Od Redakcji: artykuł pochodzi z kwietniowego wydania Linux Magazine. Kompletną listę artykułów możecie znaleźć na stronach miesięcznika.
Dzisiejsze odtwarzacze multimedialne znacznie się różnią od swoich ubogich poprzedników i nierzadko bywają dla użytkownika głównym źródłem rozrywki. Pod Linuksem znajdziemy kilka tego typu aplikacji, oferujących mnóstwo zaawansowanych funkcji i dodatków. Słuchanie muzyki nigdy nie dawało tylu wrażeń.
Programy te nie ograniczają się bynajmniej do odtwarzania muzyki. Większość z nich posiada szeroką gamę funkcji, w tym edycję tagów ID3, obsługę strumieni online i synchronizację z urządzeniami zewnętrznymi.
Przyjrzymy się kilku najpopularniejszym aplikacjom pod Linuksa – Bashee, Amarokowi, Songibirdowi i Rhythmboksowi.
Jak testowaliśmy
Odtwarzacze i urządzenia multimedialne oferują dziś więcej niż tylko możliwość słuchania muzyki. Podczas testów opieraliśmy się na przekonaniu, że pełnowymiarowy odtwarzacz nie powinien ograniczać się do podstaw. Programy w tym artykule ocenialiśmy więc według następujących kryteriów:
- Podstawowe możliwości – pomijając fajerwerki, jak sprawdzają się podstawowe funkcje odtwarzacza? Na test składało się porównanie obsługi kodeków, list odtwarzania, interfejsów użytkownika i obsługi urządzeń multimedialnych.
- Rozszerzone funkcje multimedialne – rozbudowany program powinien oferować obsługę szerokiej gamy formatów, a także kilka innych przydatnych funkcji. Braliśmy pod uwagę edycję tagów, pobieranie okładek albumów, odtwarzanie strumieni i zakupy online, kompatybilność z innymi odtwarzaczami oraz możliwość dodawania rozszerzeń.
- Kopiowanie i wypalanie – wielu użytkowników lubi wypalać ulubione utwory na płytach; funkcja ta stała się praktycznie standardem. Wszystkie odtwarzacze powinny umożliwiać łatwe wypalanie przy pomocy wbudowanego klienta.
Odtwarzacze testowaliśmy pod Fedorą 11 i Mandrivą 2009.1 Spring KDE. Programy uruchamialiśmy w ich natywnym środowisku (KDE lub GNOME), a systemy posiadały wszystkie wymagane kodeki Gstreamer i Xine. Do sprawdzenia synchronizacji posłużył iPod shuffle i iPod Nano 5. generacji. Przetestowaliśmy też różne formaty audio, by ocenić spektrum oferowanych przez oprogramowanie kodeków.
Znalezienie aplikacji
Większość zaprezentowanych w artykule odtwarzaczy pozostaje dostępna poprzez menedżera pakietów i repozytorium dystrybucji. Amarok jest domyślnie zainstalowany na wielu systemach z KDE, zaś Rhythmboksa znajdziemy w dystrybucjach opartych na GNOME.
Najmniej dostępnym programem jest Songbird. Na stronie projektu można znaleźć jedynie pakiety dla dystrybucji z rodziny *buntu. Jeśli nasza dystrybucja nie posiada pakietów Songbirda, możemy być zmuszeni kompilować kod źródłowy.
Jako że wszystkie przetestowane odtwarzacze to open source, zawsze możemy pobrać najnowszą wersję kodu, by sprawdzić, na jakim etapie znajdują się prace.
Banshee: Kontrowersyjna królowa
Banshee [1] wzbudza kontrowersje w kręgach open source z uwagi na wykorzystanie platformy Mono. Program (Rysunek 1) narodził się w 2005 roku pod nazwą Sonance. Oparty jest na Mono i gtk+, co czyni z niego odtwarzacz przeznaczony przede wszystkim dla GNOME. Multimedia odtwarza za pomocą Gstreamera i Heliksa.
Projekt jest często aktualizowany, przez co zawsze mamy łatwy dostęp do najnowszych funkcji. Interfejs programu jest przejrzysty i funkcjonalny. Składa się na niego trzyczęściowy panel nawigacyjny. Przeglądarkę albumów możemy ustawić poziomo lub pionowo, wedle uznania.
Rysunek 1: Banshee przedstawia dodane albumy i rekomendacje.
Panel nawigacyjny zawiera kilka prostych opcji, w tym Teraz odtwarzany, Kolejka odtwarzania, Muzyka, Nagrania wideo, Podcasty, Last.fm oraz Radio. Jeśli podłączymy zewnętrzny odtwarzacz muzyki, pojawi się nowa sekcja, w której będziemy mogli zsynchronizować urządzenie i przesyłać do niego pliki. Banshee pozwala na natychmiastowe dodawanie nowych kolekcji; jedynym problemem jest to, że program nie rozpoczyna automatycznie pobierania zaktualizowanych treści – musimy aktywować tę opcję ręcznie w Narzędzia | Przeskanuj kolekcję muzyki ponownie. Synchronizując kolekcje plików, program pobiera okładki albumów z katalogów z muzyką oraz z Internetu. Niestety nie możemy tego zrobić ręcznie.
Mamy również możliwość odtwarzania plików wideo (Rysunek 2). Banshee obsługuje kilka formatów – flac, mp4, ogg vorbis, wmv i mp3. Nie liczmy jednak, że za jego pomocą odtworzymy kontener multimedialny lub mniej popularne formaty, jak amr. Program jest kompatybilny z wieloma urządzeniami przenośnymi, w tym najnowszymi iPodami, Androidami i odtwarzaczami Creative’a. Jednak obsługa iPoda pod Banshee to jazda bez trzymanki (Rysunek 3); synchronizacja z naszym iPodem Nano usuwa wszelkie ustawienia okładek albumów, jakie wprowadziliśmy w innych menedżerach. Kolejną przykrą niespodzianką jest fakt, że wszystkie utwory z naszego iPoda shuffle stały się niedostępne – możemy odtwarzać wyłącznie piosenki skopiowane za pomocą Banshee. To samo dzieje w każdym odtwarzaczu, co dodatkowo umniejsza i tak już słabą integrację programu z iPodem.
Rysunek 2: Odtwarzanie wideo w Banshee.
Rysunek 3: Banshee ma problemy z obsługą iPodów.
Banshee obsługuje kilka stron udostępniających media strumieniowe, umożliwia też, w ograniczonym zakresie, odtwarzanie internetowego radia i podcastów. Nawet integracja z Last.fm wypada miernie; Banshee nie był w stanie pobrać i odtworzyć żadnych utworów, co dla popularnego odtwarzacza jest ogromnym minusem. Oprócz tych dość istotnych wpadek, program posiada jednak sporo udanych funkcji. Oferuje na przykład przyzwoity edytor tagów ID3 (nie mamy jednak do dyspozycji edytora okładek). Znajdziemy tu również korektor graficzny (ang. equalizer).
Program umożliwia łatwe układanie list odtwarzania, a nawet eksportowanie ich w uniwersalnych formatach, dzięki czemu bez problemu przeniesiemy je na inne odtwarzacze. W plikach wideo możemy wstawiać zakładki, by móc natychmiast przeskoczyć do ulubionej sceny, a wypalanie CD odbywa się poprzez Brasero – prosto i bezproblemowo. Program nie obsługuje jednak Nero, K3b ani innych linuksowych programów do nagrywania płyt. W odróżnieniu od pozostałych odtwarzaczy, Banshee pozwala na odtwarzanie plików zarówno audio, jak i wideo. Z pewnością nie zaszkodziłaby natomiast pełniejsza obsługa kodeków.
Ogólnie rzecz biorąc, Banshee to porządny odtwarzacz, rewelacyjnie sprawdzający się w odtwarzaniu multimediów. Jednak kiepska obsługa iPodów to dość poważny problem – przynajmniej dla mnie. Kolejną wadą jest mało rozbudowany edytor tagów ID3 i słaba integracja z Last.fm. Twórcy przedstawili już plany najbliższych aktualizacji, możemy więc mieć nadzieję, że luki i niedociągnięcia zostaną wkrótce naprawione, a Banshee stanie się odtwarzaczem z prawdziwego zdarzenia.
Banshee 1.4.3
Licencja: MIT
Cena: Darmowy
+: Odtwarzanie wideo, odzyskiwanie danych z iPoda, obsługa wielu formatów audio/wideo.
-: Słaba synchronizacja z iPodem/Last.fm, brak ustawień domyślnych w korektorze graficznym.
Adres: http://banshee-project.org
Rhythmbox: Grunt to prostota
Rhythmbox [2] to domyślny odtwarzacz wielu dystrybucji opartych na GNOME. Jego głównym celem jest stworzenie prostego, wydajnego interfejsu, umożliwiającego bezproblemowe odtwarzanie multimediów. Interfejs, przypominający molocha iTunes, jest jednym z najłatwiejszych w użyciu.
Podobnie jak inne odtwarzacze dla GNOME, Rhythmbox korzysta z Gstreamera i umożliwia gładką integrację z innymi aplikacjami GNOME, jak menedżer plików Nautilus czy program do wypalania płyt Brasero. W odróżnieniu od Banshee, Rhythmbox automatycznie pobiera zawartość naszej biblioteki, gdy tylko wskażemy mu odpowiedni katalog – musimy jedynie zaznaczyć opcję Obserwowanie zmian w kolekcji.
Na interfejs Rhythmboksa składa się popularny potrójny panel nawigacyjny, przypominający Banshee, ale poprawiony o kilka zmian kosmetycznych (Rysunek 4). Nawigacja odbywa się poprzez takie opcje jak Kolejka odtwarzania, Muzyka, Podcasty, Last.fm, Radio, Sklepy i Listy odtwarzania. Program automatycznie dodaje znalezione w katalogach z muzyką okładki albumów lub, jeśli trzeba, pobiera je z Internetu.
Rysunek 4: Na domyślny interfejs użytkownika w Rhythmboksie składają się trzy panele.
Dzięki wykorzystaniu Gstreamera Rhythmbox dobrze radzi sobie z odtwarzaniem mediów. Obsługuje praktycznie każdy format plików, co jest ogromnym plusem. W odróżnieniu od Banshee program bez zająknięcia odtwarza muzykę z Last.fm. Pomimo pewnego minimalizmu oferuje więcej funkcji niż Banshee – pozwala nawet kupować i pobierać muzykę ze stron takich jak Jamendo (Rysunek 5) lub Magnatune.
Możemy również rozbudować program o rewelacyjne wtyczki, dostępne w Edycja | Wtyczki. Kolejna ciekawa funkcja to wykorzystanie tytułu aktualnie odtwarzanej piosenki jako statusu komunikatora, choć działa ona jedynie z Empathy i Gossip.
Rysunek 5: Zakupy w serwisie Jamendo.
Rhythmbox pozwala na spersonalizowanie wyglądu okien odtwarzacza – do wyboru mamy tryb mini lub pełnoekranowy, zwany też imprezowym. Zbudowanie listy odtwarzania to bułka z masłem; za pomocą paru kliknięć możemy zebrać i zsynchronizować ulubione utwory, a nawet wyeksportować nasze dzieło. Program oferuje o wiele więcej opcji eksportu niż Banshee.
Nie obywa się jednak bez wad. Na przykład, choć Rhythmbox chełpi się możliwością synchronizacji z iPodem, nie udało nam się przekopiować danych na urządzenie. Edytor ID3 dołączony do odtwarzacza jest prymitywny i nie pozwala nawet na edytowanie całych tagów, nie mówiąc już o modyfikowaniu lub zapisywaniu grafiki bezpośrednio w programie. Jeśli więc zależy nam na edytowaniu metadanych, będziemy musieli skorzystać z pełnowymiarowego edytora, jak na przykład EasyTAG.
Rhythmbox jest doskonałą alternatywą dla innych, przepełnionych zbędnymi funkcjami odtwarzaczy. Ze wszystkich przetestowanych programów zużywa najmniej zasobów. Zaledwie 25 MB wykorzystywanej pamięci daje mu pierwsze miejsce w kategorii wydajności / zużycia zasobów.
Rhythmbox to świetny odtwarzacz, choć przydałby się może korektor graficzny. Nie zaszkodziłby także lepszy interfejs z bardziej rozbudowanym edytorem tagów ID3 i pełniejszą obsługą iPoda. Kolejną wadą jest tempo rozwoju projektu. W odróżnieniu od innych odtwarzaczy, prace nad Rhythmboksem postępują wolno, a zmiany są mało innowacyjne. Jednak, ogólnie rzecz biorąc, jesteśmy pod wrażeniem funkcji programu i niskiego zużycia zasobów.
Rhythmbox 0.12.3
Licencja: GPL
Cena: Darmowy
+: Minimalistyczny interfejs, niskie zużycie zasobów, możliwość korzystania z pilota na podczerwień.
-: Powolny rozwój, mało innowacji, kiepska integracja z KDE i odtwarzanie audio.
Adres: http://tinyurl.com/56a5re
Amarok 2: Wskrzeszenie wilka
Amarok [3] (Rysunek 6), często zachwalany jako najpotężniejszy i najpopularniejszy odtwarzacz multimedialny, nie pozostaje też w tyle, jeśli chodzi o innowację. Po głośnej premierze KDE4 / QT4, programiści Amaroka dwoili się i troili, by dostarczyć perfekcyjnie dopracowany odtwarzacz dla odświeżonego środowiska. Nie wszystko jednak zawsze idzie zgodnie z planem. Twórcy programu podzielili los innych projektów KDE, co wynikało z faktu, że pierwszą stabilną odsłoną KDE4 była wersja 4.1, a nie 4.0. Początkowo przejście na Amaroka 2.0 nie wypadło najlepiej – nie udało się wprowadzić wszystkich funkcji wychwalanej pod niebiosa wersji 1.4.x. Z czasem programiści uzupełnili braki i wypuścili wersję 2.1.1, na której opiera się ta recenzja. Do dziś wersja Amaroka pod QT4 jest uboższa o kilka funkcji, ale prace idą pełną parą, możemy więc liczyć na to, że nadchodzące wersje będą o wiele bardziej satysfakcjonujące.
Rysunek 6: Zarządzanie muzyką za pomocą Amaroka.
KDE4 na pokładzie, Amarok czerpie korzyści z nowego interfejsu Plasma oraz licznych funkcji odświeżonego środowiska. W odróżnieniu od innych odtwarzaczy program na starcie wyświetla piękny ekran tytułowy, a następnie naszym oczom ukazuje się kompletnie przebudowany interfejs użytkownika. Jego wygląd możemy modyfikować wedle potrzeby – na przykład dodając lub usuwając plazmoidy; znajdziemy wśród nich widżety wyświetlające niedawno odtwarzane utwory, teksty piosenek lub podłączone urządzenia. Możemy nawet pobierać artykuły z Wikipedii.
Amarok debiutował w 2003 roku i bardzo szybko wyznaczył standardy dla odtwarzaczy multimedialnych w środowisku Linuksa. Wilk wykorzystywał wszystkie możliwości środowiska KDE i można się spodziewać, że wersja 2.0 wraz z KDE4 przyciągnie do siebie jeszcze więcej użytkowników, skuszonych ulepszonym interfejsem i funkcjami. Dodanie kolekcji jest proste i szybkie. Gdy tylko zastosujemy zmiany, rozpoczyna się automatyczna synchronizacja. Amarok obsługuje zarówno Xine, jak i Gstreamera. Wśród akceptowanych formatów znajdziemy FLAC, Ogg, MP3, AAC, WAV, Windows Media Audio, Apple Lossless, WavPack, TTA oraz Musepack. Pomimo swej wszechstronności, program nie był w stanie odtworzyć plików MP4 i WAV, które także znajdują się na tej liście (wszystkie pozostałe narzędzia nie miały z tym najmniejszych problemów).
Tworzenie list odtwarzania i zarządzanie nimi jest niezwykle proste. Menedżer list odtwarzania Amaroka jest jednym z najbardziej rozbudowanych. Oferuje mnóstwo użytecznych opcji, które pozwolą nam uporządkować naszą kolekcję. Umożliwia nawet zapełnienie listy losowymi utworami (szczególnie przydatne, jeśli mamy dużą kolekcję). Nie znajdziemy tu jednak korektora graficznego.
Amarok oferuje ponadto integrację z wieloma świetnymi stronami oferującymi media strumieniowe oraz ze sprzedawcami muzyki.
Interfejs użytkownika łatwo poddaje się modyfikacjom – możemy zmienić praktycznie każdy element panelu nawigacyjnego. Do programu dołączono nawet niewielki menedżer plików, który pozwala przeglądać dysk twardy i z łatwością dodawać utwory do listy odtwarzania.
Odtwarzacz króluje również w kategorii okładek albumów, pozwalając na bezproblemowe dodawanie i usuwanie obrazów z kolekcji. Grafikę można pobierać z Internetu lub dodawać ręcznie. Jakby tego było mało, do dyspozycji mamy menedżer okładek (Rysunek 7), gdzie możemy przeglądać albumy w formie tytułów lub miniaturek, a także dodawać okładki, bez potrzeby przedzierania się przez całą kolekcję. Program umożliwia synchronizację z urządzeniami przenośnymi. Obsługuje iPody i odtwarzacze oparte na MTP. Nie napotkaliśmy żadnych problemów z transferem i kompatybilnością, jednak interfejs i opcje kopiowania są mało przejrzyste. Możemy synchronizować muzykę jedynie z lewego panelu, funkcja ta nie działa w panelu środkowym i prawym.
Rysunek 7: Zarządzanie okładkami w menedżerze okładek Amaroka.
Mocną stroną Amaroka jest też rozszerzalność. Wbudowany menedżer pozwala na łatwe dodawanie skryptów i wtyczek. Pobierając skrypty z kde-look, nadamy naszemu wilkowi zupełnie nowy wygląd.
Amarok 2 wprowadził świat Linuksa w zupełnie nowy wymiar i sprawił, że słuchanie muzyki stało się niezwykłym doświadczeniem. Odtwarzanie nie jest jednak wolne od wad, a program zawiesił się, gdy dodawałem do kolekcji plik WAV. Odtwarzacz oferuje rewelacyjne funkcje i sprawdza się jeszcze lepiej w połączeniu z nowym KDE i jego komponentami, takimi jak Phnon, Solid czy Plasma. Wrażenia dopełnia przejrzysty i łatwy w personalizacji interfejs. W nowej wersji 2.2 znajdziemy długo oczekiwane ulepszenia obsługi pamięci USB.
Amarok 2.1.1
Licencja: GPLv2
Cena: Darmowy
+: Możliwość personalizacji panelu, menedżery list odtwarzania i okładek, przejrzysty interfejs.
-: Kiepskie odtwarzanie audio, dość duże zużycie zasobów, słaba obsługa mediów.
Adres: http://amarok.kde.org
Songbird: Nowa twarz
Songbird [4] (Rysunek 8) to nowy gracz w świecie Linuksa, który jednak szybko wyrobił sobie opinię jednego z lepszych odtwarzaczy. Oparty na XULrunnerze program oferuje rewolucyjne połączenie odtwarzacza i przeglądarki. Dzięki Gstreamerowi możemy się nim cieszyć na rożnych platformach.
Po zainstalowaniu Songbirda, zobaczymy kreator konfiguracji, który pomoże nam ustawić wtyczki i zaimportować utwory. Synchronizacja kolekcji odbywa się bardzo szybko, ale program nie dodaje okładek albumów znajdujących się w katalogach z muzyką, musimy więc robić to ręcznie, co nie jest najwygodniejszym rozwiązaniem. Interfejs bardzo przypomina iTunes, co z początku może dziwić. Praca z nim nie sprawia jednak problemów i łatwo można się do niego przyzwyczaić. Szybko zauważymy, że Songbird to nie tylko odtwarzacz, ale też pełnowymiarowa przeglądarka, zbudowana na silniku Firefoksa. Korzystanie z niej nie sprawia problemów – strony ładują się gładko. Przeglądanie Sieci to nie wszystko – podobnie jak w Firefoksie możemy tu instalować dodatki.
Rysunek 8: Interfejs użytkownika Songbirda z paroma modyfikacjami.
Songbird odtworzył każdy plik, jakiego użyliśmy w teście, w tym formaty MP3, AAC, Ogg Vorbis, FLAC, Apple Lossless oraz WMA. Program posiada także dziesięciosuwakowy korektor graficzny. Pliki audio są automatycznie pobierane i umieszczane w kilku domyślnych listach odtwarzania, takich jak Ostatnio odtwarzane, Najczęściej odtwarzane czy Najwyżej oceniane. Songbird to jedyny odtwarzacz z porządnym edytorem tagów ID3, pozwalającym na edytowanie kilku etykiet. Posiada też funkcję umożliwiającą zmienianie okładek albumów.
Program oferuje bezproblemowe połączenie z radiami internetowymi. Domyślnie mamy do wyboru dwa źródła strumieniowe i jeden sklep muzyczny. Kolejne możemy zainstalować w postaci dodatków. Podstawowy pakiet Songbirda nie obejmuje obsługi urządzeń przenośnych, co znacznie uszczupla jego możliwości. Z wszystkich przetestowanych odtwarzaczy Songbird zużywa też najwięcej pamięci – 100 MB. Program wydaje się bardziej przeładowany funkcjami i wolniejszy od innych odtwarzaczy, nawet przy czterordzeniowym procesorze.
Rysunek 9: Szukanie wtyczek na portalu Songbirda.
Trzeba jednak przyznać, że ze wszystkich odtwarzaczy Songbird oferuje największe możliwości rozszerzania – od pomocnych wtyczek po motywy całkowicie zmieniające wygląd programu (Rysunek 9). Posiada nawet wsparcie dla Zune, który miał ponoć działać tylko pod Windows. Wersja 1.2 nie pozwala na wypalanie płyt, ale funkcja ta jest już w planach na przyszłość.
Songbird to wyjątkowe, a zarazem niezwykle udane połączenie funkcji sieciowych i multimedialnych (Rysunek 10), ogromnej ilości dodatków oraz elastycznego interfejsu. Ma też swoje wady – brak obsługi zewnętrznych urządzeń, duże zużycie zasobów, powolne działanie – ale bez wątpienia jest to bardzo dobry odtwarzacz.
Rysunek 10: Interfejs Songbirda łączy usługi sieciowe i multimedialne.
Songbird 1.2.0
Licencja: GPLv2
Cena: Darmowy
+: Obsługa wielu formatów audio, możliwość personalizacji, szeroka gama dodatków, wbudowana przeglądarka.
-: Wysokie zużycie zasobów, brak obsługi urządzeń multimedialnych, długi czas reakcji.
Adres: http://getsongbird.com
Werdykt
Dostępne pod Linuksem odtwarzacze multimedialne zadowolą nawet wybrednego audiofila. Jedyne, co mamy do zarzucenia wszystkim opisanym programom, to fakt, że żaden z nich nie jest kompleksowym rozwiązaniem. Jeśli wziąć pod uwagę liczbę dostępnych dodatków, najbardziej rozbudowany jest Songbird, ale żaden z odtwarzaczy nie spełnia wszystkich naszych oczekiwań bez konieczności dalszego rozszerzania.
Każdy program ma swoje dobre strony: Amarok – plazmoidy, Songbird – dodatki, Rhythmbox – minimalistyczny interfejs i niskie zużycie zasobów, a Banshee – odtwarzanie audio i wideo.
Ogólnie rzecz biorąc, najbardziej funkcjonalnym i elastycznym odtwarzaczem okazał się Songbird. Na drugim miejscu plasuje się Amarok. Prosty interfejs i plazmoidy sprawiają, że łatwo się z niego korzysta, prócz tego posiada on niezrównany menedżer list odtwarzania oraz dostęp do wielu stacji radia internetowego.
Banshee to jedyny konkurent oferujący odtwarzanie zarówno audio, jak i wideo. Twórcy zapowiadają, że w odsłonie 1.6 / 2.0 znajdzie się obsługa obrazów; pojawi się też wersja dedykowana dla netbooków. Natomiast Rhythmbox zachęca prostym interfejsem i minimalnym zużyciem zasobów systemu.
Graj muzyko! Który program nam odpowiada?
Info
- [1] Banshee: http://banshee-project.org/
- [2] Rhythmbox: http://projects.gnome.org/rhythmbox/
- [3] Amarok: http://amarok.kde.org/
- [4] Songbird: http://getsongbird.com/
A dlaczego nikt nie wspomniał o VLC? Program jest mało zasobożerny co powinno stanowić atut tego programu.
fajnie, szkoda, że nikt nie zwrócił uwagi na to, że songbird wycofał się już ze wsparcia dla Linuksa
A przemierzaliście się w testach do np Sonaty? Jeśli ktoś nie potrzebuje wtyczek tylko prostoty, szybkości, małej ilości zeżartych zasobów i łatwości obsługi to nie pogardzi Sonatą (albo nawet mpc/ncmpcpp). Wiem, że wymaga mpd ale do tego naprawdę bardzo szybko się człowiek przyzwyczaja i z czasem nie wyobraża sobie odtwarzania muzyki bez mpd. Przynajmniej jak słucha muzyki 14 godzin na dobę
[quote post=”11960″]Rhythmbox 0.12.3
Licencja: GPL
Cena: Darmowy
+: Minimalistyczny interfejs, niskie zużycie zasobów, możliwość korzystania z pilota na podczerwień.
-: Powolny rozwój, mało innowacji, kiepska integracja z KDE i odtwarzanie audio.[/quote]
no tak wielką wadą aplikacji pisanych pod GTK jest kiepska integracja z KDE, a dlaczego Amarok nie ma – za kiepską integrację z GNOME? 😛
Ja mając pierwszego linuksa, kubuntu, używałem amaroka, bardziej wgłębiając się w linuksa, zauważyłem że można zainstalować sterowniki karty graficznej, po czym amarok odpalał się 5-10 minut i strasznie przegrzewał się komputer…
Szkoda, że pominęli Exaile. Dla mnie bardzo szybki i prosty w obsłudze program.
zapomniano dodać, że w rhythmboxie, istnieje również Ubuntu One
Mam parę uwag dla autora zapodanego tu tekstu. Przydała by się własna korekta lub uwaga odnośnie przedstawionych aplikacji. Mianowicie, najnowsza (domyślna) odsłona Rhythmbox posiada wykorzystanie tytułu aktualnie odtwarzanej piosenki jako statusu komunikatora nawet w Pidgin, w Amarok znajdziemy jednak korektora graficznego. Dalej nie czytam, bo to jedynie marna kopia artu z magazynu. Tłumaczenia „ubuntu fridge” – nie, tłumaczenie „full circle” – nie, własne teksty – mierne, sprawdzenie informacji – mierne, upadek „czytelni’ – możliwe.
[quote comment=”42266″]fajnie, szkoda, że nikt nie zwrócił uwagi na to, że songbird wycofał się już ze wsparcia dla Linuksa[/quote]
Ostatnią stabilną wersję 1.4.3 można pobrać i używać w Linuksie bez problemu. Z tego co widzę nie ma pierwszej bety 1.7.2b1 pod Linuksa.
A do reszty: Trudno omówić wszystkie dostępne odtwarzacze na Linuksa. Nie wiem czym kierował się autor wybierając akurat tyle odtwarzaczy. Ale widocznie miał jakiś powód.
Poznałem każdy z wymienionych w artykule odtwarzaczy multimedialnych i doszedłem do wniosku, że lepiej podzielić sobie na odtwarzacz audio i wideo wg swojego gustu. Dlatego też używam Audaciousa i SMPlayera.
Dodam, że porównanie jest kiepskie, bo równie popularne odtwarzacze to totem, vlc, mplayer…
Marudzicie. Porównał, bo tylko te, bo należą do tej samej kategorii i są na podobnym stopniu zaawansowania – powiedzmy (z pierwszego powodu odpada np. VLC, Sonata i Audacious, a z drugiego Listen, Quodlibet czy Exaile – jak na razie). A jeśli chodzi o odtwarzacze, to jest z nimi jak z wychowywaniem dzieci – każdy ma coś do powiedzenia, każdy ma swoje ukochane (moim jest młodziutki Guayadeque – i co z tego?).
Kiedys mialem wtyczke do Rhtyhmboxa, która dodawala korektor graficzny. Dzialala nawet w porzadku.
Amarok to kombajn, ktory wg mnie malo ma wspólnego z wydajnością i lekkością.
Od roku używam Banshee i jestem z niego bardzo zadowolony. Szkoda tylko, że ma problemy z odtwarzaniem niektórych internetowych stacji radiowych…
brakuje tez XBMC, ktory wymiata cala ta konkurencje 😉
ludzie od lubuntu podsuneli mi genialny odtwarzacz do muzyki. DeadBeef – gdyby nie to, ze obsluguje wylacznie wlasny format playlist, o dla mnie bylby to ideal :))) zadnych zbednych opcji, jakis bibliotek i innego zamulajacego, bezuzytecznego szajsu, tylko uberprosty w obsludze odtwarzacz z (IMO) przyjemnym interfejsem!
Ja żadnych tych linuksowych badziewi nie używam, wystarczy mi mój Foobar na Wine, wszystko odtwarza jak trzeba.
Wg mnie pominęli jednego z najlepszych – mowa tutaj oczywiście o Clementine. Ms yo czego każdemu potrzeba, działa świetnie zarówno na KDE jak i na Gnome (bardzo dobra integracja ze środowiskiem). Bardzo dobrym plusem Clementine jest jego zużycie pamięci w granicach 15mb, co na taką aplikację jest śmiesznym wynikiem.
Pozdrawiam i polecam Clementine.
Nie wiem jak z obsluga iPoda w Rhythmbox, ale z obsluga iPhone’a nie ma problemow – bez problemow da sie kopiowac tam muzyke, wystarczy uruchomic Rhythmboxa, podpiac urzadzenie i przeciagnac wybrane albumy… U mnie dziala.
Najbardziej polubiłem Exaile. 🙂
„-: Kiepskie odtwarzanie audio, dość duże zużycie zasobów, słaba obsługa mediów.”
Haha dobry żart! Porównaj sobie zużycie zasobów pomiędzy Amarokiem 2.3 a banshee, czy rhythmboxem. Dodaj też do tych dwóch zużycie zasobów przez Pulse Audio. Amarok ma świetną obsługę mediów, nie wiem skąd wytrzasnąłeś tę wersję? 2.0, czy coś?
Songbird jest jednym z lepszy odtwarzaczy audio w lnx, można go rozbudować pluginami, szkoda tylko że już nie jest tworzony pod lxn 🙁 A okładki pobieraz z tagów id3 i z katalogu, wystarczy w ustawieniach wpisać jakich nazw okładek ma szukać (cover, front itp.).
A ja polecam wszystkim sprawdzić odtwarzacz Clementine – lekki, prosty, wzorowany na Amaroku 1.4.
Pewnie niektórym przypadnie do gustu 😉
http://code.google.com/p/clementine-player/
Wszystkie toporne i duże z masą zbędnych bajerów. Z wyjątkiem rythmboxa (który dla mnie odpada z powodu braku EQ). Sporo uzywałem Audaciousa i byłby idealny gdyby się nie wieszał bez powodu 😛
I tak oto znalazłem temrinalowe cudo które zwie się MOC. Odpalony przez screen razem z zainstalowanym lircem (jak ktoś ma pilota) i wychodzi miazga. Detach i player jest niewidoczny a gra. Zmiana tracków pilotem czego więcej chcieć ? Mało zasobów zżera. Robi co do niego należy i jest prosty w obłudze jak budowa cepa. To jest magia linuxa dla każdego coś miłego 🙂
XMMS, Audacious, teraz Rhytmbox. Albo jest to odtwarzacz audio, albo jakiś kombajn all-in-one.
A ja do multimediów używam tylko Totem`a, do muzyki i filmów, nie mogę się przestawić, kiedyś używałem amaroka ale był awaryjny. Totem mnie tak przyzwyczaił, że stał się jak firefox, nieodłącznym elementem każdej nowej wersji Fedory 🙂 którą instaluję na moim kompie, bo nie używam łubuntu tylko Fedorki 😉
[quote comment=”42395″]Wg mnie pominęli jednego z najlepszych – mowa tutaj oczywiście o Clementine. Ms yo czego każdemu potrzeba, działa świetnie zarówno na KDE jak i na Gnome (bardzo dobra integracja ze środowiskiem). Bardzo dobrym plusem Clementine jest jego zużycie pamięci w granicach 15mb, co na taką aplikację jest śmiesznym wynikiem.
Pozdrawiam i polecam Clementine.[/quote]
Foobar zużywa do 13 MB