„Wiesz, że w przypadku Windows otrzymujesz jedynie licencję na używanie oprogramowania, a nie własność tego programu? Z Linuksem jest zupełnie inaczej.” – zagadnąłem po powrocie do domu.
Popatrzyła na mnie obojętnym wzrokiem i odpowiedziała: „A czy mi to jest do czegoś potrzebne?”.
Ta krótka rozmowa umożliwiła mi spojrzenie na Linuksa z innej perspektywy: z punktu widzenia zwykłego użytkownika komputera. Kim jest taki użytkownik? Zapewne prędzej zdefiniujemy, kim nie jest: na pewno nie lubi grzebania w plikach komputera, zadania administracyjne potrafi wykonać, ale nie przepada za konsolą, chce, żeby System Operacyjny działał od razu – najszybciej jak to możliwe. Jak wygląda Linux obejrzany jego oczami? Zerknijmy…
Rozmaite porównania, artykuły i felietony obrazują różnice między Windows a Linuksem. Większość szczegółowych porównań wykazuje sporo zalet po stronie Linuksa… ale czy wszystkie z nich są istotne dla naszego użytkownika?
Licencja
MS daje użytkownikowi licencję na używanie oprogramowania, w dodatku przypisaną do sprzętu, na którym zainstalowano system (do tego wielokrotnie właścicielem licencji jest nie nabywca sprzętu, a jego producent). Linux takich ograniczeń nie posiada, możemy się nim legalnie dzielić ze znajomymi, instalować na wszystkich komputerach w domu; w przypadku systemu wyprodukowanego przez Microsoft udostępnienie komuś płyty instalacyjnej może być już łamaniem prawa. Za moich licealnych czasów płyty z Windowsem 95/98 krążyły swobodnie w ramach grona rówieśników; wówczas też posiadanie Linuksa było znaczącym krokiem w kierunku legalności… ale dzisiaj? Dziś standardem jest dołączanie systemu operacyjnego do kupowanego komputera, legalne kopie Windows mogą otrzymać pracownicy, uczniowie czy studenci, nie trzeba wiele zachodu, by mieć na komputerze legalnego (i darmowego) Windowsa. Czy wobec tego licencjonowanie produktu jest istotną przeszkodą dla swobody użytkownika? Kiedyś było, obecnie – bardzo straciło na znaczeniu.
Swobodny dostęp do kodu źródłowego a możliwość konfiguracji systemu.
Mamy przed sobą dwa systemy: jeden zabezpieczony licencją zakazującą podejmowania prób podejrzenia kodu, drugi – otwarty, czekający na śmiałka, który zagłębi się w otchłani plików i coś skompiluje. Ale czy dla zwykłego użytkownika otwartość kodu ma znaczenie? Można z całkowitą pewnością założyć, że jest to nieistotna zaleta – nasz użytkownik może chcieć konfigurować system, ale wystarczą mu w zupełności podstawowe dostarczane wraz z systemem narzędzia graficznej konfiguracji. Grzebać w plikach samodzielnie z pewnością nie będzie.
Brak alternatywy dla komercyjnych programów.
Drugi z kolei argument, który był jak najbardziej aktualny w przeszłości, gdy pod Windows za darmo można było dostać jedynie wersję demonstracyjną; wersje pełne krążyły w sieci wraz z crackami i generatorami kodów. Wówczas korzystanie z dostępnych pod Linuksa darmowych alternatyw, było ogromnym krokiem w kierunku legalności posiadanego oprogramowania. Niestety, ponownie zderzamy się z rzeczywistością roku 2009 – rynek dostępnych, niekoniecznie otwartych, ale darmowych alternatyw dla popularnych programów rozwija się dynamicznie; zapewne wolniej niż rynek programów Linuksowych, ale wciąż dynamicznie. Z wyjątkiem specjalistycznego oprogramowania (które w większości nie posiada alternatywnych wersji dla Linuksa), zdecydowana większość płatnych aplikacji potrzebnych do pracy w systemie Windows, ma już swoje legalne i darmowe odpowiedniki. Używanie Linuksa nie jest już jedynym warunkiem posiadania w pełni legalnego oprogramowania.
Cena
Należy przyznać, że w ostatnich latach Microsoft osiągnął wyraźne sukcesy w wyposażaniu ludzi w legalne oprogramowanie: Windows jest obecnie domyślnie instalowany na zdecydowanej większości nowych komputerów, bardzo łatwo również otrzymać legalną kopię na podstawie statusu studenta/ucznia, czy na podstawie licencji pracowniczej. Niemniej jednak faktem (i to niezwykle istotnym) jest, że Windows pozostaje nadal systemem płatnym, w szczególności płatne są również aktualizacje do nowszych wersji. Zdecydowanie wygrywa tu Linux, do zdobycia którego potrzeba tylko łącza internetowego albo uczynnego kolegi; nie są wymagane żadne opłaty ani przy instalacji, ani aktualizacji systemu.
Idea.
Linuksowi towarzyszy idea wolnego i otwartego oprogramowania, które będzie dostępne dla wszystkich chętnych użytkowników. Microsoftowi złośliwi zarzucać mogą ideę dominacji na rynku i uzależnienia użytkowników od swoich produktów. Mimo że idea Wolnego Oprogramowania zapewne jest bliższa sercom większości potencjalnych użytkowników, człowiek, który systemu chciałby tylko używać, nie udzielając się przy tym w żadnej społeczności, tego argumentu nie będzie brał pod uwagę przy podejmowaniu decyzji. Owszem, miło jest pracować z wiedzą, że system operacyjny naszego komputera tworzony jest przez internetową społeczność, na tyle powszechnie, że można nazwać go dzieckiem wszystkich użytkowników; nie jest to jednak argument na tyle mocny, by przechylił szalę na którąkolwiek ze stron.
Bezpieczeństwo.
Kolejny w miarę jednoznaczny punkt. Mimo faktu, że Microsoft w dużej mierze polepszył ochronę swoich systemów przed wirusami i atakami, mimo nowych programów antywirusowych i antyspyware’owych nadal zdecydowana większość serwerów stoi na bezpieczniejszych systemach operacyjnych opartych Linuksie. Fakt, że do systemu spod znaku pingwina równie ciężko wejść niezaproszonym, jak i zainstalować i uruchomić wirusy i programy szpiegujące, stawia Linuksa daleko z przodu przed Windowsem.
Wsparcie środowiska.
Społeczność Linuksowa jest bardzo dumna z faktu zapewnienia przez siebie bardzo szerokiego wsparcia dla mających problemy użytkowników. Mało kto zauważa jednak fakt, że ludzie zajmujący się czy to z konieczności, czy to z pasji systemami Microsoftu tworzą również sporą społeczność, która również zapewnia pomoc zbłąkanym użytkownikom. Dla przykładu mogę podać, że udało mi się rozwiązać kilka dość skomplikowanych problemów pod Windowsem, a zdarzyło mi się mieć błahe problemy związane z Linuksem, na które nikt nie znał odpowiedzi. Wiadomo, ma to związek z faktem, że kod Linuksa w związku z kolejnymi poprawkami bez przerwy żyje, niemniej jednak nie sprzyja to szybkiemu rozwiązywaniu problemów. Z kolei dobra znajomość systemów Microsoftu związana jest zapewne z faktem, że system XP był obecny bardzo długo jako główny system wspierany przez MS; zapewne gorzej wygląda pomoc przy problemach związanych z Vistą, czy Windows7. Nasz użytkownik chciałby wszystkie problemy rozwiązać jak najszybciej; można przyjąć remis z delikatnym wskazaniem na Linuksa.
Instalacja urządzeń zewnętrznych i wewnętrznych.
Producenci rozmaitego sprzętu wychodzą oczywiście z założenia, że należy dopilnować, aby sterownik dla określonego urządzenia był dostępny dla jak najszerszego grona klientów. Olbrzymia dominacja systemów Microsoftu na rynku systemów operacyjnych powoduje, że dla większości sprzętów sterowniki dostępne są tylko w jednej wersji: dla Windows; nieliczni tylko producenci (choć z roku na rok coraz więcej) dbają o to, by sterowniki otrzymali również użytkownicy innych systemów operacyjnych. Z powyższego wynika fakt, że zdecydowana większość sprzętu będzie bez problemu wykrywana i wykorzystywana przez systemy Windows, podczas gdy Linux (mimo że sterowniki są na bieżąco dodawane do repozytoriów) może czasami sprawiać problemy; niektóre sprzęty mogą nie działać poprawnie, niektóre wcale. Sporo o tym wiedzą użytkownicy laptopów, którzy po zainstalowaniu Linuksa nierzadko muszą się nieco napracować, by udostępnić sobie wszystkie funkcjonalności, jakie dostarcza im ich komputer.
Instalacja nowego oprogramowania.
Kolejnym, często podnoszonym tematem jest proces instalacji oprogramowania. W Linuksie (zakładając, że wszystkie potrzebne biblioteki są na miejscu), wystarczy wpisać w konsoli „apt-get install nazwa_programu” i można iść na kawę, program sam zainstaluje się z repozytorium. W Windowsie jest trochę gorzej: konieczność ściągnięcia instalatora, uruchomienia go, wyklikania potrzebnych ustawień, kliknięcia n razy „next” – zajmuje trochę więcej czasu. Wygląda na bezdyskusyjne zwycięstwo Linuksa? Nie do końca. Po pierwsze, zdarzyć się może, że pod Linuksem braknie nam potrzebnych bibliotek. Co prawda Synaptic’i i inne Yaspy samodzielnie wykrywają braki i proponują uzupełnienia, ale… co w przypadku, gdy braknie nam na liście odpowiedniego repozytorium? Uogólniając: co, jeśli program, który chcemy zainstalować, znajduje się na liście nieoficjalnych repozytoriów? Naszego użytkownika będzie czekało szukanie i dodanie nowego repo, potem dopiero instalacja. Po drugie: poza okresem wstępnej konfiguracji systemu tuż po jego instalacji, jak często zwykły użytkownik będzie potrzebował instalować nowe oprogramowanie? Na pewno nie na tyle często, żeby proces instalacji pod Windowsem był aż tak irytujący, by nasz bohater poczuł nagłą potrzebę przesiadki na system, gdzie instalacje mogą przebiegać szybciej.
Instalacja systemu
Rozmaite porównania wskazują, że sam proces instalacji przebiega porównywalnie w przypadku obu systemów; różnice zaczynają się po instalacji. W przypadku Linuksa – mamy do dyspozycji bezpieczny, działający system, wyposażony w potrzebne, domyślne oprogramowanie. Microsoft dla odmiany proponuje nam swój, mniej bezpieczny system, bez oprogramowania antywirusowego, z aplikacjami własnej produkcji, które w większości użytkownik od ręki podmienia na inne, lepiej działające odpowiedniki. Tak mówią felietony. A jak mówią fakty? Potwierdzić można, że należy spędzić sporo czasu na dokonfigurowanie Windowsa do swoich potrzeb: pierwsze, od ręki potrzebne instalacje to przeglądarka internetowa i menedżer archiwów. Brak zabezpieczenia przed wirusami to kolejny archaizm: obecnie dostarczanie systemu antywirusowego wraz z oprogramowaniem staje się również standardem. Niemniej jednak faktem jest, że należy poświęcić trochę czasu na dostosowanie systemu do swoich potrzeb. Ale czy z Linuksem jest aż tak różowo? Jeśli działa – to działa, fakt. Ale (szczególnie przy instalacji na coraz bardziej popularnych notebookach) częściej może zdarzyć się, że coś nie będzie działało. Wówczas naszego użytkownika czeka żmudny proces przekopywania się przez archiwa forów i grup dyskusyjnych: czasem odpowiedź leży tuż na wierzchu, czasem okazuje się, że wynik jednej z ostatnich poprawek lub fakt, że sprzęt jest bardzo nowej generacji, wymuszają oczekiwanie na przygotowanie przez programistów sterownika lub łatki. W tym momencie zdecydowanie lepiej wypadają produkty Microsoftu, dla których sterowniki są już na miejscu: wszystko działa tak, jak powinno działać.
Awaryjność vs. bezawaryjność
Linuksa podobno bardzo ciężko jest zawiesić. Windowsowskie słynne niebieskie ekrany i zwisy systemów weszły już do popkultury jako obiekt żartów, rysunków i skeczy kabaretowych. Zastanówmy się jednak, czym jest zawieszenie systemu. Czy jest to wykonywanie przez niego pustej, nieskończonej pętli, blokującej reakcje na wszelkie możliwe czynności użytkownika, czy jest to stan komputera, w którym użytkownik nie jest w stanie zrobić nic oprócz twardego restartu? W przypadku Windows jest to obojętne, ale w przypadku Linuksa jest ciekawiej: weźmy prosty zwis X Window System. Doświadczony użytkownik będzie w stanie przeładować proces i uruchomić komputer w trakcie tej samej sesji, ale dla zwykłego użytkownika zwis X okien jest tożsamy z zawieszeniem się Windows: nic nie działa, mysz nie reaguje, pozostaje restart.
A w przypadku aktualizacji systemu? Zdarzają się krzyki użytkowników po wydaniu przez MS poprawek na określone błędy; doskonale pamiętam forumowe awantury po wypuszczeniu któregoś Service Packa dla Windows XP, który spowodował więcej szkody niż pożytku. Ale czy Linux obsługuje aktualizacje lepiej? Wystarczy spojrzeć: po aktualizacji jednemu przestają działać głośniki, innemu znika obsługę dysków zewnętrznych, innemu z kolei pada obsługa grafiki. Co gorsza, analiza problemów wielokrotnie wymaga albo wiedzy technicznej (znajomości systemu), albo współpracy z kimś via forum/irc; bez tej wiedzy użytkownik wielokrotnie nie jest nawet w stanie poprawnie zgłosić błędu programistom.
Analizując powyższe wynurzenia, można stwierdzić, że istnieją dwie poważne zalety Linuksa, które stawiają go daleko przed produktami Microsoftu: to bezpieczeństwo i cena. Można również przypuścić, że problemy związane z aktualizacją lub potrzebą oczekiwania na odpowiednie sterowniki będą w stanie zniechęcić użytkownika do Linuksa na rzecz Windows. Dla osoby stającej przed decyzją wyboru systemu operacyjnego, istotne są przede wszystkim konkrety, które pomogą mu stwierdzić, czy dany system będzie w stanie spełnić jej potrzeby. Jak widać powyżej, nie wszystkie pozycje, wykazywane jako zalety Linuksa, zostaną docenione przez końcowego użytkownika; może się wręcz zdarzyć, że zasypany zaletami, porównaniami i rozmaitymi felietonami wykazującymi wyższość Linuksa nad Windows, wybierze on ten pierwszy system, po czym, sparzywszy się na pierwszych niepowodzeniach (przecież wszystkie artykuły wskazywały, że będzie świetnie!), czym prędzej odinstaluje go.
By Linux z systemu, który jest dostępny dla przeciętnego użytkownika stał się systemem, który jest wybierany przez przeciętnego użytkownika, należy, przy dokonywaniu wszelkich porównań i pisaniu artykułów, skupić się na zaletach, które użytkownik rzeczywiście doceni, pozostałe zamieszczając jedynie w charakterze informacyjnym, nie robiąc z nich głównej siły prolinuksowej motywacji. Przedstawić należy również niedociągnięcia Linuksa, obserwowane nie z punktu widzenia człowieka, dla którego napotkany błąd jest kolejnym, fascynującym wyzwaniem, ale z punktu widzenia człowieka, dla którego błąd jest uciążliwą sytuacją, przeszkadzającą w korzystaniu z systemu w poprawny sposób. Jeśli użytkownik będzie wiedział, że w określonych sytuacjach można oczekiwać problemów, z pewnością lepiej je zniesie niż ktoś, kogo zapewniano, że będzie tylko lepiej.
Uważaj, bo Cię zjedzą i nazwą fanatykiem.
Pozdrawiam.
Natchnieniem do tego felietonu były chyba komentarze spod „Dlaczego nie zainstaluję windows 7″…
Artykuł naprawdę przyzwoity, napisany bez zbednego „ideologiczno-prowokująco-rasistowskiego” wy zewnętrzniania się jak imć pan prezes od WiOO który ukazał czym naprawdę jest ta organizacja i dlaczego powinno się ja trzymać dala od szkół.
Standardowo mam kilka zastrzezen 🙂
[quote]Drugi z kolei argument, który był jak najbardziej aktualny w przeszłości, gdy pod Windows za darmo można było dostać jedynie wersję demonstracyjną; wersje pełne krążyły w sieci wraz z crackami i generatorami kodów.[/quote]
Pomijasz fakt ze najwięcej programów Open Source, paradoksalnie jest na Windowsa. 🙂
Więc cały ten podpunkt idzie do kosza, chyba że chcesz zapunktować Windowsowi że tam jest najwięcej Darmowych i/lub otwartych odpowiedników komercyjnego oprogramowania.
[quote]Fakt, że do systemu spod znaku pingwina równie ciężko wejść niezaproszonym, jak i zainstalować i uruchomić wirusy i programy szpiegujące, stawia Linuksa daleko z przodu przed Windowsem.[/quote]
Z tym się absolutnie nie zgodzę. Windows ma UAC i nie pozwoli sie uruchomic zadnej aplikacji bez zatwierdzenia, lub juz przydzielenia dostepu do niej danemu uzytkownikowi przez Administratora. Ta sama sytuacja jest w Linuksie ze przez gowniana konfiguracje, pada cale bezpieczenstwo. Na pewno nie jest to wina systemu.
Wsparcie środowiska
Tu nie wiem dlaczego wyrozniles Linuksa. Wszystko sprowadza sie do tego „Gdzie” i „o co” sie pytamy, jeśli mamy na myśli internet.
Instalacja nowego oprogramowania.
Ja do tej instalacji bym dodal sytuacje gdy nie ma paczek repo a same paczki instalacyjne. Spojrz prosze np na strone kadu, na dział unixow a potem nieco nizej na Windows. Uzytkownik wie ze musi sciagnac tylko jedna paczke i nie musi ich szukac z sposrod listy 50 dystrybucji aby odnalezc swoja (przycisk „szukaj” jest malo wykorzystywany). Poza tym co ma taki biedny developer poczac gdy nie moze zapanowac nad dystrybucja wlasnego oprogramowania?
Z kazdym wydaniem ma wgrywac pliki na te X dystrybucji? Tu zdecydowany minus dla Linuksa ze strony uzytkownika i deva.
BTW: Jak „zwykly” uzytkownik moze zmienic partycje zapisywania programow przy automagicznych repozytoriach gdy miejsce sie na jednym dysku skonczy?
Awaryjność vs. bezawaryjność
Generalnie wsrod Windowsa tez sie spotkalem z sytuacja ze mowili ze sie „zawiesil” i to juz koniec, jednak zwykle to nie byla prawda. To tak jak z tymi X-ami. Tu juz wiedza o systemie.
Powiem jeszcze co mnie w linuksach razi, jesli mowimy o „ludzkim” systemie. Jest to interfejs uzytkownika i brak spojnosci. W Mac OS X i Windowsie programy staraja sie przestrzegac norm w jakich ma dzialac aplikacja w danym srodowisku. Czy to ma byc belka u gory (Mac), czy ogolnie zaprojektowanie konfiguracji. Naprawde duzo rzeczy jest wywalone na wierzchu chyba tylko zeby straszyc ludzi. Podam przyklad zaawansowanej konfiguracji compiza. Mnostwo paseczkow ktore bog wie do czego sluza. Stosowanie wolnych oznaczen „Wcisnij Super”. Postaw teraz ciocie przy komputerze niech znajdzie klawisz „Super”. Trzeba sie przyzwyczaic ze ten klawisz nazywamy jak nazywamy. Tak samo jak mowimy o adidasach, mimo ze nie mamy na mysli firmy. Tak sie przyjelo i nie ma sensu zmieniac.
To ostatnie to jednak byla juz dygresja dla tworcow systemu, i oprogramowani. 😉
A mnie zastanawia, czemu nikt nie porusza istnienia kilku środowisk w Linuksie… To tez jest przecież zaleta i to także dla „normalnego użytkownika”. Jednemu spodoba się GNOME, innemu KDE itd… W Windows masz te aero i się ciesz…
Kolejny plus w Linuksie dla tegoż użytkownika… LiveCD… Siedzi sobie Kowalski i popsuł Windowsa. System nie wstaje, sąsiad nie odbiera telefonu a tu ten Kowalski potrzebuje dostać się do internetu…
I co teraz? Siedzi sobie i posyła kwiatki pod adresem MS… W przypadku Linuksa wkładasz płytkę i masz system.
zgadzam sie z idea i przeslaniem artykulu w 100%, choc pare szczegolow bym nieco zmodfikowal (np: dopoki mamy dostep do nawet nieoficjalnego repo, czy plikow deb/rpm, na linuxie instalacja jest latwiejsza od windowsowej – gorzej, gdy jedyna mozliwoscia jest kompilacja…wtedy windows>linux), ale to w szczegolach, ktore do posumowania w zasadzie maja sie nijak.
kawal swietnej roboty.
niech linux sie staje coraz bardziej uniwersalny i user-friendly! 🙂
btw, literowka jest w jednym miejscu – zamiast YAST jest napisane YASP (no, chyab ze ten program zmienil swoja nazwe i jestem nie na czasie:D) 😉
sry za doublepost, ale
co do 'klawisz super’ – o ile mi dorbze wiadomo, to na macach on sie wlasnie tak nazywa 😉 a na windowsie w zasadzie nikt nie zna jego nazwy, poza tym, ze ma namalowane na nim okienko i nigdy go nie uzywa, a przynajmniej malo kto i bardzo rzadko…dlatego przyjela sie na linuxie nazwa OSXowa, bo w nim ten klawisz ma wazna funkcjonalnsoc…
co do mnogosci dystrybucji i srodowisk graficznych itp…zgadzam sie z tym, ze to zaleta, przynajmniej dla mnie i czesci ludzi – dzieki temu moge wybrac to, co mi najbardziej odpowiada i jeszcze pod siebie to ogarnac 🙂 ale dla wielu osob to jest wada, bo bedac przyzwyczajonym do windowsa (lub osx) sa przywyknieci do 'jedynego slusznego wyboru’ lub tez wyboru ograniczonego do minimum…i kiedy nagle dostaja maximum swobody, pojawia sie problem. nie wiedza co wybierac i w ogole sie gubia. to jest to samo, co ze wspomnianym milionem suwakow do bog wie czego w ustawieniach compiza – ja akurat lubie miec mozliwosc ustawiania wszystkiego, w xine zawsze ustawiam poziom 'master of the known universe’ mimo ze wiekszosci opcji nie rozumiem – ale ja jak jak czegos nie wiem, do czego sluzy, to tego po prostu nie ruszam, albo ew metoda doswiadczalna sprawdzam co to zmienia – i mimo wszystko lubie miec jak najwiecej mozliwosci. ale nie kazdy to lubi, dla niektorych im mniej opcji (a zarazem jak najwieksze usability oczywiscie) tym lepiej 😉 po prostu to zalezy od mentalnosci czlowieka.
btw co do argumentu, ze w linuxie mamy system gotowy do uzywcia out-of-the-box, a windowsa trzeba ogarniac pod siebie…jesli ktos jest przywykniety do windy to zawsze ma gdzies na dysku folder z plikami do szybkiej customizacji z instalkami sterow, kodekow, ulubionych progzow itp. i wbrew pozorom z linuxem wcale nie jest inaczej – roznica polega na tym, ze uzytkownik linuxa zwykle pamietajac nazwy progzow korzysta z repo. ja np chyba bym umarl, gdybym musial uzywac ubuntu takim, jakim jest domyslnie – i zawsze po czystej instalacji pare dni (tak, pare dni, a nie godzin, ktore mi zajmuje ogarnianie pod siebie XP!) go ogarniam pod siebie. ale ja to lubie 🙂
Niezły artykuł, pełny sensownych przemyśleń… pozdrawiam
Czytelnia przestaje mi się podobać. Co chwilę mowa jest jaki to Windows jest zły. Chodź ten artykuł miał mieć inny cel to tak go odbieram. Takim pisaniem robicie sobie tylko szkodę. Zobaczcie jak zachowuje się szef Canonical i jak wypowiada się o Windowsie.
Na waszym miejscu pokazał bym zalety linuxa, które trafią do użytkownika wykorzystują komputer tylko do internetu/grania myląc przy tym przeglądarkę z wyszukiwarką. Do takiej osoby nie trafi hasło otwartego kodu czy tam jakieś prawa własności. Bo co takiej osobie to daje? szybciej będzie chodzić po necie? Taki użytkowników jest najwięcej więc proponował bym zmianę strategii pozyskiwania nowych użytkowników.
W sprawie walki między OSami nie mam zamiaru się dochodzić bo nie ma po co. Każdy ma swoje racje. Oba systemy mają plus i minusy. Boli mnie tylko to że na temat Windowsa wypowiadają się użytkownicy mający małe doświadczenie i wiedzę na temat tego systemu.
Pozdrawiam wszystkich rozsądnie podchodzących do sprawy.
Artur, to napisz taki artykuł, jaki powinien się tutaj ukazać… Przecież nikt nie broni, a wręcz przeciwnie – zachęcamy.
a ja bym spojrzał na to wszystko jeszcze bardziej ze strony zwykłego użytkownika:
– Licencja – pfff , albo jest z kompem albo znajomy „informatyk” zainstaluje lewizne
– Swobodny dostęp do kodu źródłowego a możliwość konfiguracji systemu- co to jest kod źródłowy, coś mam jeszcze konfigurować … ??
– Brak alternatywy dla komercyjnych programów – to jedna z części która przeczytałem więcej niż raz, brzmi jak propaganda , nic z niej nie zrozumiałem.
– Cena – 0 ( brak komentarza … ?? :] )
– Idea – ( jaka idea teraz to się nazywa Orange 😛 )
– Bezpieczeństwo – na to nie mam żadnej głupiej odpowiedzi.
– Wsparcie środowiska – zawsze pod komórką ( znajomy „informatyk” )
– 3 x instalacja – klikam dwa razy na ” ikonkę” i „dalej”
– Awaryjność vs. bezawaryjność – standardowa odpowiedź znajomego „informatyka” : tak musi być 🙂
Yhh, przepraszam nie zrozumcie mnie źle. Zacznę od tłumaczenia się ze używam linuksa od kilku lat, adminuje , pracowałem na helpdesku, bla bla bla i masa innych rzeczy po które odsyłam do mojego CV, ale tekst ” z punktu widzenia zwykłego użytkownika komputera ” i dalej cała reszta artykułu to chyba marnotrastwo czasu ludzi to czytających, bo chyba mało „zwykłych użytkowników” tu zagląda. Jednak jeśli się jakiś trafi to zrezygnuje na słowie Licencja. Może w końcu skończymy przekonywanie samych siebie że używamy jedynego słusznego systemu… ??
Bardzo fajnie napisany tekst – przyswajalnie 🙂
Pominięto jeden z argumentów, tj. kwestię przyzwyczajenia. Nie ma co ukrywać, że 99% społeczeństwa startuje w świat komputerów/informatyki od zapoznania się z systemem Windows. I większości taka wiedza wystarcza do funkcjonowania i nie zaprzątają sobie głowy takim abstrakcyjnym terminem jak 'system operacyjny’.
@kossa, to co proponujesz? Myślę, że jesteś w błędzie, bo są ludzie tacy, co nie wiedzą gdzie jest power na obudowie kompa i do czego służy a wiedzą, że jest linux – mój tato 🙂 więc można od czasu do czasu wypowiedzieć swoje zdanie, podzielić się uwagami, a nóż widelec ktoś to poczyta i przyda mu się do podjęcia jakichśtam swoich decyzji. Zanim zacząłem używać linuksa dużo na jego temat czytałem, interesowałem się, co to te X’y, jaka jest struktura katalogów na dysku i porównywałem jakie komendy w bashu są odpowiednikami dos’a, którego znałem. Pewnie szukając teraz takich informacji, mógłbym natrafić na ten felietonik i komenty pod nim i dowiedziałbym się, co o tym wszystkim sądzą inni.
A co do zwykłego użytkownika, to strzał w 10. Niejednokrotnie „naprawiałem drukarkę” zwykłego użytkownika poprzez załadowanie papieru… Jak widać, stronka jak ta nie jest dla takich userów, oni mają pudelki, onety i inne portale społecznościowe, bo nie interesuje ich to, że wchodzi usb3, czy na jakim jądrze będzie nowe ubuntu. Z tego co zauważyłem, podstawiając pc’ta z vistą na stanowisko w biurze, zwykłemu użytkownikowi bordzo podobają się widgety typu kalendarz i zegar – byle dało się przeglądać internet (nie istotne czy to jest ie, opera czy firefox – nie rozróżniają). Więc takie felietony nie są dla zwykłych użytkowników, tylko dla nas interesujących się tematem, niejednokrotnie doświadczonych adminów, serwisantów komputerowych, abyśmy sobie zdali sprawę, czego tak naprawdę taki użytkownik oczekuje od komputera przy którym spędza czas…
Z moich obserwacji zwykły użytkownik potrzebuje:
– ładnego interfejsu,
– dużo bajerów (typu zegarek na panelu bocznym),
– przeglądarki (nie istotne jaka) byle obsługiwała flash’a (gry w internecie i yt),
– komunikatora,
– mieć możliwość przeglądania filmów i przesłuchiwania muzyki,
– mieć możliwość napisania pisma i wydrukowania go,
– klienta poczty,
– czasem odpalić prostą grę typu kulki.
Dodam jeszcze, że kiedyś prowadziłem kurs obsługi naszego firmowego programu, poczynając od jego instalacji, kiedy to pewna pani się spóźniła, usiadła obok koleżanki i spytała się jej, jak to się instaluje. Odpowiedź była dla mnie zaskakująca (i zarazem informująca o poziomie co niektórych kursantów): „cztery razy enter”. Zwykłego użytkownika nie obchodzi w jakiej lokalizacji jest zainstalowany program, czy znajdę go potem w menu itp. Byle ikona pojawiła się na pulpicie, była możliwość odnalezienia folderu moje dokumenty i to wszystko… Śmiech mnie ogarnia, jak „fachowcy” wypowiadają się, że lepiej mieć dwie partycje, bo w razie czego nie wszystko zostaje utracone, po czym przynosi mi kompa do naprawy i partycja dysku „d:” jest pusta, w ogóle nie użyta – tacy są właśnie zwykli użytkownicy.
Podsumowując i trochę nawiązując do artykułu moim zdaniem zwykłemu userowi w 100% wystarczy „linuks” w takiej formie, w jakiej obecnie jest ubuntu. Bo faktycznie, niejeden jak usłyszy słowo licencja, to może się zdziwić, że coś go w ogóle obowiązuje; tu użytkownik miałby komfort i nie musiałby się pilnować, że łamie jakieś tam prawa (byłoby mu bardzo ciężko je złamać). Wszystkie rzeczy, które wymieniłem co potrzebuje taki user, są zawarte w tej dystrybucji zaraz po instalacji, a koszty pozyskania ubuntu są bardzo niskie, co jest bardzo dużym plusem dla zwykłego użytkownika…
Lepiej tytuł artykułu brzmiałby „Spojrzenie na Linuksa z perspektywy zwykłego użytkownika komputera z Windows”
Dodam jeszcze, że nie pojmuję tych zdań na wstępie:
„Ta krótka rozmowa umożliwiła mi spojrzenie na Linuksa z innej perspektywy: z punktu widzenia zwykłego użytkownika komputera. Kim jest taki użytkownik? Zapewne prędzej zdefiniujemy, kim nie jest: na pewno nie lubi grzebania w plikach komputera, zadania administracyjne potrafi wykonać, ale nie przepada za konsolą, chce, żeby System Operacyjny działał od razu – najszybciej jak to możliwe. ”
Czyli ZU to taka osoba, która przede wszystkim przegląda internet, słucha muzyki, ogląda filmy, pisze dokumenty… Wg tego artykułu ja jestem ZU.
Ale, że czasami siądę sobie i pogrzebie w bebechach albo zmienię ikony, czyni mnie to niezwykłym użytkownikiem? Wg tego artykułu tak…
A prawda jest taka, że pojęcie „zwykły użytkownik” jest względne… Także takie artykuły nie do końca trzymają się prawdy.
Witam,
Dziękuję za wszystkie zamieszczone komentarze, postaram się w najbliższym czasue uwzględnić zgłoszone uwagi i nieco zoptymalizować artykuł.
[quote comment=”39772″]Natchnieniem do tego felietonu były chyba komentarze spod „Dlaczego nie zainstaluję windows 7″…[/quote]
Zaskoczę – nie, nie były. Pomysł na artykuł krążył mi w głowie od dawna (precyzując: od momentu, w którym naczytałem się rozmaitych artykułów i porównań i stwierdziłem, że tak świetnie do końca nie jest); komentarze pod Windows7 tylko mnie upewniły do tego, że taki artykuł jest potrzebny.
Artykuł jest na niskim poziomie szczegółowości, bardziej chodziło mi o dokonanie porównania niż o precyzyjne, punkt po punkcie, porównywanie obu systemów – wtedy byłby to dobry temat na pracę magisterską. Cieszy mnie jednak fakt, że w komentarzach widzę uszczegółowienia, kilku interesujących rzeczy sam się dowiedziałem.
Nie udało mi sie znaleźć eleganckiego miejsca na napisanie, kto jest tak naprawdę grupą docelową tego felietonu, napiszę więc w komentarzu, bo widzę, że pojawiają się (i słusznie) wątpliwości: artykuł nie jest skierowany do osób, które zamierzają robić przesiadkę, które się wahają, które potrzebują precyzyjnego porównania zysków i strat. Kieruję go do tych ludzi, którzy mają w jakiś sposób wpływ na ludzi zamierzających zmieniać system na linuksa: czy to przez artykuły, wypowiedzi na forum, czy zwykłą sąsiedzką rozmowę. Fora pełne są wypowiedzi ludzi, którzy wypowiadają się według schematu „Mówicie cały czas, że ten Linuks jest świetny, lepszy od Windows, a mi się cały czas psuje, błędy wyskakują, wolę już Windowsa”; w tym miejscu następuje kanonada postów odsyłająca naszego bohatera z powrotem do Windows, z rozmaitymi uwagami typu „idź i płać”, czy „do Linuksa trzeba dojrzeć”. Ale, ale: użytkownik miał obiecane (wystarczy przejrzeć artykuły na popularnych serwisach linuksowych), że Linuks będzie działał świetnie, będzie cudowną alternatywą dla wstrętnego, zbugowanego Windows. Nagle się okazuje, że nie jest tak różowo, że użytkownik (przynajmniej przez pewien czas) będzie miał obiektywne (!) wrażenie, że pod Windows miał mniej problemów. Tego nikt jednak wprost nie pisze.
Ten przykład dotyczy mnie wprost: naczytałem się z rok temu o porównaniach i stwierdziłem: XP co chwila mi się wali, najwyższy czas iść świeżym nurtem! Artykuły obiecywały mi, że będzie lepiej; ja za to nie miałem czasu na to, by bawić się w konfigurację i naprawy: chciałem zmniejszyć ilość czasu poświęcaną na naprawy XP, system miał (tak, jak obiecano) działać i działać lepiej. Nagle, po instalacji okazało się, że konfiguracja i poprawnianie SUSE zjada mi dwa razy więcej czasu niż naprawianie XP, wszystko oczywiście musiałem wyjaśniać z forum, czekać na odpowiedź i korzystać z systemu, który nie jest dostosowany do moich potrzeb… W rezultacie suseł poszedł do ZOO, do łask wrócił XP, który był jak stara żona: gdera, narzeka, jest brzydka i niezadbana, ale przynajmniej wiem o niej wszystko, czego mi potrzeba do życia z nią.
W mojej opinii lepiej zmniejszyć liczbę ściągnięć płyty instalacyjnej czterokrotnie, dwukrotnie przy tym zwiększając liczbę ludzi, którzy zainstalują i zostawią system u siebie na stałe, niż cieszyć się tym, że coraz więcej osób pobiera płytę.
[quote]Czyli ZU to taka osoba, która przede wszystkim przegląda internet, słucha muzyki, ogląda filmy, pisze dokumenty… Wg tego artykułu ja jestem ZU.[/quote]Zwykły Użytkownik to byt, powiedzmy, wirtualny, przedstawiający część wspólną potrzeb większości użytkowników. Każdy robi to samo (muzyka, filmy, dokumenty, net…), do tego robi kilka czynności, które sa związane z ich prywatnymi zainteresowaniami. Zwykły użytkownik jednak nie interesuje się systemem: nie bawi go grzebanie w plikach systemowych, nie chce wyjść poza konfigurację dostępną z GUI (a i tak z tej rzadko korzysta).
No to co szable w dłoń i zaczynamy.
Sam odniosłem wrazenie że artykuł był pisany pod wpływem ostatniego .
Muszę przyznać że napisany jakoś tak rozsądnie , może nawet obiektywnie , ale oczywiście znajdą się tacy co powiedzą „wy pingwiniarze , linuksiarze , fanatycy ” tylko potraficie łindołsa besztać.
Jak powiedział jeden z biskupów chyba „twoja prawda , moja prawda , gówno prawda”
O wyższości systemów linuxowych nie muszę już chyba nikogo przekonywać bo to prawda oczywista.
Porównania z łindołsem trzeba by robić dla każdej dystrybucji i dodatkowo dla każdego środowiska.
To razy to i razy to dało by trójwymiarowy pogląd a nie tylko 2d.
Hipek , suse to nie jest najlepszy wybór na początek więc się nie dziwię tobie , ale czy gdybyś teraz próbował między opensuse a suse enterprise twoje zdanie zmieniło by się?
Bo moje sie zmieniło , a można bez problemów enterprise zciągnąć tylko trzeba się zarejestrować no i jeśli nie zapłacisz to wsparcia chyba nie ma ale to nie problem.
Co to jest przeciętny użytkownik?
Myślę że to trudne , ogólnie można przyjąć że idiota , ale poziom zidiocenia może mieć różne poziomy , od błednego i bezradnego wzroku poszukującego włącznika , do stwierdzenia że skróty klawiaturowe nie są mi potrzebne bo ja się na tym niie znam.
Uśrednieniie przeciętnści jest wyjątkowo trudne.
Co do zalet to z pewnością każda jest istotna , ale chyba bardziej istotne są wady bo powodują czarną rozpacz , tym czarniejszą im poziom zidiocenia jest większy.
No to do ataku koledzy koleżanki bo ja już konia osiodłałem wino wypiłem……………………..
Artykuł ten jest znacznie bliższy obiektywizmowi, niż większość porównań Linux vs Windows pisanych przez osoby używającej Linuksa. Być może można mieć jeszcze uwagi, być może realia czasem są jeszcze bardziej surowe, ale ta wypowiedź ma już ręce i nogi.
Moim zdaniem takie artykuły są obecnie bardziej potrzebne, niż te promujące Linuksa jako system. Środowisko Linuksa coraz częściej postrzegane jest jako wrogie, przez użytkowników Windowsa. Coraz częściej osoby używające Windowsa reagują alergicznie na przekonywanie ich do alternatywy, słysząc ciągle te same obietnice bez pokrycia, tak jak ma to miejsce w polskiej polityce.
Chyba nie można wyrządzić Linuksowi i całemu Wolnemu Oprogramowani większej szkody, niż wytwarzając stereotyp obiecanek cacanek wciskanych przez komputerowych geeków, które potem okazują się drogą przez mękę oraz powodem do pokpiwań, że Linux jest nie dla idiotów. Taki stereotyp już zaczyna gdzie nigdzie występować, wystarczy przejrzeć fora nietematyczne, czyli jakieś fora nie Linuksowe a najlepiej nie komputerowe.
Jeśli ludzie tak zaczną postrzegać Linuksa i jego środowisko, to będzie dużo większa krzywda niż jakakolwiek wyrządzona przez Microsoft czy innych monopolistów. Bo stereotypy, nawet niesłuszne i krzywdzące, przełamuje się bardzo często.
Dlatego czasem warto ugryźć się w język i z pokorą znieść krytykę, niż bronić systemu za wszelką cenę, właśnie dla dobra tego systemu. Czasami lepiej przemilczeć krytykę niż udowadniać, że ma się rację, nawet jeżeli się ją ma.
Moim zdaniem środowisko Linuksa, takie jakie znam z polskich for zmierza w złą stronę i pomimo dobrych chęci, wyrządza coraz większą krzywdę Linuksowi, chociaż wcale togo nie chce.
Ciężko jest spojrzeć krytycznie na siebie samego, ale czasami naprawdę warto.
Przepraszam, miało być, że stereotypy przełamuje się bardzo trudno (a nie bardzo często). Wystarczy spojrzeć na stereotypy Polaka – złodzieja, Polaka – cwaniaka czy inne tego typu. Nie muszą być słuszne i prawdziwe, żeby wyrządziły dużą szkodę. Szkodę szczególnie dotkliwą dla Linuksa, bo stereotypy najbardziej dotykają ludzi, którzy tak naprawdę nie znają i dzięki nim nie będą chcieli już poznać.
Dwie uwagi od siebie dorzucę:
[quote post=”10224″]MS daje użytkownikowi licencję na używanie oprogramowania, w dodatku przypisaną do sprzętu, na którym zainstalowano system[/quote]
To dotyczy tylko licencji OEM, możesz sobie kupić licencję BOX, albo np. dostać MSDNAA i mieć licencję nieprzypisaną do niczego (choć możesz mieć zainstalowane ciągle jednocześnie na jednej maszynie).
[quote post=”10224″]nadal zdecydowana większość serwerów stoi na bezpieczniejszych systemach operacyjnych opartych Linuksie[/quote]
Wygląda na to, że 70% serwerów działa na Windows:
http://osnews.pl/windowsowi-rosnie-linuksowi-spada-na-rynku-serwerow/
Linux dominuje na rynku serwerów internetowych.
„Moim zdaniem takie artykuły są obecnie bardziej potrzebne, niż te promujące Linuksa jako system. ”
A co z atrykułami promującymi łindołsa????????
„Środowisko Linuksa coraz częściej postrzegane jest jako wrogie, przez użytkowników Windowsa.”
Oczywiście , zupełnie jak środowsko łindołsa jest postrzegane jako wrogie przez użytkowników linuxa.
Nie rozumię skąd ta wrogość użytkowników łindowsa do linuxa?
Przecież linux to alternatywa , wolność wyboru , dobra zabawa i daaaarmocha…………………
„Dlatego czasem warto ugryźć się w język i z pokorą znieść krytykę, niż bronić systemu za wszelką cenę, właśnie dla dobra tego systemu. Czasami lepiej przemilczeć krytykę niż udowadniać, że ma się rację, nawet jeżeli się ją ma.”
No właśnie a szcególnie „niż bronić systemu za wszelką cenę” to tak na marginesie bo jak czasem czytam „łindołsiarzy” to bronią za wszelką cenę…………………rozprzestrzeniając opinię katastroficzne , apokaliptyczne choćby jak ostatnio usłyszałem że w linuxie trzeba wszystko wpisywać z klawiatury i nie można klikać.
„okazują się drogą przez mękę oraz powodem do pokpiwań, że Linux jest nie dla idiotów.”
Ta droga przez męke to chyba troszkę jak propaganda ” użytkowników łindołsa”
A linux nie dla idiotów?
Oczywiście tak samo jak komputer ogólnie i nie tylko komputer , np prawo jazdy które każdy chce mieć ale czy każdy ma predyspozycję do kierowana pojazdem?
Brawa za ten artykuł!W końcu ktoś,kto zapewne jest zwolennikiem linuksa napisał kilka słów prawdy,bez arogancji i przekonaniu o bezdyskusyjnej wyższości „pingwina”.Jestem „klikaczem” a ubuntu spodobał mi się,dzięki swej prostocie i szybkości.Była to wersja 9.04 która dzięki „skryptowi” i „ściągawce”(ukłony) naprawdę dobrze działała,niestety uaktualniłem ją do wersji 9.10 i okazało się ,że pomimo stosowania wielu rad na rozmaitych forach w moim systemie nie było dźwięku.ani możliwości połączenia się z netem za pomocą modemu gsm.Oczywiście ,wiem że jestem ignorantem i ,że wymienione usterki można usunąć-ale,wybaczcie mi Ubunciaki- ten system miał być kompletny i gotowy tuż po instalacji!Nie mam ochoty ,ani -przyznaję umiejętności aby kompilować jądro itp…Odszukałem w jakiejś starej gazecie wersję 8.10 i… system śmiga jak ta lala.Po prostu oto chodziło,jest szybko,leciutko a do tego urządzenia usb montują się bez problemów.Czy tylko ja mam wrażenie,że kolejne dystrybucje Ubuntu są wydawane na zasadzie „im trudniej tym przyjemniej?”
@suse1
A Ty znowu swoje, nic tylko o Windows i Łidowsiarzach. Nawet gdybyś miał rację, to wciąż nie możesz spojrzeć w odwrotnym kierunku. Zostaw w spokoju artykuły promujące Windows, wrogość środowiska Windowsa oraz nieprawdę szerzoną na temat Linuksa. Najwyraźniej zupełnie nie zrozumiałeś o czym pisałem, bo postępujesz zupełnie odwrotnie.
Czasami na korzyść Linuksa działa właśnie nie robienie tych wszystkich rzeczy, które zrobiłeś w powyższym poście. Czemu? Bo krytykować innych zawsze łatwiej, ale nie wiele to zmienia, siebie krytykować trudniej, ale siebie za to można zmieniać na lepsze.
Zmieniaj innych przez dawanie przykładu jak postępować, jeszcze nie udało się zmienianie innych siłą, bo im bardziej chcesz na kogoś wpłynąć, tym bardziej będzie się przed tym bronił.
No taki już jestem „buntownik z wyboru”
„jeszcze nie udało się zmienianie innych siłą”
Oj udało się udało zgadnij komu?
„A Ty znowu swoje, nic tylko o Windows i Łidowsiarzach”
Zupełnie jak „Linux i linuxiarze” to nawet dużo częściej się słyszy………..
Pomyśl tak na luziku , jesteśmy tacy sami bo inaczej nie było by cię tu , tylko ty w tym turnieju jedziesz na innym koniku.
W moim przypadku na niekorzyść łindołsa działa , jego na siłę promowanie co widać na każdym kroku a nie tylko na jakimś forum takim czy innym.
Chciałbym żeby na korzyść łindołza działało nic nie robienie ale to nie realne.
A teraz ugryzę się w język co by tylko nie za mocno , na co i z twojej strony liczę.
Wyluzuj ale z konia nie zsiadaj bo po to sę tu zebraliśmy …………prawda?????????
Powiem tak, nie jest autorytetem. Na tyle na ile wiedza i doświadczenie które wyniosłem ze studiów (skończyłem Psychologię, właśnie piszę magisterkę) pozwala mi coś doradzić, to, że mimo, że sprawa o którą walczysz jest słuszna, o tyle sposób w jaki to robisz jest, moim zdaniem, nieskuteczny a czasem odnosi odwrotny skutek niż sam byś sobie tego życzył.
Piszę to, nie po to aby Tobie dogryźć, tylko po to, że mi też zależy na Linuksie i chce działać na jego korzyść tak jak najlepiej potrafię. Na informatyce się nie znam, wiec rozwijać go nie bardzo mogę.
Mogę natomiast zwrócić uwagę jakie działania w środowisku Linuksa są dla niego samego szkodliwe.
Tak jak walka z przemocą właśnie przemocą powoduje tylko eskalację konfliktu.
Czasami taktyka nadstawienia drugiego pliczka jest bardziej skuteczna, niż wymierzenie własnego w odwecie.
Wszystko co chce przekazać, to to, że bardziej obiektywne spojrzenie na Linuska, a nawet spojrzenie z perspektywy Łindołsiarza (niekoniecznie już takie obiektywne), może być pomocne dla samego Linuksa i jego środowiska.
Żeby kogoś przekonać, albo raczej doradzić mu, trzeba go najpierw poznać i zrozumieć. Czasami wydaje się, że kogoś już znamy, albo, że kiedyś byliśmy tacy sami, ale zwykle to okazuje się nieprawdą.
@suśle – tu muszę przyznać rację SiD’owi. Oczywiście, wiem że wiesz dlaczego tu zebraliśmy się – cholera, ale trudne zdanie mi wyszło… Kiedyś miałem konto na allegro i mi go zamknęli, bo handlowała na nim moja żona, za którą kiedyś dałbym sobie łapę uciąć – i wiesz co, teraz bym k…. ręki nie miał – ale nie o tym chciałem. Mój pierwszy negatyw dostał mi się z mojej winy. Przyznałem, że była to moja wina, spaprałem robotę i tyle… Mnóstwo ludzi przeglądajać później komentowało (mailowało), że taki negatyw, to więcej jak 2 pozytywy!
My już wiemy, że idea (nie orange 🙂 ) open jest super, że to wszystko działa, itd, itp, choć nie jest pozbawiona wad (tutaj wymieniamy wady, ale jakie 😉 ), ale jak powiedział sid, czasem trza się ugryźć w język, czego ostatnio nie uczyniliśmy i ten (jak mu tam) @kretynofil, będzie szerzył fanabelie, że my to sekta (o czym już zresztą wspominał), puste (czy zakute – już nie pamiętam) pały i tym podobne rzeczy i jak taka pani Babcia Jagoda (ta od przycisku Change) usłyszy, że linux to sekta, to tym bardziej nie będzie chciała nawet wiedzieć co to jest, np. ubuntu. Gdybyśmy powiedzieli: „no tak, w zasadzie to masz rację, ale jeszcze sobie posprawdzamy, co to ubuntu warte…” pewnie wycofałby się w blasku chwały, a potem kumplom mówiłby: „Wiesz, ci linuxiarze to są porypani, ale przynajmniej potrafią się do błędu przyznać i grzeczni są.” Wtedy taka Babcia Jagoda, jak z którychś ust usłyszy te słowa, długo się nie będzie zastanawiać i zainstaluje ubuntu – tylko teraz pytanie, czy o takich użytkowników, jak Babcia Jagoda nam chodzi, czy raczej o użytkowników z ikrą, którzy nie będą bać się na launchpad’a wysłać tego czy owego, albo powiedzieć wprost, że tym razem ms przegiął bo coś tam. Ehhh, głośno myślę – wypowiedź nie mająca sensu (chyba)…
P.S. Ja potrafię śmiać się z błędów i niedoróbek w ubuntu, o czym kiedyśtam napisałem: http://command-dos.comxa.com/2009/08/ubuntu-i-dyskietka-fdd-montowanie/
No i szabelka mi wypadła z rąk.
Pozbawiłeś mnie energii do wojaczki , polityka miłości to jakoś chyba nie dla mnie, to nie moja natura.
Dawać tu następnego ………………………
A teraz trochę poważniej , społeczność linuxowa jest trochę zamknięta , ale to zrozumałe , tak mi się wydaje.
Linux to wiemy co , ale również przygoda , ludziska mają różne chobby bo nie samym chlebem człek żyje i nawet chrystus od kieliszka nie stronił.
Najważniejsze w tym wszystkim jest to że pasja , chobby i dobra zabawa często przynaszą inne czasem uboczne efekty i tak jest właśnie z linuxem.
Gdy Linus Tornvald napisał jądro systemu i iddał je w ręce zapaleńców nie liczył na przełom ani na złamanie jakiego kolwiek monopolu a tym bardziej i co najważniejsze na stworzenie nowego.
Po wielu latach , czasem niekontrolowanej , spontanicznej ewolucji , popularność jego zabawki bardzo wzrosła i to już w wielu przypadkach przestała być zabawa.
Przyszedł w pewnym momencie czas na rewolucję i systemy linuxowe wyszły z podziemia i zaczynają zajmowac miejsce na naszyh biurkach , na serwerach , w specjaliistycznym sprzęcie np diagnostycznym , w urządzeniach mobilnych różnej maści.
Jedni nazywają to rewolucją inni wojną ale jak to zwykle bywa wszystkim rządzi ekonomia.
Sprzęt komputerowy ma możliwość być tańszy przynajmniej o koszt systemu operacyjnego , ale żelazny uścisk monopolisty jak narazie jest zbyt mocny.
Wiele innych urządzeń przede wszystkim specjalistycznych , ze względu na swoją niepowtarzalność może być jeszce bardziej dostępnych dla różnego rodzaju przedsiębiorców , dzięki wolnemu nie obciążonemu kosztami i licenjami oprogramowaniu (dekoder satelitarny , telefon komórkowy , interfejs lub komputer diagnostyczny, sterowniki linii produkcyjnych).
Coraz więcej producentów to rozumie i wykorzystuje , co ekonomicznie jest korzystne dla przeciętnego urzytkownika.
Gdyby dziś skończyła się epoka dominacji i monopolu m$ , bardzo szybko okazało by się że sterowniki do sprzętu komputerowego jak i oprogramowanie w tym komercyjne , specjalistyczne było by szybko dostępne pod platformę linux ponieważ producenci sprzętu musieli by zabezpiieczyć sprzedaż swoich produktów i tak samo z oprogramowaniem specjalistycznym.
Rewolucja , ewolucja , walka , wojna jest niezbędna dla rozwoju ……………………
Jeszcze raz , „Czy każda zaleta jest istotna ?” tak.
Czy każda wada jest stotna ? tak.
Wspierajmy linuxa nie tylko nastawiając drugi policzek , bo znajdą sie tacy co chętnie poza kolejnościa będą podchodzić żeby dowalić ……………………………………..
Po wypowiedziach wyżej widzę, że wypada się chyba zastanowić, do czego zmierza Linuks.
Jeśli ma to być system, który jest wybierany głównie przez geeków, którzy pompują bańkę autozachwytu nad systemem, to można spokojnie zapomnieć o niniejszym artykule i wszelkich dyskusjach.
Jeśli jednak Linuksa ma używać rzeczona babcia Jagoda, która co prawda od administracji będzie miała swojego ulubionego siostrzeńca Eustachego, ale potrzebuje samodzielnie włączyć grę, otworzyć przeglądarkę, czy podłączyć zewnętrzny dysk/aparat ze zdjęciami, to wypada babci powiedzieć konkretnie: babciu, tu jest lepiej, ale tu będzie gorzej, zastanów się, czy to Ci odpowiada.
Mówienie dorosłemu człowiekowi, że jest świetnie, a będzie jeszcze lepiej, jest koncertowym strzałem we własne kolano, bo osoba uraczona takim marketingiem, po pierwszych problemach z produktem pozbędzie się go w cholerę, zrazi się do niego, a przy okazji przekaże informację innym.
[quote post=”10224″]No i szabelka mi wypadła z rąk.
Pozbawiłeś mnie energii do wojaczki , polityka miłości to jakoś chyba nie dla mnie, to nie moja natura.
Dawać tu następnego ………………………[/quote]
– spadłem z krzesła – resztę doczytałem przez łzy w oczach ze śmiechu 🙂
[quote post=”10224″]Coraz więcej producentów to rozumie i wykorzystuje , co ekonomicznie jest korzystne dla przeciętnego urzytkownika.[/quote]
– mam nadzieję, że zbytnio nie napatrzyłeś się na screen z odnośnika, który podałem wcześniej – czy „urzytkownika” zastosowałeś celowo?
[quote post=”10224″]Wspierajmy linuxa nie tylko nastawiając drugi policzek , bo znajdą sie tacy co chętnie poza kolejnościa będą podchodzić żeby dowalić[/quote]
– oczywista oczywistość, z pewnością tak się stanie – moim zdaniem są i tacy jak ty, którzy (ahahaha – wciąż się śmieję) szable w dłoń, są tacy jak sid, że nastawią drugi policzek i są tacy jak ja, czasem szabelka, czasem policzek – i to jest piękne w naszej społeczności, że tak różni ludzie (nie tylko pod względem waleczności) potrafią znaleźć wspólne zainteresowania i cel. To jest taka sama sytuacja, jak z dystrybucjami – każda inna, ale cele podobne
SiD, napisałeś:
„Czasami taktyka nadstawienia drugiego pliczka jest bardziej skuteczna, niż wymierzenie własnego w odwecie.”
Nie wszyscy muszą być tacy, jak Ty i nadstawiać drugi policzek. Ja wychodzę z założenia, że im działania bardziej agresywne, tym bardziej skuteczne. Wg mnie Microsoft też tak myśli i nie opitala się.
command_dos, napisałeś:
“Wiesz, ci linuxiarze to są porypani, ale przynajmniej potrafią się do błędu przyznać i grzeczni są.”
Przez takie myślenie nazywają użytkowników Linuksa „sweterkami” i innymi epitetami.
Nie trzeba być grzecznym albo nadstawiać drugi policzek. Wystarczy w kulturalny, a za razem agresywny sposób pokazywać swoje racje, podpierając się mocnymi argumentami. Tam gdzie Linuks jest rzeczywiście lepszy, to ma być lepszy.
Co miałem do napisania to napisałem, więc w zasadzie na tym poprzestanę.
Na koniec dodam, że niestety Kretynofil miał dużo racji. Owszem forma jego wypowiedzi była mało odpowiednia, ale niejako sprowokowana tym, że słuszne argumenty nie były traktowane poważnie i tak eskalacja konfliktu doprowadziła do skrajności, z resztą skrajności po obu stronach barykady.
Obrona Linuksa nie polega na tym, żeby nigdy nie przyznać racji jego przeciwnikowi, tylko żeby z takiej krytyki wyciągnąć jakąś naukę, wnioski na przyszłość.
Jednym z takich wniosków jest to, że jednym Linux pasuje a innym nie i przekonywanie ich na siłę, że powinien im pasować, albo, że skoro im nie pasuje to tylko dlatego, że są leniwi/niedouczeni/po prostu głupi/zwolennikami światowego monopolu, nie przynosi nikomu pożytku, a przynosi sporo szkody środowisku Linuksa, które zapracowuje sobie na negatywną opinię.
Skoro tyle mówimy o wolności wyboru, to pozwólmy ten wybór dokonać. Jeżeli komuś zwyczajnie bardziej pasuje Windows i chce za niego zapłacić, nawet jeżeli zniechęcił się do Linuksa przez swoją niecierpliwość, to niech tak będzie. Dziwnym jest mówienie o wolności wyboru, a następnie mówienie, że jedyny słuszny wybór to Linux.
Prawda jest taka, że wszyscy jesteśmy wolnymi ludźmi i jeśli ktoś chce pracować tylko na Windows, to będzie tak robił, a krytykowanie go za to jedynie spowoduje niepotrzebne konflikty.
Ja staram się pokazać alternatywę dla Windows, ale jeśli komuś to nie odpowiada, to nie wciskam niczego na siłę, bo się nabawi wstrętu jak do alkoholu po przepiciu.
Nawet jeżeli ktoś chce wylać swoje niezadowolenie na forum Ubuntu czy innego Linuksa, to czemu mamy na to nie pozwolić. Czy zwyczajnie nie zakończyć na „być może Linux nie jest dla Ciebie, ale może warto spróbować za jakiś czas znowu?”.
Podsumowując już na sam koniec:
Jeśli komuś napiszemy, że zniechęcił się do Linuksa ze swojej własnej winy (co nawet może być prawdą) i będziemy odpierać wszystkie zarzuty i odbijać wszystkie argumenty, w 9 przypadkach na 10 i tak nic nie wskóramy, natomiast sytuacja konfliktowa zostanie zapamiętana na niekorzyść Linuksa. Nikt więc nie zyska, my stracimy więc bilans jest ujemny, NAWET JEŻELI MAMY RACJĘ! Bo z samego „miecia” racji nic nie wynika, oprócz łechtania swojego ego i swoich ambicji.
Jeśli nawet nic nie napiszemy, albo przyznamy, że Linux jest jeszcze nie doskonały, może za rok znowu spróbuje i wtedy się przekona, ale nawet jeżeli tego nie zrobi, nie zapamięta Linuksa i jego otoczki, jako miejsca negatywnego, co najwyżej niedoskonałego.
Ostatnio klawiaturę rozbierałem bo zupa ogórkowa zechlała ścieżki i po montażu jakieś psikusy mi robi heh.
Dodadkowo rano wino z balona spuszczałem do klarowania i jakoś tak natura Kmicica ze mnie wyłazi.
Poza tym wszystko oki……………jeszcze tu w Olkuszu pogoda jakby do d..py …………leje i leje
Ten „urżytkownik”to raczej jakby to powiedziec ten tego no eeeeeeeeeeeeeeeeeyyyyyyyyyyyyyyyy.
Może ktosik napisze cosik mądrego w temacie , bo nie wierzę że to już koniec.
Moja kasztanka aż sie rwie do boju ……………………….
http://www.youtube.com/watch?v=BNzaWk6nfZM
Pragnę dodać, oprócz Waszych cennych uwag, co do pozyskania nowych członków społeczności, że wielu z nas niejednokrotnie zna systemy windows lepiej nawet jak średniozaawansowani „krzykacze” tychże platform. Może tutaj wykorzystać jakieś atuty, co nami kierowało, kiedy przerzucaliśmy się z „jedynego słusznego” na ten „jedyny wspaniały”. Powiem wam, że cała dotychczasowa argumentacja, typu ograniczenia licencją, brak otwartości, cena, itd, itp, którą pewnie każdy przeciwnik linuksa zna i ma na nią jakieś gotowce, to jest nic przy zachowaniu szefa szefów firmy, z której wywodzi się ten os. O tym też kiedyś wspomniałem na moim skromnym blogu, jakbyście wiedzieli, co potrafi zrobić czlowiek aby… aaa, zobaczcie sami: http://command-dos.comxa.com/2009/08/dlaczego-nie-windows-steve-ballmer-going-crazy/
Licencjonowanie jest przeszkodą. Nie chodzi o to, że zezwolenie na korzystanie z Windows można otrzymać za darmo(słownie: zero złotych). Chodzi o to, co w takiej licencji jest zapisane. Nie na darmo unikam binariów, których zapisy licencyjne dają komuś prawo do inwigilowania/szpiegowania mnie. Nie na darmo unikam oprogramowania, którego wszelkie problemy się załatwia poprzez reinstalację(niekiedy całego systemu). I jakby nadmienić, to zwykły(szary) użytkownik jest przez to najbardziej uwiązany, bo komputery w sklepach konfigurują tak, że pad systemu lub koniecznośc reinstalacji = konieczność robienia kopii zapasowych. Niestety, zwykły użytkownik nie wykona kopii systemu, gdy system mu padnie. Z Linuksem jest odwrotnie, bo m.in mamy płyty Live CD(może w Polsce wykonanie Windowsa LiveCD byłoby legalne – tego nie wiem – jednak zapisy licencji tego zabraniają).
@Swobodny dostęp do kodu źródłowego a możliwość konfiguracji systemu : Dla zwykłego użytkownika, to bez znaczenia 😉 . Jednak potem zacznie się płacz, że Vista nie chce otworzyć dokumentów zapisanych pod Windowsem XP, bo brak odpowiednich programów.
@Cena : Proszę zwrócić uwagę, że zakupiłem/otrzymałem już mnóstwo licencji na Windows, a wykorzystałem jedynie małą liczbę tych licencji(reszta była licencjami zmarnowanymi). W większości przypadków jednak płaciłem za coś dodatkowo. Microsoft wie, jak wyciągnąć od ludzi pieniądze.
@Wsparcie środowiska. : I tu się zgodzę. Systemy z Linuksem zdecydowanie szybciej się rozwijają. Niejednokratnie wiedza specjalisty przestaje być ważna już po roku, bo mniej doświadczony użytkownik, posługując się nowymi narzędziami, potrafi to zrobić szybciej i lepiej. W dodatku coraz więcej rzeczy oferowanych przez system można wykonać tak samo na każdym z nich(D-BUS, PackageKit, Phonon, Solid, UDEV, itd. ). Niestety z tego powodu powstaje bigos, bo stare rozwiązania nie często przestają być aktualne(choć niekiedy i owszem), przez co użytkownik nie wie, co ma począć.
@Instalacja urządzeń zewnętrznych i wewnętrznych. : Przykro mi, lecz zdecydowana większość urządzeń nie jest wykrywanych przez systemy z Redmont – za to jest wykrywanych przez Linuksa. Wykrywanie/rozpoznawanie urządzenia, a posiadanie wbudowanych sterowników do nich, to dwie różne sprawy. W przypadku sterowników wbudowanych, to znowu wygrywa Linux. Problem zaczyna się w sposobie dystrybucji sterowników(możliwości wgrania sterowników dodatkowych), i tu jest pies pogrzebany, bo w doliczeniu sterowników dodatkowych, wygrywa Windows.
@Instalacja systemu : Prosta piłka. Jeżeli użytkownik sam sobie instaluje system, to jest to jego sprawa. Windows ma o tyle łatwiej, że producenci sprzętu odpowiednio dostosowują własną dystrybucje do określonego urządzenia. Pozwoliło to uwiązać klienta i firmie Microsoft, a także do sprzedawcy urządzenia. Co jednak w przypadku, gdy chcemy samodzielnie zainstalować oryginalnego Windows-a(bez żadnych przeróbek) do zakupionego sprzętu(np. już wraz z zainstalowanym Windowsem lub bez systemu?). Czeka nas wiele godzin dłubania i szukania sterowników, kodeków, a może nawet innych rzeczy, np. jak ustawić sobie BIOS.
@Awaryjność vs. bezawaryjność : Linux, to nie Ubuntu. Wszelkie wady „Linuksa” autor wysnuł po użytkowaniu Ubuntu. Problemy z aktualizacjami się zdarzają właściwie tylko pod Windows-em i Ubuntu, czyli systemach robionych de facto, byle jak najszybciej. Sam korzystam z OpenSUSE, więc nie miałem żadnych problemów z aktualizacjami. Niektórzy ludzie na OpenSUSE ponoć mieli jedynie problemy z „własnościowymi”(chodzi o to, że użytkownik nie ma ich na własność – należy to interpretować całkowicie odwrotnie) sterownikami do kart graficznych, lecz wynika to z tego, że twórcy tych sterowników spartolili.
[quote post=”10224″]Problem zaczyna się w sposobie dystrybucji sterowników(możliwości wgrania sterowników dodatkowych), i tu jest pies pogrzebany, bo w doliczeniu sterowników dodatkowych, wygrywa Windows.[/quote]
Może zróbmy coś, konkretnie dla ubuntu… Mam tu na myśli taką witrynkę, jak best4linux.net, tylko ze sterownikami. Każdy, kto ma nietypowe urządzenie i namordował się podczas instalacji z nim, przez co wynik miał w postaci costam.ko + dodatkowo wpisy w pliczkach w /etc/jakieś_pliczki i ten costam.ko laduje modprobem pod wersją ubuntu XX i jądrze YY (tylko te generic) i to działa, niech wrzuca pliczek cośtam.ko na stronę, opis, a ktoś z nas stworzy skrypt, który będzie go instalował. W ten sposób stworzymy wsparcie od strony przynajmniej sterowników – inni będą mieli już prościej, czy się mylę i to nie takie proste?
Co mną kierowało?
Na początku cena łindowsa potem jego zamulanie i w końcu formaty przynajmniej co pół roku bo wymagam od systemu żeby nie był wrażliwy na uszkodzenia gdy zrobię coś nie po myśli twórców.
Potem była ciekawość wynikająca z mojej niepokornej natury która przerodziła się w pasję.
No i to co kolega sławek napisał.
Dodatkowo bulwersowała mnie polityka m$ już od samego początku.
Dawno temu z rozdziawioną japą obejrzałem „Piraci z doliny krzemowej” fabularyzowany dokument i to był moment przełomowy w moim poglądzie na świat.
Teraz to co mnie otacza nabrało wielu odcieni czerni i bieli , już nic nie jest takie oczywiste.
Już nie ma jedynego słusznego……………………
Dodam to co już ostatnio dodałem w Nie zaistaluję win7 bo chyba nie każdy miał okazję zobaczyć.
http://peb.pl/dramat-obyczajowe/68781-rapidshare-piraci-z-krzemowej-doliny-pirates.html
http://peb.pl/filmy-dokumentalne/284314-rapidshare-prawdziwa-historia-internetu-wszystko-tutaj.html
Naprawdę polecam bo to może odmienić choć nie wszystkich to jednak wielu……………..
@Wekmyr : Co do szukania paczki pod swój system, to problem ten został już dawno zażegnany przez firmę Novell :-p . A tak na serio, to istnieje od ładnych trzech lat rozwiązanie zwane One Click Install, jednak nadal nie wspierane pod Ubuntu, więc dystrybutorzy niechętnie do niego podchodzą. Dodatkowo RedHat wprowadza w Fedorze nieco gorsze rozwiązanie, polegające na odpytywaniu przez stronę packagekit-a.
@kossa : Całkowicie Cię rozumiem. Zwykły użytkownik i tak nie zrozumie artykułu, a jeśli nawet, to zachęci go to do pozostania przy Windowsie. My jednak nie musimy czytać takich wypocin.
Ostatni cytat szarego użytkownika mnie rozwalił – jest w nim sporo prawdy, czyli Komputer = Windows.
@suse1 – bardziej na miejscu tutaj byłoby: http://www.youtube.com/watch?v=tDYLNTPStcw
@SiD
[quote]Moim zdaniem środowisko Linuksa, takie jakie znam z polskich for zmierza w złą stronę i pomimo dobrych chęci, wyrządza coraz większą krzywdę Linuksowi, chociaż wcale togo nie chce.[/quote]
Sam bym tego lepiej nie ujął SiD!
—
Artykuł świetny. Hipek jesteś genialny. Po pierwsze jeszcze nikt Cię nie zlinczował – to już samo w sobie jest sukcesem. Po drugie udało Ci się skłonić sporo osób do zastanowienia nad sensem ideologicznej wojny, w której racje nie są poparte argumentami. Gratuluję!
Od pewnego czasu na hasło 'forum linuksowe’ zaczynałem reagować zniesmaczeniem. Bo co, przepychanki, krzyki, rzucanie błotem, pusta ideologia… Po przeczytaniu tego artykułu i komentarzy widzę, że jednak jest jeszcze parę rozsądnych osób na tym forum. Oby to nie był chwilowy przejaw świadomości…
A co do tematu Windows czy Linuks: na dłuższą metę nikogo się na siłę nie przekona, niedogodności jednego czy drugiego wyjdą niestety w praniu, jednych złamią, a innych zachęcą do działania, ale wybrać każdy musi sam.
Na pocieszenie – jako, że jest to forum stricte linuksowe – trzeba pamiętać, że Linuks to z założenia system akademicki, który nie wyszedł z fabryki w garażu, tylko z uniwersytetów. Co z tego wynika? – Jak wiesz jak go wykorzystać, to docenisz jego niekwestionowane zalety. Dla niewtajemniczonych podpowiem przykład: dostępny kod Linuksa (i w ogólności GNU) to biblia do nauki programowania. To jest skarb o którym rzadko mówi się na forach. I to jest też podstawowa różnica między L a W. Oczywiście nigdy nie nazwę użytkownika Windows idiotą. Właśnie takie stwierdzenia skutecznie odpychają mnie od forów linuksowych, a ujawniają jedynie niski poziom intelektualny mówiącego.
Hipek dałeś radę!
Co mną kierowało?
Na początku cena łindowsa potem jego zamulanie i w końcu formaty przynajmniej co pół roku bo wymagam od systemu żeby nie był wrażliwy na uszkodzenia gdy zrobię coś nie po myśli twórców.
Potem była ciekawość wynikająca z mojej niepokornej natury która przerodziła się w pasję.
No i to co kolega sławek napisał.
Dodatkowo bulwersowała mnie polityka m$ już od samego początku.
Dawno temu z rozdziawioną japą obejrzałem “Piraci z doliny krzemowej” fabularyzowany dokument i to był moment przełomowy w moim poglądzie na świat.
Teraz to co mnie otacza nabrało wielu odcieni czerni i bieli , już nic nie jest takie oczywiste.
Już nie ma jedynego słusznego……………………
http://peb.pl/
Polecam piraci z doliny krzemowej i prawdziwa historia internetu – wojna przeglądarek
[quote comment=”39805″]SiD, napisałeś:
„Czasami taktyka nadstawienia drugiego pliczka jest bardziej skuteczna, niż wymierzenie własnego w odwecie.”
Nie wszyscy muszą być tacy, jak Ty i nadstawiać drugi policzek. Ja wychodzę z założenia, że im działania bardziej agresywne, tym bardziej skuteczne.[/quote]
Cały problem polega na tym, że nie czytasz ze zrozumieniem. To nie o to chodzi jaki ja jestem, tylko o to jakie działania są skuteczne w internecie. W tym właśnie czytacie napisałem przecież co jest SKUTECZNIEJSZE a nie co bardziej odpowiada moim poglądom.
Zapominasz o najważniejszym fakcie, piszemy w internecie, jak komuś nie podoba się co piszemy, zwyczajnie zmieni stronę, albo zamknie przeglądarkę i wtedy możesz mu naskoczyć.
Ale najwyraźniej moje studia na tema psychologii w informatyce i komunikacji są mniej warte niż to co się Tobie wydaje.
Dlatego kończę swój udział w tej dyskusji. Nie dlatego, że się obraziłem czy nie udało mi się udowodnić swojej racji, ale dlatego, że szkoda mi mojego czasu który ucieka bezproduktywnie na takie dyskusje.
Róbcie co chcecie i jak chcecie i nie słuchajcie się nikogo poza sobą samym, zobaczymy dokąd to was zaprowadzi. Najgorsze jest to, że przez zaślepienie i tak nie zobaczycie, że jest gorzej a nie lepiej.
Co do jednego kretynofil miał rację:
Duża część osób które tu się wypowiadają, duża część polskich Linksiarzy to fundamentaliści. W takim wypadku podawanie jakichkolwiek argumentów mija się z celem, skoro wierzycie, że macie rację i już, to o czym tu rozmawiać?
Nawiązując do tego, co napisał SiD: dziwnie się człowiek czuje, gdy po tym jak jakiś Ballmer czy inny Gates w wywiadzie użyje słowa „Linuks”, na forach pojawiają się masy postów o tym, że Microsoft wreszcie docenił konkurencję ze strony Linuksa i że czuje gorący oddech na plecach. Ostatnio czytałem, że użytkownicy Linuksa stanowią 0,9% wszystkich użytkowników komputerów. Problem w tym, że przy takim podejściu, jakie obecnie środowisko Linuksa ma do zdobywania nowych użytkowników, Microsoft nie musi nic robić, bo liczba użytkowników Linuksa nie wyjdzie poza dane z
SELECT count(*) from users where user_type = 'GEEK’ którzy do tego skutecznie zniechęcając ludzi do instalacji systemu, pięknie strzelają do własnej bramki.
[quote comment=”39821″]My jednak nie musimy czytać takich wypocin.[/quote]Właśnie dlatego powinniśmy (-ście). Geeków do systemu nie trzeba przekonywać, walczyć trzeba o użytkowników spoza tego grona.
A ja Wam napiszę tak… Lubię Linuxa, ale jednak na chwilę obecną na multimedialnym kompie _domowym_ wolę Windowsa (7). Mam teraz zainstalowanego Win 7 Home Premium – kupiony w wersji BOX za równowartość ok 370 zl. Czy to dużo biorąc pod uwagę ok 6 letnią żywotność systemu? Komfort pracy jest wysoki, nie ma żadnych problemów.
A nie obraźcie się, ale przy Linuxie, bez względu na dystrybucję TRZEBA nie raz coś pogrzebać 🙁 Co dla przeciętnego użytkownika (nie kryjmy) jest problemem.
W moim przypadku mam Win 7, ale każde inne oprogramowanie jest open source, ewentualnie freeware, freeware dla użytku domowego. W kwestii oprogramowania (w warunkach domowych) praktycznie 100% produktów ma swój bezpłatny zamiennik.
Eh sid nie odchodź ………….wiem że cudze inne zdanie , podejście do wielu problemów drażni lub zniechęca ale właśnie taką bezproduktywną peplaniną poszeżamy horyzonty myślowe.
Nie myśl że nauk od ciebie nie przyjmuję mimo że jestem fundamentalistą i zakutym łbem , jednak i tak jestem mniej zacietrzewiony i bardziaj otwarty od wielu ludzi którzy nawet nie przyjmują do wiadomości istnienia innego świata.
Gdyby nie otwartość umysłu czy pisałbym za pośrednictwem ubuntu?
Chyba raczej poza świat łindołsa bym nie wyszedł.
Po pierwsze primo: windziarze nie powinni tu zagladac, bo to juz jest masochizm.
Po drugie primo: artykul nie do konca dyskretnie ukrywa jednak flejmowe zarodki – cos takiego raczej powinno byc publikowane na stronie serwisu traktujacego o roznych systemach – tutaj my wiemy co uzywamy i dlaczego.
Po trzecie primo: Podejscie do tematu – moje dziewcze nie mialo zadnych oporow z przejsciem na Ubuntu. Poki tlumaczylem jej gdy chciala cos zrobic, a robilo sie to nieco inaczej niz na windzie, to bylo ok. Nie musiala wybitnie zmieniac przyzwyczajen. Fakt jest faktem – estetyka systemu spodobala sie jej od razu, mimo, iz compizem za specjalnie sie nie bawilem. Przekonalem ja, ze nie musze kombinowac z lewymi kluczami do Kasperskiego, nie musze defragmentowac, szukac wogole crackow do softu trialowego. Mniej problemow, lepiej. Ale to nie znaczy, ze ich wogole nie bylo – byly. Zdarzalo mi sie uslyszec kilka „cieplych” slow, gdy cos nie dzialalo tak jak zwykle, a jest 8 rano i musze wychodzic do pracy, wiec teraz jej nie pomoge. Jednak zrazila sie do windy (i co z tego, ze Vista byla tzw. ladna – praca na tym systemie byl rownie frustrujaca co proba powieszenia jednego z dziel Salvadora Dali, w rekawicach bokserskich). Na tyle, ze, gdy wspomnialem, ze tymczasowo musze przelaczyc na xp (nie mialem jeszcze VMware …) i nie uzylem slowa Sims, to widzialem pioruny w jej oczach. Gdy Xp padl mi totalnie, jakos sie za bardzo nie przejela – takze tym, ze stracila save’y. W gry windowe praktycznie juz nie gra, czasem tylko uruchomi cos pod Wine. Poki jestem by jej pomoc – cieszy sie linuksem. Gdy nie mam mnie w poblizu, sama probuje jakos sobie radzic – kobieca intuicja, choc z drugiej strony czasem wystarczy prosta logika:)
Ogolnie rzecz biorac – kto bedzie chcial przejsc na „nasza strone” ten to zrobi. Wszelkiego rodzaju porownania, ze wskazaniem wad windy raczej nie zacheci do przejscia, efekt moze by wrecz odwrotny. Nie mozemy zachowywac sie jak swiadkowie jechowy …
@suse1 : Piraci z doliny krzemowej jest zbyt przefabularyzowany. Lepszym filmem jest konspiracja.com . Może był przekoloryzowany w inną stronę(przekoloryzowali mnóstwo spraw technicznych), jednak postać pewnnego człowieka była tam dobrze nakreślona.
Brawo! Świetny artykuł, w końcu trzeźwe spojrzenie..
@Hipek : Akurat ja nie chcę nikogo zachęcać do spróbowania systemu operacyjnego. Walczę jedynie z ciemnotą i głupimi wypowiedziami.
Nie jestem zachwycony Twoją postawą Hipku. Co do społeczności. Też nie chciałem się udzielać. Jak zainstalowałem Ubuntu, to zechciałem.
Sławek ale musisz przyznać że piraci z doliny krzemowej ma więcej wspólnego z prawdziwymi faktami .
A co myślisz o prawdziwej historii internetu ?
Nie tak dawno leciał ten dokument na discovery , np wojna przeglądarek , jeśli nie oglądałeś to polecam jest na peb-ie.
A może to jest tak, że osoby które przeszły na Linuksa musiały poświęcić temu tyle czasu i tak dużo ich to kosztowało, że tak naprawdę chcą aby ten klub pozostał elitarny, nie dla wszystkich. Mówią, że Linux to wolność dla wszystkich, bo tak się przyjęło mówić, ale tak naprawdę wewnętrznie, może nawet nieświadomie, chcą być członkami elitarnego klubu i nie chcą aby byle Franek, Gienek czy inny Kowalski, który chce zwyczajnie korzystać z komputera i nie zagłębiać się choćby minimalnie w kwestie techniczne, dołączył do tego elitarnego klubu dla wybranych, niezłomnych?
Żyjąc w swoim własnym wąskim gronie można być tak fundamentalnym jak tylko dusza zapragnie, bo nikt obcy nosa nie będzie wtykał. Wtedy każdy jest albo z wami albo przeciw wam.
Sprawa ma się zupełnie inaczej, gdy chce się dotrzeć do jak najszerszego grona ludzi, wtedy kompromisy, otwartość na argumenty innych to kwestie zupełnie elementarne i absolutnie niezbędne. Przykład? Czy widział ktoś kiedyś taką akcję, jak o stosowaniu antykoncepcji, zabezpieczeniu przed HIV czy antyalkoholową, w której gdy ktoś od razu nie był przekonany mówiono: „jesteś za mało cierpliwy, nic tu po Tobie” albo „jesteś na to za głupi”?
Patrząc po wypowiedziach to co najmniej połowa z obecnych na forum Ubuntu jest przeciw temu, żeby do ich grona dołączyli Zwykli Użytkownicy, świadomie lub nieświadomie, ale jednak.
Samo stwierdzenie „Nie jestem zachwycony Twoją postawą Hipku.” powoduje ciary na plecach, bo człowiek się zastanawia czy wciąż chodzi o system operacyjny i wolność wyboru, również pomiędzy Windows a Linux, czy to może nie jakaś sekta, w której każde myślenie inne niż za wielką ideą jest błądzeniem.
Skoro wolność wyboru to jak ktoś chce wybrać Windows to mu na to pozwólmy, albo nie wciskajmy kitu.
Ale po co ja to piszę? Niepotrzebnie strzępię klawiaturę, bo przecież nie ma argumentów które ruszą taki Linuksowy beton, macie rację i już. Na to nie ma mocnych.
Swoje wypowiedzi kieruję głównie do tych zatwardziałych nie do wszystkich Linuksiarzy, gdyż sam się do takiego grona zaliczam, chociaż coraz bardziej mi wstyd, nie z powodu systemu, tylko z powodu polskiej społeczności Linuksa. Jeśli nie całej, to przynajmniej tej głośniej pokrzykującej części. Jeśli kogoś to dotknęło, to niech do cholery na chwile usiądzie i zastanowi się po co ja to piszę, skoro sam używam Ubuntu? Ba, mój Tata ma na 2 komputerach Ubuntu, moja Żona korzysta z Ubuntu, nawet mój 87 letni Dziadek korzystał z Ubuntu, dopóki mógł. Ale co ja tam wiem o upowszechnianiu Linuksa, przecież wypisuję same bzdury.
Suse1@
Chciałbym aby chodziło o poszerzanie horyzontów, ale jasno z całego kontekstu innych wypowiedzi wynika, że nie o to chodzi. Każdy kto się wypowie nie po myśli, zostanie co najmniej upomniany jak Hipek. Tu nie ma miejsca na inne poglądy, co samo w sobie jest z jednej strony przerażające, z drugiej smutne, a z trzeciej zwyczajnie głupie i zacofane.
Zgadzam się z autorem. Podobno Linux jest idealny dla początkujących – po prostu działa, łatwiejszy w obsłudze, stabilniejszy… Czasami jednak nawet patrząc na moje Kubuntu ciężko mi przyznać rację. Lubię linuksa, są rzeczy, którymi daleko w tyle zostawia Windę. Jednak muszę przyznać, że KDE 4.3.3 takie „pomniejsze” błędy (np. crash Dolphina itd.) zdarzają się częściej, niż w zainstalowanej obok Viście. Dalej: zainstalowałem Kubuntu kuzynowi – dźwięku w aplikacjach Flash nadal nie udało się mu uzyskać (a on jest właśnie takim zwykłym użytkownikiem). Próbowałem coś poradzić, jednak to, co zadziałało u mnie, nie chce działać u niego. Może w końcu się uda, ale też nie mam czasu, żeby zająć się tym dłużej.
Kolejna rzecz: Po aktualizacji do Kubuntu 9.10 nie zaktualizowały się wpisy w GRUB-ie. Musiałem aktualizować je ręcznie. Czy zwykły użytkownik się zorientuje? Nie. Będzie siedział na wiekowej wersji jądra i dziwił się, że mu programy nie działają. W dodatku, jak poprosi o pomoc na forum, nikt nie wpadnie na to, że jedzie na wiekowym jądrze.
I jeszcze jeden defekt po aktualizacji – wysiadł mi dźwięk. Przyczyna powyżej. Wpisy zaktualizowałem ręcznie, ale PulseAudio nadal za nic w świecie nie chce zapamiętać ustawień. Po każdym włączeniu komputera muszę wchodzić w PulseAudio Device Chooser i ustawiać.
I to jest system dla przeciętnego użytkownika? A podobno Ubuntu to „Linux dla ludzi”… Owszem, developerzy Ubuntu są na dobrej drodze, jednak czegoś brakuje i coś jest zaniedbane, skoro pojawiają się takie problemy. A z nimi niestety nie poradzi sobie zwykły, szary użytkownik, który po prostu chce włączyć sobie muzykę i pochodzić po necie…
Ja u siebie na Acerze Aspire 9620 mam i Windę i Kubuntu 9.10. Jestem zwykłym użytkownikiem i przyznam ze krew mnie zalała jak zainstalowałem Windowsa 7 a ten z uporem maniaka wrzucał mi systemowe sterownik do kart dźwiękowej Realtek oraz nie odnajdywał systemowego sterownika dla Nvidii. Zainstalowałem najpierw nowe Ubuntu i chodziło względnie ale jakoś bardziej tęskniłem za oprawą KDE więc przesiadłem się na Kubuntu Karmic Koalę (po wyczyszczeniu wcześniejszego Ubuntu). I co… ? I zgroza na początku – nie działa sieć WiFi czyli łaczność ze światem tylko i wyłącznie przez kabel. Na stronie Kubuntu znalazłem krótką notkę o tym że taki problem może być wydaną jeszcze przed premierą Karmic Koali – więc Cannonical wypuściło bubla doskonale o tym wiedząc. Na szczęście w aktualizacji systemu zostało to później usunięte. Podobne problemy były z dźwiękiem. Pomijam już dotykową konsolę laptopa która nie reaguje na ustawienia.
I teraz do rzeczy – ZU zostaje postawiony przed podobnymi problemami po zainstalowaniu Linuksa. Ja jakoś wertując neta znalazłem rozwiązania moich problemów ale nie do końca. Ktoś kto instaluje system tylko po to aby działał ma lipę bo nie wie jak ruszyć.
Moim zdaniem Cannonical i inni twórcy dystrybucji Linuxa powinni przyłożyć więcej pracy aby ich produkt (częśto tak szumnie zapowiadany) był najwyższej klasy i w pełni przyjazny zwykłemu użytkownikowi. Po to przecież wypuszcza wersje RC poszczególnych wydań aby móc wyelminować rażące błędy. I gdy to się stanie, to wtedy ten ZU sięgnie po alternatywę jaką daje mu Linux. Osobiście promuję Linuksa gdzie tylko mogę i jak tylko mogę, ale sam czasami staję przed problemem którego odnoście Kubuntu czy innych dystrybucji ZU rozwiązać nie potrafi. A pomoc forum (jakkolwiek ważna) nie zawsze jest do końca użyteczna.
@Mitu : Wątpliwe, aby programy przestrzeni użytkownika nie działały z powodów zbyt wiekowej wersji jądra. Mogą się nie uruchamiać, jednak jedynie z powodu zbyt wiekowej wersji GLIB-a. Tak bardzo, jak ty, to aż nie uogólniamy. „Piekło zależności” tak daleko nie sięga.
@margor80 : Też tego nie lubię. Debian zasłużył sobie na dobrą renomę, bo najbardziej kurczowo trzymali się zasady: „wypuszczamy, gdy będzie gotowe”. Ubuntu wzięło pomysł od Microsoft-u i niektórych innych wielkich korporacji, czyli „mamy wydać już za dwa miesiące, więc pomijamy niezauważalne problemy – ważne, aby program się świecił i błyszczał, a że wyjdzie klops, to już ludziska zauważą dopiero po pewnym czasie”. W podejściu Canonical jeszcze jest na tyle dobrze, że opublikowali informacje o istniejących błędach, których nie udało im się naprawić. Właściwie, to Canonical psuje renomę Linuksowi, chociaż samemu korzystam z Ubuntu Brainstrom, zamiast np. z OpenFATE.
[quote comment=”39785″]@kossa, to co proponujesz? Myślę, że jesteś w błędzie, bo są ludzie tacy, co nie wiedzą gdzie jest power na obudowie kompa i do czego służy a wiedzą, że jest linux – mój tato 🙂 więc można od czasu do czasu wypowiedzieć swoje zdanie, podzielić się uwagami, a nóż widelec ktoś to poczyta i przyda mu się do podjęcia jakichśtam swoich decyzji. Zanim zacząłem używać linuksa dużo na jego temat czytałem, interesowałem się, co to te X’y, jaka jest struktura katalogów na dysku i porównywałem jakie komendy w bashu są odpowiednikami dos’a, którego znałem. Pewnie szukając teraz takich informacji, mógłbym natrafić na ten felietonik i komenty pod nim i dowiedziałbym się, co o tym wszystkim sądzą inni.
A co do zwykłego użytkownika, to strzał w 10. Niejednokrotnie „naprawiałem drukarkę” zwykłego użytkownika poprzez załadowanie papieru… Jak widać, stronka jak ta nie jest dla takich userów, oni mają pudelki, onety i inne portale społecznościowe, bo nie interesuje ich to, że wchodzi usb3, czy na jakim jądrze będzie nowe ubuntu. Z tego co zauważyłem, podstawiając pc’ta z vistą na stanowisko w biurze, zwykłemu użytkownikowi bordzo podobają się widgety typu kalendarz i zegar – byle dało się przeglądać internet (nie istotne czy to jest ie, opera czy firefox – nie rozróżniają). Więc takie felietony nie są dla zwykłych użytkowników, tylko dla nas interesujących się tematem, niejednokrotnie doświadczonych adminów, serwisantów komputerowych, abyśmy sobie zdali sprawę, czego tak naprawdę taki użytkownik oczekuje od komputera przy którym spędza czas…
Z moich obserwacji zwykły użytkownik potrzebuje:
– ładnego interfejsu,
– dużo bajerów (typu zegarek na panelu bocznym),
– przeglądarki (nie istotne jaka) byle obsługiwała flash’a (gry w internecie i yt),
– komunikatora,
– mieć możliwość przeglądania filmów i przesłuchiwania muzyki,
– mieć możliwość napisania pisma i wydrukowania go,
– klienta poczty,
– czasem odpalić prostą grę typu kulki.
Dodam jeszcze, że kiedyś prowadziłem kurs obsługi naszego firmowego programu, poczynając od jego instalacji, kiedy to pewna pani się spóźniła, usiadła obok koleżanki i spytała się jej, jak to się instaluje. Odpowiedź była dla mnie zaskakująca (i zarazem informująca o poziomie co niektórych kursantów): „cztery razy enter”. Zwykłego użytkownika nie obchodzi w jakiej lokalizacji jest zainstalowany program, czy znajdę go potem w menu itp. Byle ikona pojawiła się na pulpicie, była możliwość odnalezienia folderu moje dokumenty i to wszystko… Śmiech mnie ogarnia, jak „fachowcy” wypowiadają się, że lepiej mieć dwie partycje, bo w razie czego nie wszystko zostaje utracone, po czym przynosi mi kompa do naprawy i partycja dysku „d:” jest pusta, w ogóle nie użyta – tacy są właśnie zwykli użytkownicy.
Podsumowując i trochę nawiązując do artykułu moim zdaniem zwykłemu userowi w 100% wystarczy „linuks” w takiej formie, w jakiej obecnie jest ubuntu. Bo faktycznie, niejeden jak usłyszy słowo licencja, to może się zdziwić, że coś go w ogóle obowiązuje; tu użytkownik miałby komfort i nie musiałby się pilnować, że łamie jakieś tam prawa (byłoby mu bardzo ciężko je złamać). Wszystkie rzeczy, które wymieniłem co potrzebuje taki user, są zawarte w tej dystrybucji zaraz po instalacji, a koszty pozyskania ubuntu są bardzo niskie, co jest bardzo dużym plusem dla zwykłego użytkownika…[/quote]
Text comand_dos mi sie podoba 🙂
A tak nawiasem nie róbcie nic na siłe niech każdy używa systemu takiego jaki najlepiej spełnia jego oczekiwania.
Linux/Unix jak będzie dla wszystkich to straci ta swoja nutke tajemniczości :). Dobrze jak będzie on łatwiejszy dla innych „zwykłych” użytkownikow ale nie kosztem stabilnosci i spójności . I najlepszą promocja bedzie pokazywanie jego wad i zalet ale nie w odniesieniu do innych systemów (bo sie zrobi takie zjawisko jak w polityce każy wymawia drugiemu co robi źle zamiast dażyć do tego zeby samemu coś robić dobrze). Pozdrawiam wszystkich uźytkowników różnych OS .
Artykuł bardzo fajny. Nie zgadzam się, że Linux w postaci takiej jaką reprezentuje Ubuntu, jak również to forum nie są dla początkujących. Zawodowo nie mam związku z informatyką, jestem biologiem i zwykłym użytkownikiem, zupełnie nie znam się na systemach czy komputerze a od roku z przyjemnością używam Ubuntu i często tu zaglądam. Może nie wszystko rozumiem, ale przy kawie w pracy z zainteresowaniem czytam artykuły w Czytelni i na stronach poświęconych Linuksom. Szczęśliwie się złożyło, że w pracy wymieniano mi stary komputer na nowy i zakupiono go bez systemu. Brakowało kasy (instytut „naukawy”, więc groszem nie śmierdzi) na dokupienie a ja nie chciałem czekać miesiąca czy dwóch na licencję i postanowiłem popróbować Linuksów. Próbowałem OpenSuse, Kubuntu i Mandrivę. Niestety z uwagi na mój brak zaawansowania nie umiałem tych systemów poprawnie ustawić. Miałem problemy z połączeniem internetowym w Kubuntu i Mandrivie, ze sprzętem w OpenSuse. Po zainstalowaniu Ubuntu 8.10 wszytko zaczęło chodzić. System był bardzo intuicyjny i zacząłem go wykorzystywać do pracy praktycznie od ręki. Przejście na 9.04 jeszcze bardziej ułatwiło mi życie (bez żadnych ingerencji z mojej strony rozpoznał sieć lokalną i drukarki internetowe, z czym wcześniej były pewne problemy) i na razie nie myślę o zmianie na 9.10. System działa szybko, programy otwierają się błyskawicznie, mam prawie wszystko czego mi potrzeba, włącznie z płatnym oprogramowaniem specjalistycznym (Geneious do analizy DNA i białek, producent oferuje wersje Win i Linux). Tęsknię jedynie za GraphPadem a za pakiet R na razie boję się zabierać. Zastępuję go OOo – brak mi bardzo ręcznego dobierania krzywych i możliwości eksportu wykresu do pliku graficznego wysokiej jakości (co może GraphPad, na potrzeby czasopism naukowych, które nie akceptują wykresów z arkuszy) ale jakoś sobie radzę. Poza tym nie tęsknię za Windows. Ubuntu w zupełności zaspokaja moje potrzeby. Nie muszę płacić za zaporę, za antywirus. Inkscape okazał się super do robienia grafik do publikacji i do przygotowania posterów na konferencje. Gimp i ImageJ zastąpiły mi Photoshopa. Ponadto ImageJ pozwala mi na analizę żeli elktroforetycznych, liczenie kolonii oraz ilościową analizę obrazu. Takie możliwości oferuje również ImageQuant ale za jedyne 20 tyś. zł :). W domu zainstalowałem na starym laptopie Minta bo na starcie ładniej wyglądał i bardziej podobał się żonie. Myślę, że takich jak ja znajdzie się więcej. Nas nie przekonają wojny i spory, choć samemu środowisku są one zapewne potrzebne. Starcie poglądów jest twórcze i myślę, że wielu z Was mogło bardziej zrozumieć swój własny światopogląd czytając wypowiedzi SiDa, suse1 czy command_dosa. Myślę, że prawdziwego fundamentalizmu tu nie ma poza rzeczywiście mrożącą wypowiedzią kacpero. SiD – nie straciłeś czasu, wielu ludzi na pewno z uwagą czytało i do wielu to trafi. Suse1- takich Kmiciców nam trzeba :).
Chciałbym tylko dodać, że za tak gładkie wejscie w Ubuntu odpowiedzialny jest polski remiks i doskonały skrypt konfiguracyjny. Do dziś prawie nie używam konsoli, a na początku gdyby nie skrypt to bym się zapewne od razu poddał. Stąd wielkie podziękowania do twórców polskiego remiksu.
Uważam, że więcej ludzi zacznie używać Ubuntu jeżeli do życia uda się powołać niezwykle cenną inicjatywę command_dos’a:
„Może zróbmy coś, konkretnie dla ubuntu… Mam tu na myśli taką witrynkę, jak best4linux.net, tylko ze sterownikami. Każdy, kto ma nietypowe urządzenie i namordował się podczas instalacji z nim, przez co wynik miał w postaci costam.ko + dodatkowo wpisy w pliczkach w /etc/jakieś_pliczki i ten costam.ko laduje modprobem pod wersją ubuntu XX i jądrze YY (tylko te generic) i to działa, niech wrzuca pliczek cośtam.ko na stronę, opis, a ktoś z nas stworzy skrypt, który będzie go instalował. W ten sposób stworzymy wsparcie od strony przynajmniej sterowników – inni będą mieli już prościej, czy się mylę i to nie takie proste?”
Nie potrafię pisać skryptów, więc nie pomogę w tym. Ale mogę opisać które z wyszukanych w sieci rozwiązania pozwoliły mi na zainstalowanie starego skanera czy pakietu MSOffice z którego korzystam pisząc raporty dla centrali w formularzach przez nich przesłanych (Otwierają się w Ooo ale się potem wykrzaczają w MSWordzie jak już są pełne tekstu i grafiki).
Dokładnie, inicjatywa command_dos’a to jedna z najsensowniejszych propozycji jeśli chodzi o ułatwianie korzystania z Linuksa dla zwykłych użytkowników. Szkoda, żeby tak dobry pomysł zaginał w bagnie bezproduktywnych kłótni. Uważam, że ta propozycja to byłby krok we właściwym kierunku.
Zgadzam się również, że skrypt wydany do Ubuntu 9.04 (skryptu do 9.10 jeszcze nie wypróbowałem) to super sprawa. Zdecydowanie ułatwia to, co łatwe powinno być od początku. Uważam, ze sam skrypt jest ważniejszy niż polski remix, za całym szacunkiem dla remixa, a biorąc pod uwagę łatwość z jaką skrypt można ściągnąć i zastosować.
Położenie nacisku na taki skrypt, rozbudowywanie go i udoskonalanie w miarę wyłapywania błędów, to druga możliwa inicjatywa.
Połączenie pierwszej z drugą może zrobić dużą różnicę in plus jeśli chodzi o upowszechnianie i przyjazność obsługi dla zwykłego użytkownika. Warto zapisać gdzieś te pomysły, nawet jeżeli dziś jeszcze nie mogą zostać zrealizowane.
Mam jedno małe ale do artykułu. Skąd informacja, że Windows załączany do nowo kupowanych komputerów jest darmowy? Z tego co się orientuję jego cena jest wliczona w cenę kompa, a manewr ten jest zabiegiem marketingowym, dającym złudzenie, że MS coś nam dał.
Re. up:
Być może cena licencji jest wliczona w cenę komputera i byłem świadom tego pisząc tekst: póki (prawie) niemożliwe jest kupienie komputera bez OS, nikt nie jest w stanie udowodnić, że licencja kosztuje tyle, a tyle. 🙂
Do tego (to moje prywatne przypuszczenia, ciekawe, jak jest naprawdę) wydaje mi się, że producenci oprogramowania mają wykupione prawo do instalowania oprogramowania na sprzęcie, z góry opłacone MSowi. Właścicielem licencji jest nadal producent (np. jak w przypadku mojego komputera), który może dodawać system nie pobierając zań dopłaty, korzystając z tego, że komputer z legalnym systemem operacyjnym w większości wypadków „sam” się sprzeda.
@rusineck : Masz całkowicie rację, jednak partnerzy Microsoft-u mogą preinstalować Windows na nowych komputerach prawie za darmo(nawet, gdyby mogli to robić całkiem za darmo, to i tak po śmierci konkurencji, z uśmiechem płaciliby MS bakońskie sumy). Manewr mówienia, że klient dostaje go rzeczywiście za darmo, to chęć ukrycia rzeczywistej ceny Windows-a, bo mimo wszystko, Microsoft musi zarabiać. Gdyby klienci się zorientowali, że Microsoft żąda od OEM-ów tylko, np. 20 dolców, to zaraz na całym świecie ich klienci żadaliby zezwolenia na zakup takiego OEM-u bez kupowania nowego sprzętu.
Żeby dolać oliwy do ognia, to nadmienię, iż OEM-owcy wliczają ich prywatną cenę Windowsa do każdego sprzedanego komputera, bo Microsoft liczy każdego sprzedanego PC-ta, jako PC-ta z Windows. Z tego powodu, tak trudno znaleźć komputer bez Windows-a, bo właściwie klient i tak płaci wtedy za Windows. Z tego fakctycznie wynika, że Windows jest za darmo, skoro klient, który zrezygnowałby z Windows, zapłaciłby dokładnie tyle samo, mimo wiążącego w umowie licencyjnej zapisu o prawie do zwrotu pieniędzy.
Hipek: Fakt, że do systemu spod znaku pingwina równie ciężko wejść niezaproszonym, jak i zainstalować i uruchomić wirusy i programy szpiegujące, stawia Linuksa daleko z przodu przed Windowsem.
Wekmyr: Z tym się absolutnie nie zgodzę. Windows ma UAC i nie pozwoli sie uruchomic zadnej aplikacji bez zatwierdzenia, lub juz przydzielenia dostepu do niej danemu uzytkownikowi przez Administratora. Ta sama sytuacja jest w Linuksie ze przez gowniana konfiguracje, pada cale bezpieczenstwo. Na pewno nie jest to wina systemu.
Czy ktoś jest mi w stanie przetłumaczyć co to jest ta „gówniana konfiguracja”? I dlaczego pada całe bezpieczeństwo?
Moim zdaniem „gówniana konfiguracja” może wyglądać mniej więcej tak:
w pliczku /etc/sudoers:
%sudo ALL=NOPASSWD: ALL
+ wykonanie komendy:
useradd -G sudo nazwa_użytkownika
🙂
Bardzo dobry artykuł.
Ja chciałbym dorzucić coś ze swojej strony. Kilkakrotnie pojawiło się pytanie o „zwykłego użytkownika”, któż to taki. Otóż, wg mnie, jest to osoba, którą nie obchodzi, jak działa, dlaczego działa, gdzie to jest wgrane, jaki ma format plików, czy to jest 32 czy 64 bitowy system, itd, itp. To ma po prostu działać !!!! Ludzi w pracy nie obchodzi czy to jest Windows czy Linux. Im potrzebne jest narzędzie do wykonywania swoich zadań, a tu, niestety, windows bije linux-a na łeb, czy się to komuś podoba, czy nie. I dopóki na linux-a będą tylko namiastki programów użytkowych, dopóty linux nie przebije się poza świat serwerów, świat pasjonatów. Po co użytkownikowi wiedza, czy jest to „wolne” oprogramowanie, czy „zamknięte”, co mu ta wiedza da? Po powrocie do domu, często pracuje nad tym, co zaczął w miejscu zatrudnienia (a to przeważnie jakieś domumenty pisane w wordzie, excelu). I co, tu sobie na swoim komputerze domowym zainstaluje coś, co będzie mu wolno mieć? I co mu z tego przyjdzie, że może mieć, że nikt nie będzie go ścigał za nielegalną kopię. No co mu z tego, jak nie może tego wykorzystać?
Jak już jesteśmy przy komputerze domowym. Użytkownik kupi go wraz z windowsem, i nie jest to rozwiązanie, że znajomy informatyk da mu płytkę z nielegalną kopią, bo przecież mówi się o „bądź legalny”, czy nie jest tak? No dobrze, zainstaluje sobie windowsa jeśli ten nie jest już preinstalowany i jest to o wiele łatwiejsze niż na linux-ie. Ma goły system, to prawda, niebezpieczny, można by rzec, bo nie ma oprogramowania anty-wirusowego itd. Ale tenże znajomy informatyk, może poradzić, że jest możliwość zainstalowania darmowej wersji programu antywirusowego, i już jest bezpieczniej.
Jeśli chce coś pozmieniać w systemie, dostosować go do swoich potrzeb, może to prosto zrobić w Panelu sterowania, a pod linux-em… no cóż, jak ma system z YAST-em to może sobie pogrzebać, a jak nie…. no cóż i tu już zaczynają się schody, gdzie znaleźć ustawienia systemu (a tak wlaśnie jest na Ubuntu). Jak mu czegoś potrzeba, ściągnie go sobie z internetu i wystarczy kilka razy nacisnąć „dalej” czy 4x enter. Proste, prawda? (i windows zapyta się go, czy zainstalować, wywali irytujące pytanie o zgodę na instalację jako admin, ale to tylko podnosi bezpieczeństo i o to chodzi). Nie obchodzi go, że nie ma biblotek, że aplikacja jest pod KDE, czy pod GNOME. Ona jest pod Windowsa i tyle. A tu nagle pokazuje mu się okienko, że trzeba zainstalowac oprócz danego programu, całą masę zależności, o których zwykły użytkownik nie wie. I pół biedy, jak ma wszystkie repozytoria. A jak nie?
A jak ściągnie sobie updaty i zobaczy, że coś mu nie chodzi, to znajomy informatyk mu powie, że to przez te updaty i może sobie je odinstalować, nawet, gdy wgra sobie service packa,
To takie moje małe rozważania, a piszę to trochę jako zwykly użytkownik, trochę jako administrator systemów, trochę jako informatyk, trochę jako fan linux-a
„zainstaluje sobie windowsa jeśli ten nie jest już preinstalowany i jest to o wiele łatwiejsze niż na linux-ie.”
Mam spoooooooooore wątpliwości.
„Jak mu czegoś potrzeba, ściągnie go sobie z internetu i wystarczy kilka razy nacisnąć “dalej” czy 4x enter. Proste, prawda?”
No tak a ja sobie kliknę centrum oprogramowania ubuntu no chyba że jestem suuuper zaawansowanym informatyko-programistą to se kliknę synsptica bo aptitude to zatrudne.
„że jest możliwość zainstalowania darmowej wersji programu antywirusowego, i już jest bezpieczniej.”
A co to takiego??????????????
„windows zapyta się go, czy zainstalować, wywali irytujące pytanie o zgodę na instalację jako admin, ale to tylko podnosi bezpieczeństo i o to chodzi”
Ten łindołs jest naprawdę super , linux nie pyta się o nic tylko sam instaluje , a może cosik mi sie pomerdało……………………
„Nie obchodzi go, że nie ma biblotek, że aplikacja jest pod KDE, czy pod GNOME. Ona jest pod Windowsa i tyle.”
No jak mam win 98 albo xp albo zvista albo seven zvistów , to też go nie obchodzi?????
A ztym kde i gnome to można sobie z pralką amica też pomylić i próbować wgrać firmware do Yamaha DVDs550 do żelazka fhilips ………………łłłeeeeeeeeeeeeeeee
A bibliotek to czasem nawet w łinshicie brakuje poza tym paczki deb chyba nie mają tych problemów bo w moim ubu jakoś jeszcze nie zauważyłem.
Dobrze że dziś mi nic nie dolega bo siekierka leży pod biurkiem …………………………………..
Ps. jeśli zwykłego użytkownika nic nie nteresuje to po co mu wiedza skąd ściągać programy , co to takiego antywirus i po co toto wogóle jest , już nie mówiąc o procedurach instalacyjnych jak np. mój szwagier któremu dałem na płytce nero z instrukcja instalacji i po trzech dniach dał sobie spokój mówiąc że to jakieś g…..o.
W naszym a może większości mniemaniu , zwykły użytkownik to kompletny kretyn , idiota a taki nawet programów w telewizorni nie zaprogramuje , a pralka to najlepiej frania i niech lepiej tacy trzymają się z daleka od jakiej kolwiek techniki , bo jak trajzega łapę utnie to zgoni na trajzegę uuuuuuuuufffff.
Dzisiejszy świat wymaga żeby umieć pisac i również czytać a także liczyć , trzeba wiedzieć że przez jezdnię przechodzi sie gdy nic nie jedzie nawet jak zielone się świeci , że nóż jest ostry a żarówki się nie zdmuchuje jak świecy i wiele wiele innych , czy do papieru toaletowego też trzeba być zaawansowanym użytkownikiem??????????????????
hehe… to ja Wasz potencjalny acz nigdy nie odnaleziony Zwykły Użyszkodnik…
czy Wy wiecie, co ja mogę w systemie nababrać?? macie pojęcie ile rzeczy można zepsuć, poprzestawiać „niechcący”?? i jak trudno jest prawidłową instalację przeprowadzić??
czemuż to tak?? może ja czytać nie umiem?? albo mam ze zrozumieniem problemy?? yyy, za stara jestem??
natrętnie i namiętnie czytam forum, słucham udzielonych mi porad, opierniczów i inwektyw kładąc po sobie uszy… i żałuję, że nie jestem mądrzejsza. /ba, nawet się z mensy wypisałam, bo mi wstyd było…/ ja po prostu za nic w świecie nie jestem w stanie zrozumieć bełkotu, którym mnie zazwyczaj raczycie. a teksty „sercza użyj” „poguglaj” to mnie do szewskiej pasji doprowadzają…
mam, kurde, wrażenie, że cała instrukcja obsługi linuxa w wersji dla ubogich intelektualnie /czyt. ubuntu/ składa się z wyrażeń „aby apgrejtować – włącz apgrejt” „guzik pty włącza funkcje pty” „blablablablablabla backup musisz zrobić, blablabla”
litości… jestem plastykiem, ale jak powiem ZU, że żółty neapolitański z kraplakiem jest szlachetniejszy, niż złoty ugier z bielą i sieną paloną… to się w główkę popuka… rozumiecie o czem ja tutaj klikam??
a społeczność… jest wielu miłych i uprzejmych ludzi, którzy pomagają zagubionej autostopowiczce… ale tych jest jakieś 10%, pozostała większość chełpi się elitarną przynależnością do Egalitarnej Mniejszości co Pingwinowi spod Ogona Wypadła i nie chcą nuworyszy. czy jakoś tak….
Suse, czy dla Ciebie swiat dzieli sie tylko na geniuszy i przyglupow?
Rozejżyj sie wkoło i uważnie obserwuj , sam odpowiesz na to pytanie , oczywiście istnieją odcienie szarości nawet w tej sferze ale ogólnie inteligencja techniczna nie dotyczy wszystkich i nie ma nic w tym złego , jest to naturalne zjawsko .
Jedni mają słuch absolutny i żyją w swiecie muzyki w którym możemy byc tylko przeciętnymi użytkownikami inni rzeźbią lub malują czego ja nigdy się nie nauczę .
Ogólnie chodzi o to że zwykły użytkownik nie powinien przekraczać progów które dla niego są za wysokie i jak to tu już było wcześniej poruszane , jak ci się samochód zepsuje a nie jesteś mechankiem to oddaj do naprawy profesjonaliście.
A jeśli już chce być majsterkowiczem musi się liczyć z problemami jakie napotka i nie biadolić i skowytać że sprzęt albo oprogramowanie jest do niczego tylko szukać rozwiązań tak jest w linuxie ale również w łindołsie , czasem nawet częściej.
Mamuśka a czy opisane przez ciebie terminy czasem nie występują również w łindołsie?????
Autostopowiczkę kiedyś zabrałem jak jechałem z Bochum ,to w niemczech , mieszkałem tam do
sierpnia i nawet dzięki nie powiedziała.
Ale nic sie nie martw zawsze w tunelu wcześniej czy później pojawi się światełko.
Oby to tylko nie był pospieszny do Warszawy……………………………….
Poza tym myślę że jeśli tu jesteś to nie bez powodu , jeśli używasz linuxa to znaczy że dajesz sobe radę a to znaczy że najgłupsza nie jesteś, tak mi się wydaję.
-„pozostała większość chełpi się elitarną przynależnością do Egalitarnej Mniejszości co Pingwinowi spod Ogona Wypadła i nie chcą nuworyszy. czy jakoś tak….”-
Jak myślisz czy to przejaw rozpaczy , złości czy może ………………………………………?
[quote comment=”39873″]
Ogólnie chodzi o to że zwykły użytkownik nie powinien przekraczać progów które dla niego są za wysokie i jak to tu już było wcześniej poruszane , jak ci się samochód zepsuje a nie jesteś mechankiem to oddaj do naprawy profesjonaliście.[/quote]
Problem w tym, że Linux od każdego wymaga, żeby był majsterkowiczem, a nie każdy niem jest i dopóki się sytuacja nie zmieni, Linux zawsze będzie dla wąskiego grona komputerowych geeków, co z resztą niektórym bardzo dopowiada, tak jak by nie mogli ukierunkować się na Archa czy jeszcze bardziej ambitną dystrybucję.
Nadodatek Windows nie wymaga od każdego żeby był majsterkowiczam, a te czynności które są konieczne do jego obsługi występują od tak dawna jako standard, że uczymy się tego zupełnie bezwiednie, jak mowy, słysząc ja od rodziców. Inni używają, a my to chcąc nie chcąc przyswajamy.
Dopóki Linux ma wyjść poza ten marginalny 1%, dopóty nie mamy prawa narzekać na brak wiedzy i umiejętności u ZU, bo komputer jest dziś takim samym narzędziem jak wiertarka. Jeden wiertarką zarabia na życie, jako profesjonalny fachowiec, drugi tylko wiesza żonie obrazki na ścianie, ale nikt nie mówi, że nie umie wiertarki włączyć. Ci którzy rezygnują z korzystania z wiertarki, robią to dobrowolnie, bo ich to nie interesuje, ale nie dlatego, że nie umieją ją podłączyć do prądu.
Jako, że dystrybucji i odmian Linuksa jest wiele, można spokojnie zadowolić zarówno komputerowych maniaków choćby przez „linux from scratch” aż po całkowicie przeciętnych ZU, tylko że Ci ostatni wymagają znacznie więcej wysiłku i pracy, ale jest ich bez porównania więcej.
Ja osobiście uważam, że sam fakt, że Matka Polka czyta takie portale jak ten, pozwala sądzić, że jest wyjątkowo otwarta na nowości i nie boi się szukać nowych rozwiązań. Bo takich osób wcale nie jest tak dramatycznie więcej niż geeków. Sam fakt, ze chce by jej pomagać to już najważniejszy krok, tak jak w rzucaniu uzależnień najważniejszym krokiem jest przyznanie, że jest się uzależnionym.
@suse1 : Przyznaję Ci rację. Konspiracja.com był raczej filmem przekoloryzowanym, mającym pokazać charaktery niektórych osób związanych z Microsoftem. Co do 'prawdziwa historia internetu’, to parę rzeczy im umknęło. Nie wspomnieli o tym, że obawy Netscape się sprawdziły – wyciekła służbowa notka, sporządzona przez Billa G., która nakazywała popsucie produktów tej firmy. Netscape zrobił więc dobry krok, uwalniając kody swojej przeglądarki. Nic nie wspomnieli chyba, że Netscape zależało jedynie na rynku serwerów, a Microsoft wypuszczając popsuty produkt, mógłby zniszczyć internet, co też zamierzał. Jednak 'prawdziwa historia internetu’ jest warta obejrzenia.
Mógłbym to jeszcze raz obejrzeć, lecz powtórka w telewizji mi umknęła.
No i gut.
Może poza tym że łindołs też wymaga od kazdego umiejętności majsterkowania.
A jak się już nic nie da zmajstrować to zanosi się komputer do servisu albo do kolesia co kuma o co biega.
Z linuxem jest tak samo ale inaczej , bo nie ma do kogo zanieść a koleś nie kuma o co biega.
Każdego, kto potrafi pisać skrypty zachęcam do wypróbowania mojego narzędzia(Partnership). Dostępne na stronie http://slawek.lach.art.pl
Jest to coś, co ocenia rodzaj zagrożenia, jaki stanowi skrypt. Celem mojego rozwiązania jest utworzenie tzw. bezpiecznego zbioru poleceń – to tak, jak ludzie starają się rozwiązać problemy z PulseAudio, wykorzystując bezpieczny podzbiór Alsy, ja staram się zdefiniować zbiór poleceń, które nie powinny stanowić problemu dla bezpieczeństwa systemu.
Parę skryptów już przepisałem, np. skrypt instalacyjny Firefoksa dla Ubuntu.
„Ci którzy rezygnują z korzystania z wiertarki, robią to dobrowolnie, bo ich to nie interesuje, ale nie dlatego, że nie umieją ją podłączyć do prądu.” – nie zgodzę się z tym. ZU będzie wiercił widią w żelastwie i to w dodatku z udarem. Jak się ktoś na czymś nie zna, to się nie zna i koniec. Są tacy, którzy wiercą lepiej, a niektórzy gorzej (doświadczenie) i po drugiej stronie dziury mają lej, jak po bombie, w ścianie. Inaczej wierci się wiertłem o średnicy 1mm, a inaczej 10ką. Niby prosta rzecz, a trza wprawy, choć tylko 1 guzik i 2 suwaki. Powtarzam – nie róbmy z każdego osoby wszystkowiedzącej – naprawdę są proste czynności, ale nie musimy się wcale na nich znać i nikogo to nie powinno dziwić, że się nie umie, np. wiercić…
Sławek , nie ma problema.
http://peb.pl/filmy-dokumentalne/284314-rapidshare-prawdziwa-historia-internetu-wszystko-tutaj.html
[quote comment=”39877″]Może poza tym że łindołs też wymaga od kazdego umiejętności majsterkowania.[/quote]Problem w tym, że Windows wymaga umiejętności majsterkowania na poziomie przedmiotu „praca-technika”, klasa VI, Linuks – to już budowlanka/mechanik. W Windowsie możliwe „naprawy” (z jakimi ja się kiedykolwiek spotkałem) to:
– uruchom patcha do rejestru
– podmień bibliotekę .dll
– zainstaluj DirectX, albo inny cuś tego typu
– zmień ustawienia (w GUI).
Do zrobienia jednej godziny, jeśli trzeba.
Nie widzisz różnic między:
– wyedytuj sobie plik fstab
– wklej mi taki plik
– wpisz tekst w konsoli i zobacz, co wyjdzie
– zainstaluj aktualizacje
– odinstaluj aktualizacje
– dodaj repozytorium…
Wszystko oczywiście poprzesiewane dyskusjami z forum, które przecież nie jest infolinią i nie działa 24h/d. Może trwać z tydzień, albo i dłużej.
Do tego, dużo łatwiej (szybciej) wyguglać odpowiedź na problem z Windowsem.[quote comment=”39877″]A jak się już nic nie da zmajstrować to zanosi się komputer do servisu albo do kolesia co kuma o co biega.
Z linuxem jest tak samo ale inaczej , bo nie ma do kogo zanieść a koleś nie kuma o co biega.[/quote]I właśnie na tym etapie potrzebne jest wsparcie środowiska. Środowiska, które nie będzie odsyłało człowieka do lasu; jeśli komuś dysk się nie montuje, to wcale nie musi wiedzieć, że to się stało, nie każdy ma spojrzenie techniczne na sprawę, widząc zbiór kółek zębatych, widzi, że są pozahaczane o siebie, ale nie widzi, że jak jedno przekręcimy, to kolejne spowodują, że ostatnie też się zakręci. Potem pojawia się taki człowiek na forum, próbuje opisać problem (nie wyszuka go w wyszukiwarce, bo nawet nie wie jak to ująć), i dostaje odpowiedź „było na forum”, albo „jest na samym wierzchu w Google”. I co się okazuje? Że środowisko Linuksa zmierza do zamknięcia się w gronie pasjonatów – takie kółko zainteresowań, podobne do kółka miłośników Turbo Pascala.
[quote comment=”39833″]Co do społeczności. Też nie chciałem się udzielać. Jak zainstalowałem Ubuntu, to zechciałem.[/quote]A ja na odwrót: zanim zainstalowałem Linuksa, byłem pewien, że Wolne Oprogramowanie to sielanka, gdzie wszyscy chcą sobie pomagać, gdzie będzie można pomóc innym i być Częścią Czegoś. Nagle okazuje się, że ze środka otwartej społeczności wygląda ona jako sekta, dostępna dla tych, którzy: a) myślą technicznie, b) posiadają podstawową znajomość linuksa. Reszta odpada na poziomie nowicjatu. I co może zrobić normalnie rozwinięty człowiek? Iść jak najdalej od sekty, bawić się w ich klimacie, ale się z nimi nie identyfikować, żeby zwykły, szary przechodzień nie uznał go za jednego z linuksowych betonów.
A co tu tak cicho???????????
„MS daje użytkownikowi licencję na używanie oprogramowania, w dodatku przypisaną do sprzętu, na którym zainstalowano system (do tego wielokrotnie właścicielem licencji jest nie nabywca sprzętu, a jego producent).”
Co to ma znaczyć?
Czy jak na balandze kolesie zdeptają laptopa to nie mam prawa do łindołsa?
Wiem ………..na nowy laptopie trzeba ubuntu albo debka postawić a kolesie z Redmond niech sobie w ………………albo w buty wsadzą te swoje wyroby i licencję a naklejkę na pustym łbie przykleją.
Każdy, kto zainteresuje się jakąś dystrybucją prędzej, czy później trafi na podobną stronę ja ta. I srodze się rozczaruje. Pierwsze kroki to oczywiście FAQ, a tam zamiast usystematyzowanej wiedzy, forum. Wiem, wiem, trudno wymagać od wolontariuszy, żeby prowadzili profesjonalną pomoc techniczną, ale jeśli to ma być w tej postaci, to może lepiej wcale. Osobie, która zaczyna swoją przygodę z Linuksem, trudno się w tym wszystkim połapać, szczególnie, kiedy na podobne pytania, otrzymuje wiele różnych odpowiedzi. Potrzeba moderatora, który by odsiał plewy i te sprawdzone rozwiązania usystematyzował i umieścił w jednym miejscu. Pewnie za dużo wymagam, lecz to jedyny sposób, aby Linux nie tylko trafił „pod strzechy”, ale również miał szansę stać się systemem operacyjnym dla zastosowań profesjonalnych. A jego potencjał w zakresie zastosowań profesjonalnych jest bardzo duży. Testuję w tej chwili pewne oprogramowanie komercyjne, które oprócz wersji windowsowej, ma swój dokładny odpowiednik pod Linuksa. Dla pani Jadzi z biura jest dokładnie obojętne na jakim systemie pracuje, ona tylko wie jak włączyć komputer, uruchomić program, który obsługuje, czasami posługuje się pocztą elektroniczną, czasami napisze jakieś pismo, może jakieś proste zestawienie w arkuszu kalkulacyjnym. W większości małych firm nikt nie zatrudnia informatyków, zwykle zajmuje się tym właściciel, lub jakiś pracownik bardziej „oblatany” w komputerach. I np. Ubuntu w takich przypadkach to byłby doskonały wybór. Byłby. System bez problemu się instaluje, przyjazny i intuicyjny interfejs, i jeśli się pamięta, żeby wybierać sprzęt obsługiwany przez ten system, problem sterowników też nie istnieje. Ale czasami staje się przed ścianą. I wtedy potrzebna jest pomoc. Wielu tu już pisało pochwały na temat skryptu konfiguracyjnego i ja też się do nich przyłączam. Znakomita sprawa.
A teraz trochę na temat ostatniego wydania. W wielu miejscach czytam o różnych problemach z aktualizacją, u mnie , mimo, że robiłem to na 3 komputerach (o bardzo różnych parametrach) wszystko przebiegło bezboleśnie. Potem odpalenie skryptu i wszystko działa, no prawie wszystko. Sprawdza się powiedzenie, co nagle to po diable. Przyjęta przez Canonical zasada aktualizacji co pół roku nie sprawdza się, bo i sprawdzić się nie może. Korzystanie zaś z wesji LTS, to też nie wyjscie, bo 3 lata w tej branży, to cała epoka. Idealny byłby okres roczny. Wracając do tego co u mnie nie działa – nie można zamontować dyskietki, system upiera się, że brak nośnika w napędzie. Liczę, że w którejś z najbliższych aktualizacji ta niedoróbka będzie naprawiona, bo mimo, że to archaiczny napęd, czasami go jeszcze wykorzystuję.
A tak na koniec, pozdrowienia dla wszystkich tu się wypowiadających, dla twórców tej strony i dla całej reszty miłośnikow Linuksów wszelakich.
Suse, tak serio, serio, odejdź od komputera, otwórz okno (tfu!) drzwi, wyjdź – zobacz, tam też jest życie.
@RET – „Wracając do tego co u mnie nie działa – nie można zamontować dyskietki, system upiera się, że brak nośnika w napędzie.” – kiedyś o dyskietce pisałem tutaj: http://command-dos.comxa.com/2009/08/ubuntu-i-dyskietka-fdd-montowanie/ – wygląda na to, że linuksy powoli odchodzą od dyskietek…
No dobra Hipek , biore swoja szabelkę , siodłam kasztankę i przez okno …..tfu…..przez drzwi pędzę wojować na forum ……….a to tajemnica…….:-)
Z pieśnią na ustach :
„w stepie szerokim , którego okiem nawet sokolim nie zmierzysz , wstań unieś głowę , wsłuchaj się w słowa pieśni o małym rycerzu”
Dobrze że jest gdzie wojować , a tu koledzy może troszkę powojują bo jakby na to nie patrzeć to właśnie to miejsce po to jest , czyż nie prawda???????????
[quote comment=”39870″]
a społeczność… jest wielu miłych i uprzejmych ludzi, którzy pomagają zagubionej autostopowiczce… ale tych jest jakieś 10%, pozostała większość chełpi się elitarną przynależnością do Egalitarnej Mniejszości co Pingwinowi spod Ogona Wypadła i nie chcą nuworyszy. czy jakoś tak….[/quote]
Matko Polko
Masz całkowitą rację. Niestety, tak mi się wydaje, szczególnie na forum.ubuntu.pl jest najwięcej z tych 90%. Już nawet nie szukam pomocy na tym foru, bo moderatorzy uważają się za święte krowy, którzy zjedli wszystkie rozumy, Przejdź na http://ubuntuforums.org/
[quote comment=”39868″]
„że jest możliwość zainstalowania darmowej wersji programu antywirusowego, i już jest bezpieczniej.”
A co to takiego??????????????
[/quote]
susek… to nie wiesz, że istnieją darmowe wersje programów antywirusowych. A taki mądrala, by się wydawało
„Dokładnie, inicjatywa command_dos’a to jedna z najsensowniejszych propozycji jeśli chodzi o ułatwianie korzystania z Linuksa dla zwykłych użytkowników. Szkoda, żeby tak dobry pomysł zaginał w bagnie bezproduktywnych kłótni. Uważam, że ta propozycja to byłby krok we właściwym kierunku.”
ok, widząc jakieśtam poparcie co do mojej propozycji, postanowiłem „rozejrzeć się” w temacie i oto powstał wątek na forum.ubuntu.pl, który ma za zadanie ocenić sensowność tegoż pomysłu:
http://forum.ubuntu.pl/showthread.php?t=113191
[quote comment=”39820″]
r : Co do szukania paczki pod swój system, to problem ten został już dawno zażegnany przez firmę Novell :-p . A tak na serio, to istnieje od ładnych trzech lat rozwiązanie zwane One Click Install, jednak nadal nie wspierane pod Ubuntu, więc dystrybutorzy niechętnie do niego podchodzą. Dodatkowo RedHat wprowadza w Fedorze nieco gorsze rozwiązanie, polegające na odpytywaniu przez stronę packagekit-a.[/quote]
@[quote comment=”39863″]Hipek:
Fakt, że do systemu spod znaku pingwina równie ciężko wejść niezaproszonym, jak i zainstalować i uruchomić wirusy i programy szpiegujące, stawia Linuksa daleko z przodu przed Windowsem.
Wekmyr: Z tym się absolutnie nie zgodzę. Windows ma UAC i nie pozwoli sie uruchomic zadnej aplikacji bez zatwierdzenia, lub juz przydzielenia dostepu do niej danemu uzytkownikowi przez Administratora. Ta sama sytuacja jest w Linuksie ze przez gowniana konfiguracje, pada cale bezpieczenstwo. Na pewno nie jest to wina systemu.
Czy ktoś jest mi w stanie przetłumaczyć co to jest ta „gówniana konfiguracja”? I dlaczego pada całe bezpieczeństwo?[/quote]
Skoro wszystko musisz miec napisane wprost to postaram sie uzyc mniej metaforycznego jezyka. Gowniana konfiguracja nazywa sie wylaczenie UAC/ pracowanie na Roocie caly czas, a na kazdy komunikat reaguja „ok”, bez zastanowienia czemu dana aplikacja wymaga tak wielkich uprawnien.
Czynnik ludzki, nie systemowy.
@Hipek : Ja nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, lecz podmiana biblioteki DLL może być trudniejsza niż cokolwiek innego – często najpierw trzeba ubić proces, który z tej biblioteki korzysta. Poza tym, to mogą wystąpić problemy – ta sama biblioteka może występować w kilku różnych miejscach(będziesz podmieniać każdy taki pliczek?). Co jeżeli faktycznie w kilku programach mamy bibliotekę o tej samej nazwie, lecz w różnych werjach.
Tak więc podmiana biblioteki chyba bije wszystko na głowę. Edycja fstab czy wklejanie tekstu na forum, to przy tym pryszcz.
Heh , chwilę mne nie było i znowu ktoś zabłysnął…………
-„K_az
13/11/2009 o godzinie 14:00 Cytuj
“że jest możliwość zainstalowania darmowej wersji programu antywirusowego, i już jest bezpieczniej.”
A co to takiego??????????????
susek… to nie wiesz, że istnieją darmowe wersje programów antywirusowych. A taki mądrala, by się wydawało”-
Ręce opadają………………..
Bardzo prawdopodobne, że opracowywany przez Google nowy system operacyjny o nazwie Chrome OS będzie wkrótce dostępny do pobrania. W serwisie TechCrunch pojawiły się plotki z których wynika, że system pojawi się już w przyszłym tygodniu. Znanych już jest kilka szczegółów dotyczących Chrome OS i wiadomo, że ze względu na brak odpowiednich sterowników zawężona będzie ilość komputerów, na których system Google będzie można zainstalować.
Nowa platforma posiada jądro Linuxa jednak prawie w całości jest oparta na aplikacjach sieciowych. Ponadto do obsługi oprogramowania online jak i offline wykorzystuje silnik renderowania Chrome. Debiut dopracowanej i stabilnej wersji systemu będzie miał miejsce dopiero w przyszłym roku. Chrome OS będzie instalowany na notebookach takich producentów jak Acer, ASUS czy Lenovo. Google ma jednak nadzieje na konkurowanie z systemami Microsoftu na rynku netbooków.
Google’s Chrome OS could be available to try in as little as a week’s time if a rumor proves true. A promised early version is now said by TechCrunch to be arriving sometime next week. Few details are available, though it’s presumed that a lack of broad driver support will limit it to certain computers or environments.
The platform has Linux roots but is based almost exclusively on web apps and uses the Chrome rendering engine for both online and offline software. Its full debut isn’t due until later in 2010 through notebook manufacturers such as Acer, ASUS and Lenovo, but it’s expected to both challenge Microsoft’s lead in netbooks as well as lower the costs of the devices through inexpensive OS licenses.
Moi Drodzy
Czy nie rozpisujecie się kolejny raz o wyższości świąt Wielkanocy nad świętami Bożego Narodzenia? To przecież oczywiste że zarówno Linux i Windows będą miały swoje wady i zalety, każdy ma swój rozum i wolną wolę, co wybierze to wybierze. Nie zastanawialiście się nad tymi userami którzy przekopują forum, piszą nowe posty ponieważ nie mogą sobie poradzić jako początkujący lub średnio zaawansowani ubunciarze? Dlaczego jedno z najpopularniejszych miejsc na stronach w języku polskim traktujące o ubuntu głosi kazania mające skłonić do refleksji? Gdzie poradniki typu jak zrobić to i tamto w ubuntu, jak swobodnie poruszać się w terminalu, pisać komendy, dostosowywać, szukać odpowiedników płatnych programów, sterowników dla gorzej wspieranego sprzętu i mnóstwo innych.
Chleba, nie igrzysk.
Z wyrazami szacunku, zwykły user.
Ostatnio światło dzienne ujrzała informacja, o odnalezieniu sposobu na obejście aktywacji systemu Windows 7 i Windows Server 2008 R2, w celu zdobycia nielegalnych, aczkolwiek darmowych kopii tych najnowszych systemów operacyjnych. Można już zdobyć wersje instalacyjne obu systemów nie wymagających użycia kluczy aktywacyjnych.
Przedstawiciele Microsoftu zapowiadają już swoją odpowiedź na najnowsze osiągnięcie hakerów. Firma ostrzega też, że darmowe, pirackie kopie często zawierają szkodliwe dla komputera oprogramowanie np. wirusy. Wcześniej w tym roku, na jednym z chińskich forów pojawił się już uniwersalny klucz aktywacyjny do Windows 7. Hakerzy natomiast, dbając o komfort „klientów”, znaleźli także sposób na wyłączenie w systemie wyskakujących okienek, przypominających o konieczności zarejestrowania produktu po tym, kiedy minął okres próbnego użytkowania.
Hack prawdopodobnie powstał przez lukę w nowym systemie aktywacji stworzonym przez Microsoft, który daje użytkownikowi wiele prób poprawienia swoich danych w przypadku podania błędnych informacji podczas wpisywania klucza.
Po raz kolejny okazuje się, że udogodnienia mające na celu ułatwienie życia legalnym posiadaczom oprogramowania, dają wielkie możliwości wszelkiego rodzaju oszustw ze strony piratów. Dziwi również fakt, że pomimo niezwykle długiego okresu próbnego, w dalszym ciągu nowy system pada ofiara piractwa zaledwie kilka tygodni po premierze rynkowej.
Według mnie, cztery miesiące to wystarczająco długi okres, aby użytkownik mógł się spokojnie zapoznać z systemem – i albo zdecydować się na kupno, albo na odinstalowanie na rzecz innego systemu.
A jak Wy oceniacie te działania dystrybutorów „bezpłatnych” wersji nowych produktów Microsoftu?
@Obiektywny : Tutaj chciałbym zwrócić uwagę na swoje rozwiązanie, pod nazwą iamuser. Już nie raz o nim pisałem, lecz nigdy nie na Ubuntu. Skrypty konfiguracyjne mogą być pomocne dla początkujących. Czemu nie pójść dalej i nie spolścić konsoli, by następnie mieć o czym pisać. Iamuser zmodyfikowany przez czytelników byłby do pobrania z czytelni, a opisy wykonywania różnych czynności też.
@suse1 : Nie korzystam z Windows, nie korzystałem z Windows 7 i pewnie nie będę, więc nie mnie jest to oceniać. W dodatku, by wypowiedzieć się o zastosowanych w Windows 7 zabezpieczeniach interesów firmy Microsoft, musiałbym mieć o tym blade pojęcie. Poza tym, to nie od dziś wiadomo, że najlepszymi zabezpieczeniami są odciski wodne na binarce.
Heh , sławek ja też nie korzystam z łindołsa , to tylko temat.
No a chrome os „prawie w całości jest oparta na aplikacjach sieciowych”
Jakaś martwica tu zapanowała , widzę że jednak temat najlepiej rozwijający się to wyższość jednego nad drugim , chyba to budzi najwięcej emocji , wszystkie inne tematy jakoś nie mają brania , co najzabawniejsze najszybciej cichną ci którzy są przeciwko porównaniom i chcą kierować rozmowę na niby konkretne tematy……………………..
[quote comment=”39926″]@Obiektywny : Tutaj chciałbym zwrócić uwagę na swoje rozwiązanie, pod nazwą iamuser. Już nie raz o nim pisałem, lecz nigdy nie na Ubuntu. Skrypty konfiguracyjne mogą być pomocne dla początkujących. Czemu nie pójść dalej i nie spolścić konsoli, by następnie mieć o czym pisać. Iamuser zmodyfikowany przez czytelników byłby do pobrania z czytelni, a opisy wykonywania różnych czynności też.[/quote]
A może trochę więcej na ten temat? Gdzie można o tym poczytać i dlaczego nigdy na ubuntu?
Nigdy nie pisałem o tym na czytelni(mój błąd – przejęzyczenie).
A iamuser jest dostępne na mojej stronce domowej:
http://slawek.lach.art.pl
Konkretnie chodzi o to, by zlokalizować niektóre funkcje systemu, jak powłoka, że zamiast apt-get install wesnoth, wpiszesz zainstaluj wesnoth.
Wg mnie jest to zła droga. Teraz juz sa problemy przez to ze czasem istnieja rownoczesnie np katalogu „Pulpit” i „Desktop”, przez zgodnosc z aplikacjami.
Btw tez genialne podejscie odwolywac sie do katalogu przez sztywne przypisanie sciezki zamiast przez zmienna systemowa. To jest standard na kazdym systemie, a tu takie jaja. I niech ktos mi powie cos o POSIX jak system miedzy wersjami jezykowymi (sic!) jest niezgodny.
@Wekmyr : Systemy na każdej wersji językowej są zgodne. Dowiązania symboliczne do każdego katalogu, którego nazwa ulega przetłumaczeniu są trzymane w ${HOME}/.local/[cosik] (dokładnie nie pamiętam). Problem jest z brakiem zgodności z poprzednimi wersjami. Ja bym to rozwiązał nieco inaczej – lepiej, jakby menadżer plików tłumaczył nazwy, bo obecnie, to niezbyt fajnie jest. W dodatku, to niech użytkownik sobie utworzy skrót do rzeczy trzymanej na pulpicie, po czym zmieni język.
Ja jestem przeciętnym użytkownikiem lecz pracuję na muzealnym sprzęcie Dell Optiplex GX270 procesor Pentium4 TH 1GB RAM 80GB HDD ale monitor to już porażka, kineskopowy 15cali i tu pojawia się problem bo oile pod Windows z rozdzielczością 800×600 wszystko wygląda przyzwoicie tak pod Ubuntu okna wyglądają fatalnie niektóre po prostu się nie mieszczą na ekranie.
Tak więc to jest jak na razie jedyny minus z mojej strony w stronę Linux Ubuntu
[quote comment=”39905″]Heh , chwilę mne nie było i znowu ktoś zabłysnął…………
-„K_az
13/11/2009 o godzinie 14:00 Cytuj
“że jest możliwość zainstalowania darmowej wersji programu antywirusowego, i już jest bezpieczniej.”
A co to takiego??????????????
susek… to nie wiesz, że istnieją darmowe wersje programów antywirusowych. A taki mądrala, by się wydawało”-
Ręce opadają………………..[/quote]
No przecież sam tak napisałeś, dziwiłeś się, że istnieją darmowe programy antiwirusowe. Sprawdź to dobrze.
Ja się niczemu nie dziwię , poprostu to aluzja do istnienia tego typu programów.
Nie wiem co to takiego , bo mi to niepotrzebne , nie używam , nigdy nie używałem , nigdy nie będę używał.
Naprawdę ręce opadają………………..
Czytać ze zrozumieniem to równniież czytac między wierszami , nie każdy posiada ten dar …………….;-o
Iiii tam, kolejny artykuł porównawczy, który w zasadzie jest o niczym – windows to windows ma wady i zalety, linux to system czysto hobbystyczny i wymagany w niektórych zawodach i nic więcej. Obecnie na lapku jest Xp, bo ubuntu zawiodło, na kompie win7 a na netbooku ubuntu, ale jak już chrome os będzie stabilny, to pewnie zastąpi mozolne ubuntu – i nie ma co się licytować, bo linux NIE jest dla zwykłego kowalskiego ani tym bardziej dla kowalskiej. Zykły użytkownik wpieni się już na starcie, bo nie ma gg 🙂
Tak masz rację z tym gg i co gorsza nie ma dysku „D” czyli do d….y ;-O
[quote comment=”39808″]Ostatnio klawiaturę rozbierałem bo zupa ogórkowa zechlała ścieżki i po montażu jakieś psikusy mi robi heh.
Dodadkowo rano wino z balona spuszczałem do klarowania i jakoś tak natura Kmicica ze mnie wyłazi.
Poza tym wszystko oki……………jeszcze tu w Olkuszu pogoda jakby do d..py …………leje i leje
Ten „urżytkownik”to raczej jakby to powiedziec ten tego no eeeeeeeeeeeeeeeeeyyyyyyyyyyyyyyyy.
Może ktosik napisze cosik mądrego w temacie , bo nie wierzę że to już koniec.
Moja kasztanka aż sie rwie do boju ……………………….[/quote]
mieszkasz w olkuszu ? tak jak ja, tez mieszkasz w olkuszu 😀
Wspaniały artykuł !
Nie żebym nie miał się do czego przyczepić (hahaha) ale bardzo pozytywnie się go czytało. Poglądy tu wyrażone są świetnie dobrane słownie(oczywiście chodzi tu o opinie samego autora który starał się nie popaść w żadne skrajności). Generalnie jednak chciałbym pochwalić userow Linuxa za poziom wypowiedzi (w normie się mieścimy brawo) jak i userów Windowsa którzy pomimo iż wypadli pod tym względem słabiej (żart żart nie po twarzy 😛 ) zachowali poziom dyskusji (równierz w normie). Jak mało kiedy cieszę się że poświęciłem swój czas czytając ten artykół, jednakże nie byłbym sobą gdybym nie dodał swich 3 gr.
Pojawiło się kilka opini o trudnościach wynikających z urzytkowania ubuntu .. W temacie „Moje przygody z linuksem” wspomniałem o 2 dzieciakach które korzystają z ubuntu do gier, internetu co prostrze operacje wyk. same 12 i 15 lat mają ci „programiści”. Fakt że im pomagałem na początku ale teraz same wyszukują rozwiązania problemów na forach (google też nie boli) i choć nie radzą sobie ze wszystkim to jednak na windows (z którego korzysta żona do korzystania z nieśmiertelnego już chyba gg) nie chcą się przesiąść ba nawet nie za bardzo potrafią ! co to oznacza ? napewno nie to, że gdyby korzystały z widows od początku, wszystko by grało i nie mieli by żadnych problemów. Z jednej strony na pewno to przyzwyczajenie ale z drugiej gdy idą do kolegi by wymienić się np. dokumentami (ściągi) nie było by prościej mieć ten sam OS ? tzn Windows ? Było by prościej ale dumny jestem (i śmiać mi się chce) gdy mówią koledze „Odmontuje twój „pendrive” a koledzy bledną 🙂
[quote comment=”40887″][quote comment=”39808″]Ostatnio klawiaturę rozbierałem bo zupa ogórkowa zechlała ścieżki i po montażu jakieś psikusy mi robi heh.
Dodadkowo rano wino z balona spuszczałem do klarowania i jakoś tak natura Kmicica ze mnie wyłazi.
Poza tym wszystko oki……………jeszcze tu w Olkuszu pogoda jakby do d..py …………leje i leje
Ten „urżytkownik”to raczej jakby to powiedziec ten tego no eeeeeeeeeeeeeeeeeyyyyyyyyyyyyyyyy.
Może ktosik napisze cosik mądrego w temacie , bo nie wierzę że to już koniec.
Moja kasztanka aż sie rwie do boju ……………………….[/quote]
mieszkasz w olkuszu ? tak jak ja, tez mieszkasz w olkuszu :D[/quote]
I to jest najlepsze podsumowanie zarówno artykułu jak i Waszych przemądrych postów, w których szczególnie „problem” GG i antywirusów mnie rozbawił.
Ubuntu używam od jakiegoś miesiąca, jeszcze nie za bardzo się we wszystkim orientuję (a w zasadzie to w niczym ;)) – umiem to co było mi potrzebne – albo doszłam sama (lub „sama przy pomocy Googla”), albo wytłumaczył mi znajomy. Nie wiem o co chodzi z Canonical, skryptami i szczerze mówiąc do szczęścia mi to nie jest potrzebne 😛
Generalnie to możecie mnie nazwać windowsiarą – nie ma szans, żebym zrezygnowała z Windowsa bo są pod niego (i tylko pod niego) moje ukochane gry (MMO). Zdecydowanie nie jestem zwykłym użytkownikiem – używałam DOSa, obsługi Windowsa nauczyłam się w 90% sama, za bardzo lubię nowe technologie. Ale do Linuksa przymierzałam się kilka lat.
Ostatnio na netbooku zainstalowałam Win 7 / Ubuntu 9.10. Ubuntu mnie wciągnęło, bardziej niż nowa zabawka ze stajni M$ (którą odpaliłam głównie, żeby zrobić szczątkową konfigurację – o dziwo, bez komunikatorów). W pracy i w domu na co dzień używam oczywiście Win. Ubuntu mam w wersji Karmic Koala. Nie wszystko w Linuksie było proste i zrozumiałe, na szczęście internet działał – wiec można było wygooglać. 😛 Do repozytorium się jeszcze nie przyzwyczaiłam. Doinstalowałam sobie do Empathy Tlena – do obsługi Tlena/GG i wszystko jest cacy. Brak GG na Linuxa? I całe szczęście dzisiaj zainstalowałam GG 10 na stacjonarnym i nabawiłam się wielkiego GG-wstrętu. Instalacja Ubuntu jest prostsza niż Windowsa, zwłaszcza jeśli się mówi o używaniu systemu po postawieniu systemu od nowa. O przełączeniu terminali i użyciu pkill powiedział mi kolega – jak już ktoś o tym wie, to nie jest to zbyt trudne. To ma mniej więcej taki poziom złożoności jak wyłączanie procesów w Windowsie – też tylko ci bardziej zaawansowani użytkownicy o tym wiedzą.
Ubuntu nie jest takim złym systemem – jest dosyć przyjazne dla zagubionych początkujących użytkowników, a jednoczenie oferuje sporo możliwości, jak już się człowiek w niego zagłębi (przynajmniej takie odnoszę wrażenie, moja wiedza jest trochę nierówna) . Terminal też straszny nie jest – ale to może wynikać z tego, że używałam DOSa.
Jako początkujący użytkownik mogę powiedzieć, że tym nowym potrzeba jest przede wszystkim pisanego prostym, konsekwentnym (nie mieszanie różnych określeń na oznaczenie jednej rzeczy), konkretnym językiem FAQ, który pomoże im w codziennym życiu (np. bin, rpm i co ja mam z tym w ogóle zrobić). Co do zachęty… Siłą Ubuntu jest repozytorium, które zdecydowanie zmniejsza czas potrzebny na rozruch komputera po instalce, bezpieczeństwo, darmowe oprogramowanie.
Co mnie skłoniło do zainstalowania Ubuntu (Linuxa)? Nic. Po prostu chciałam w końcu poznać Linuxa, a znajomy zasugerował, że na Ubuntu będzie się najłatwiej przesiąść.
Heh, zaraz na krucjate wyruszycie…
Sporo racji , w nastawieniu, nie sposobie przekonywania, przyznaje suse1 – dla wielu Linux byl przygoda, nie jedynie slusznym, chlodno wykalkulowanym wyborem i dobrze by bylo by przygoda pozostal… Co niestety jest tozsame z tym, ze powinien pozostac w domenie „wtajemniczonej” mniejszosci 🙂 A stosunek emocjonalny do systemu i zupelnie przyjete z gory przekonanie o jego wyzszosci byly chyba dla wiekszosci z nas tym, co nas utrzymalo przy linuksie pomimo poczatkowych trudnosci, prawda?
pozdro
Po moich przeżyciach zarono z Windows i Linux (a mialem ich kilka) doszedlem do wniosku dlaczego ludzie wybierają produkty Microsoft (oczywiście w/g mojego skromnego zdania), achodzi mianowicie o instalacje programów pod tymi systremami. Z wlasnego doswiadczenia wiem wiem, że instalacja programów nie bedących w repo stanowi dla potencjalnego użytkownika, ktory zaczyna korzystać z Linux zamiast Windows, stanowi przeszkodę, która jest w/g mnie stanowi przyczynę powrotu nowych użytkowników do starego niezbyt mądrego systemu firmy Microsoft. Nikt mi tez nie wmówi, że repo jest wszystko czego potrzeba do skonfigurowania systemu do własnych potrzeb, poniewaz tak nie jest. Tyle mojego skromnego zdania
Od kilku miesięcy na kompach w domu używam wyłącznie Ubuntu i Kubuntu. Nie używam bajerów pulpitowych i systemy pracują niezawodnie. W domowym zastosowaniu- skanowanie, ocr, obróbka zdjęć w GIMP, pisanie tekstów, formatowanie arkuszy kalkulacyjnych, internet lepiej spisuje się Ubuntu bo ma poręczniejsze przełączanie wirtualnych pulpitów, bardziej przejrzyste wgrywanie i usuwanie programów. Do Filmów, muzyki i gier, komunikatorów lepszy Kubuntu bo jakoś lepiej zarządza pamięcią i urządzeniami co widać co poznaje po temoeraturach sys. Jak dla mnie to systemy lepsze od windy choćby dlatego,że wentylator w laptopie nie szajbuje, a dysk na stacjonarnym nie hałasuje tak jak w windzie.
[quote post=”10224″]A stosunek emocjonalny do systemu i zupelnie przyjete z gory przekonanie o jego wyzszosci byly chyba dla wiekszosci z nas tym, co nas utrzymalo przy linuksie pomimo poczatkowych trudnosci, prawda?[/quote]
Nie chce być uszczypliwy ale jeżeli ktoś ma emocjonalny stosunek do systemu komputerowego to najwyższy czas aby się wybrał do psychologa. Przekonanie o wyższości w połączeniu ze stosunkiem emocjonalnym to nic innego jak nerdowski fanatyzm, ten sam który tak odstrasza zwykłego użytkownika.