie w ta sytuacje. Boisz sie linuxa? Wloz plytke i popatrz sobie co to, jak sie nie spodoba to nawet wylacz z pradu a wroci twoj stary system. A noz tak sie sklada, ze ta osoba za miesiac czy dwa bedzie decydowala o informatyzacji urzedu miasta czy gminy.
Co się stało, strona freegeek.org.pl nie działa? Nie zdążyłam nawet zajrzeć do niej, a szkoda…
Dołączam do pytania Majki.
Hmm, był tam wyłącznie blog wordpressowy – działa (a w zasadzie istnieje 🙁 ) forum bo to mogła być platforma wymiany pomysłów.
Ostatnie wydarzenia (a i normalna praca, oczywiście) spowodowały, że nie mam czasu tym się zająć, a chętnych zbyt dużo sie nie pojawił i tyle.
Ludzie, czy wy nie pamiętacie jak to było w szkole? Czy ktoś z was (wiem że ktoś na pewno, taka przenośnia) choćby kiwnął palcem w celu czegokolwiek? Aktywni uczniowie, zainteresowani czymkolwiek stanowią 10% – 20% wszystkich więc jeśli ktoś przeczyta na bibliotece (o ile w ogóle czasem kręci się w jej pobliżu) że można wziąć za darmo Ubuntu to najpierw się zastanowi czy to jest coś „zajefajnego” a potem stwierdzi że zamiast instalować to, woli sobie „popykać w kłejka” i w ogóle ma to wszystko gdzieś bo teraz najważniejsze żeby na przerwie „wyrwać się bez przypału na fajkę”. Też mi przykro z tego powodu, ale spójrzmy prawdzie w oczy – tak jest. Dużo większy efekt odniosłoby wciśnięcie takiemu uczniowi płytki w rękę, wtedy uruchomiłby ją w domu choćby z nudów. To by się już liczyło w tysiącach przypadków.
Tylko ta sprawa ma dwa skutki uboczne. Jeden MNIEJSZY – opłacalność podlega dyskusji – ale pomińmy to. Drugi poważny: Po co chcemy to rozpowszechnić?
Często wydaje mi się, że próbujemy rozpowszechniać Wolne Oprogramowanie, żebyśmy nie czuli się tacy… powiedzmy… samotni. Wystarczy tylko żeby ograny publiczne miały zakaz stosowania niewolnego oprogramowania ze względu na całkiem słuszny wymóg neutralności technologicznej państwa, ze względu na to, żeby nasze podatki nie były odprowadzane do Redmond na przykład. Chociaż szkoła w sumie też jest organem publicznym, ale nie o to mi chodzi. Niech sobie każdy ma co chce, niech wydaje pieniądze na płatne oprogramowanie albo łamie prawo, niech się mota w bałaganie po jakimś czasie korzystania z Jedynego Słusznego – nic nas nie obchodzi jego indywidualny wybór lub ignorancja, tym bardziej, że nam to nic nie da – dlaczego? To już temat rzeka…