Nie oszukujmy się – Kim Dotcom zbudował swoje Megaupload na łamaniu praw autorskich. Tak samo sieć bittorrent (i Zatoka Piratów) zdobyła swoją popularność tylko dlatego, że pozwoliła na bezproblemowe ściąganie softu i multimediów. Przyznajmy to otwarcie i nie bądźmy przynajmniej w tej kwestii hipokrytami. Nie róbmy z nich fałszywych bohaterów. Nie zmienia to jednak faktu, że zakusy kontrolowania internetu pod pretekstem ochrony anty(cyber)terrorystycznej, ochrony dzieci przed pedofilami, próba likwidacji spamu to taka sama hipokryzja – chodzi jedynie o wielkie pieniądze dla koncernów rozrywkowych. Naloty na akademiki? Przejmowanie domen? Penalizacja pobierania pirackich materiałów? Wytaczanie armaty przeciwko muszce owocówce.
Krótki rys histeryczny
Po tym mocno kontrowersyjnym wstępie pora przejść do konkretów. Wielkie Złe Korporacje, Monopoliści, zawsze obawiali się zmian. Zmiany technologiczne sprawiały, że tracili kontrolę nad rynkiem. Kasety magnetofonowe, krążki optyczne, odtwarzacze mp3/czytniki e-booków – wszystkie kolejne przełomy w sposobie dostarczania treści multimedialnej do konsumenta sprawiały, że do tej pory bezpieczny i przewidywalny świat przestawał generować aż tak dużo zielonych. Walka ze zmianami bywała brutalna – i nie chodzi tu jedynie o batalie prawne.
Obecnie jesteśmy w kolejnym przełomowym punkcie dla technologii – internet. Wiadomo, że dla Wielkich Złych Monopolistów oznacza to „przystosuj się albo zgiń”. Różni się tylko punkt widzenia. Oni uważają, że przystosować powinni się konsumenci do ich wizji internetowej rewolucji, my zaś wychodzimy z założenia, że „klient ma zawsze rację”.
Jedną z form walki podjętej przez Wielkich Złych są próby wzmocnienia kontroli nad internetem, najlepiej na szczeblu legislacyjnym. Wszyscy chyba pamiętamy awanturę z ACTA i nie chcemy powtórki. Niestety, pomysł kontroli internetu – zarówno tego co jest publikowane jak i do kogo to może trafić – ciągle jest aktualny. Obecnie toczą się dyskusje nad aktualizacją Międzynarodowych Regulacji Teleinformatycznych, do których próbuje się wepchnąć pewne niezbyt korzystne dla internautów rozwiązania.
ITR – International Telecommunication Regulation a sprawa Polska
ITR to zestaw ogólnych reguł jak państwa powinny regulować tego typu sprawy. Podstawowa zasada brzmi, że nie są to narzucone reguły, których przestrzeganie przez ustawodawców jest obowiązkowe. Już pierwszy artykuł mówi o zachowaniu suwerenności państwa w sprawach wewnętrznych.
Problemem ITR jest fakt, że ostatnia wersja pochodzi z 1988 roku. Od tego czasu bardzo wiele się zmieniło. Rewolucja internetowa na dobre się nie skończyła, a już mamy kolejną falę zmian – rewolucję mobilną. Pewne rzeczy trzeba przemyśleć na nowo i postarać się aby regulacje odpowiadały rzeczywistości. W grudniu w Dubaju odbędzie się posiedzenie państw członkowskich ITU (Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny) w sprawia aktualizacji ITR. Po całej zadymie z ACTA nasz rząd postanowił zaciągnąć języka u obywateli i podczas konferencji przedstawić zdanie Polaków, zamiast zdanie Polski.
Z ramienia rządu w ITU reprezentuje nas Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji (a raczej ta część „i Cyfryzacji). Przeprowadzone konsultacje społeczne w zakresie nowych regulacji były olbrzymie w porównaniu do reszty świata, gdzie po prostu uwzględniono postulaty jedynie Wielkich (zarówno tych Złych jak i tych trochę Lepszych). Na podstawie wyników tych konsultacji opracowano strategię negocjacyjną – czyli oficjalne stanowisko Polski i Polaków w sprawach nowych, międzynarodowych regulacji komunikacyjnych.
Sporny artykuł 3 – czyli wrzawy o ACTA ciąg dalszy
Punkt 3 naszej strategi negocjacyjnej obejmował kwestie stanowiska w sprawie, czy ITU powinna zostać powierzoną kontrola nad DNS, przydzielaniem numerów IP i ogólnie uprawnień do szeroko pojętego kontrolowania internetu. W pierwszej wersji nasz rząd całkowicie sprzeciwiał się tego typu praktykom. Jednakże w pewnym momencie zmieniono ten zapis na „Rząd RP jest otwarty na dyskusję na temat przepisów rozszerzających mandat ITU„.
Krótko mówiąc, było to wodą na młyn dla Wykopowiczów. Niestety, zabrakło już opublikowanej niewiele później informacji o powrocie do oryginalnego brzmienia punktu trzeciego, czyli „Polska nie zgadza się na przepisy rozszerzające mandat ITU…„. Ale zostawmy wybiórczość wykopu na boku i wróćmy do spraw bardziej ogólnych.
Projekt stanowiska rządu
Projekt dostępny jest na stronach MACu w formie dosyć dobrze sformułowanej (bez prawniczego bełkotu) listy. Najciekawsze punkty to oczywiście wcześniej wspominany punkt 3, ale także 4:
Rząd RP sprzeciwia się rozszerzeniu bezpośredniego obowiązywania traktatu na operatorów (w terminologii ITR „operating agencies”).
i 5
Rząd RP sprzeciwia się nadaniu wiążącego charakteru zaleceniom ITU (obecnie zalecenia nie mają wiążącego charakteru) a także temu, by państwa członkowskie ITU oraz dostawcy usług telekomunikacyjnych byli zobligowani do stosowania tych zaleceń.
Zalecenia? Tak, jak najbardziej aby wszyscy działali na podobnym gruncie. Ale bez naruszania suwerenności państw (punkt 6).
Bardzo pocieszający jest też punk 8:
Rząd RP popiera wszelkie zapisy odnoszące się do uszanowania Praw Człowieka w odniesieniu do międzynarodowych usług telekomunikacyjnych (uszanowanie zasady prywatności i swobody komunikacji oraz mając na uwadze powyższe, popiera zapisy mające na celu zwalczanie naruszeń bezpieczeństwa).
Czyli nie dla szpiegowania nas przez Wielkie Złe Korporacje. Z mojego punktu widzenia nie chodzi tu o monitorowanie ruchu w „celu lepszego dopasowania reklam” ale raczej o rzeczy pokroju sławnych rootkitów od Sony.
„Klient ma zawsze rację”? Proszę oto punkty 10, 11 i 16:
Rząd RP popiera dalsze prace nad propozycjami odnoszącymi się do wzmocnienia ochrony interesów i praw konsumentów.
Rząd RP popiera wszelkie propozycje, które sprzyjają rozstrzyganiu sporów poprzez mechanizm uzgodnionych procedur w umowach prawa prywatnego.
Rząd RP popiera wszelkie zmiany zmierzające do zapewnienia przejrzystego środowiska regulacji oraz dokładnej informacji odnośnie cen usług. Dodatkowo w opinii Rządu RP należy wspierać także podejście zakładające wyznaczanie stawek za połączenia w oparciu o koszty związane ze świadczeniem tych usług.
Nie obyło się też do poruszenia problemu spamu. (który, jak pamiętamy ze sławetnego wystąpienia B. Getsa, miał być rozwiązany do 2006 r.)
Rząd RP nie popiera propozycji, które miałyby na celu zobowiązanie Państw Członkowskich w ITR do wprowadzenia przepisów dotyczących spamu w krajowe porządki prawne. Popiera jednak działania zmierzające do zacieśniania współpracy w akcjach skierowanych na zwalczanie zjawiska spamu oraz do wymiany informacji dotyczących w/w zjawiska. Proponowane regulacje nie mogą stanowić podstawy do wprowadzeniem monitorowania przekazu legalnej informacji czy jej filtrowania.
Wszystko fajnie tylko.. ostatnia duża nowelizacja ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną wprowadza zapisy o niezamówionych informacjach handlowych i całą odpowiedzialność karną za takie praktyki. Fakt, te przepisy mają już parę ładnych lat i na podstawie powyższego trzeba by je było zlikwidować. Poczekamy zobaczymy.
Zresztą i tak są bez sensu. Dziennie rozsyła się kilka miliardów maili ze spamem i nie ma możliwości ganiania ze wszystkim co trafi do skrzynki odbiorczej (albo kosza, w zależności kto jakich filtrów antyspamowych używa) na policję. Jeden z wielu przykładów nieżyciowego prawa.
I na koniec, aby było trochę o ruchu Open Source:
13. Rząd RP popiera zachowanie zasady neutralności technologicznej w ITR.
193 członków ITU, a Polska jednym z nich
Otwartym pozostaje pytanie, jak głosować będą inne państwa członkowskie ITU. W chwili obecnej nie ma instytucji zarządzającej internetem jako takim. Próbne przejęcie domen kilku niszowych portali z pirackimi materiałami odbiło się bardzo szerokim echem. Stany Zjednoczone z jednej strony chcą nakładać sankcje na państwa cenzurujące internet, z drugiej najchętniej sami by go mocno kontrolowali. Z tą różnicą, że słowo „cenzura” nie jest tam poprawne politycznie. Biorąc pod uwagę, że najpotężniejsi gracze na rynku internetowym – Rosja, USA, Chiny – mają raczej zdecydowane poglądy na sprawę kontroli sieci, a od tych państw wiele innych jest zależnych, to przyszłość nie jawi się w zbyt różowych barwach. Tym bardziej, że negocjacje w sprawie ITR to nie koniec.
Od jakiegoś czasu toczy się dyskusja nad opłatami za utrzymanie głównej światowej infrastruktury. Wiadomo – serwery i kable kosztują, ale operatorzy raczej nie dokładają do tego interesu. Chcą jednak dostawać więcej („Chciwość jest dobra„). Kto miałby płacić? Najczęściej wskazuje się dostawców treści. „Opodatkowanie” sieci bittorrent (według szacunków: 25-50% ruchu w sieci) nie wchodzi raczej w grę z przyczyn technicznych. Google (i wszystkie usługi giganta) jest odpowiedzialne za 6 – 10% globalnego ruchu w sieci i jest pierwszym na liście. Kolejni do odstrzału są dostawcy VOD i innych płatnych treści. Wszystko na zasadzie „Skoro zarabiasz na internecie, to dorzuć się do jego utrzymania. A jeżeli nie, to będziemy routować twoje usługi przez Międzynarodową Stację Kosmiczną, Księżyc i Sri Lankę „. A co z neutralnością sieci? To już temat na osobny felieton.
I nie, w pierwszym nagłówku nie ma literówki.
Wow, świetny artykuł, nasz rząd wyciągnął wnioski po ACTA, i bardzo dobrze. Szkoda tylko, że tak naprawdę znaczenie mają dwa ostatnie akapity.
Ostatni to już w ogóle parodia. Operatorzy dostają kasę od nas, za to że korzystamy z ich kabli i serwerów, to jeszcze chcą tego samego od dostawców treści…
Ech, łapy precz od internetu
Bardzo fajny artykuł.
w drugim nagłówku jest
(artykuł fajny)